
Producenci nie są szaleńcami. Najchętniej sprzedawaliby nam nowe produkty co kilka miesięcy, aby móc nieustannie produkować i zarabiać. Samochody nie osiągają już takich przebiegów co przed laty. Za długo nimi jeździliśmy, przez co giganci motoryzacyjni narzekali na brak dopływu gotówki. Jak zatem możliwe, że ktoś oferuje nam dożywotnią gwarancję, skazując się na konieczność kosztownych napraw i darmowych wymian, zamiast wyciągać od klientów pieniądze za nowsze, ulepszone modele?
Gdy dziesięć lat temu pojechałem do Oslo, moją uwagę zwróciła niezwykła popularność pewnych designerskich słuchawek. Kolega z Norwegii wyjaśnił mi wówczas, że to sprzęt marki KOSS i że mają dożywotnią gwarancję. Ta informacja utkwiła mi wówczas w pamięci, a wystarczyło kilka lat, aby popularny w Skandynawii produkt, raczej z wyższej półki stał się popularny także w Polsce.
Koss robi wyśmienite słuchawki, ale dożywotnia gwarancja jest fikcją bo nie obejmuje mechanicznego zużywania się elementów za które serwis wyjątkowo słono kasuje. Jestem wieloletnim użytkownikiem Kossów i gdy coś się rozpada kupuje nowe bo wychodzi praktycznie na to samo co wysłanie na gwarancji. Czytaj więcej
Psycholog biznesu Izabela Kielczyk zauważa, że hasło dożywotnia gwarancja daje nam poczucie bezpieczeństwa i poczucie pewności. – Mijają czasy, kiedy konsumenci słyszą: nie ma pan kwitka? To dziękujemy, do widzenia. Ludzie oczekują gwarancji jakości, szczególnie że dotyczy to produktów coraz droższych. Płacę, wymagam – mówi psycholog.
Konsumenci często zadają pytania na forach internetowych o to, czy w dożywotnich gwarancjach jest ukryty jakiś haczyk. Słusznie, bo sprawa wydaje się być podejrzana z daleka. Tymczasem rozwiązanie tej "zagadki" jest w niektórych przypadkach tak banalne, że aż przykre.
