Jak się żenić czy wychodzić za mąż, to nie na Dolnym Śląsku. W niektórych miastach i miasteczkach liczba rozwodów przewyższa liczbę zawartych małżeństw, a już połowa dzieci przychodzi na świat poza formalnymi związkami. Najbardziej porażający jest przypadek Wałbrzycha, gdzie w ubiegłym roku na 500 nowych małżeństw przypadło 300 rozbitych. Skąd ten fenomen?
Kocia łapa zamiast tradycji
Mąż pracuje, żona siedzi w domu i wychowuje dzieci. Wydawałoby się, że ten tradycyjny model śląskiej rodziny wciąż jest żywy, a na pewno sprawia, że mieszkańcy Dolnego i Górnego Śląska tworzą bardziej trwałe związki, niż ci z innych części kraju. Nic bardziej mylnego. Może tak było kiedyś, jednak od kilku lat Ślązacy, szczególnie ci z Wrocławia i okolic, są uczestnikami cichej rewolucji obyczajowej. Wyniosła ich ona na szczyt klasyfikacji najbardziej liberalnych województw.
W 2013 roku w całej Polsce zanotowano 66 tys. rozwodów. Co ósmy orzekany był na Dolnym Śląsku, a pod względem ich liczby w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców Ślązacy (184 rozwody) ustąpili tylko mieszkańcom Zachodniopomorskiego. Jeszcze bardziej wymowne są statystyki dotyczące nieślubnych dzieci. Podczas gdy w Polsce średnio co piąte dziecko rodzi się poza małżeństwem, na Dolnym Śląsku już co trzecie. To musi prowadzić do wniosku, że - cytując "Gazetą Wrocławską" – mamy do czynienia z "krainą nieślubnych dzieci i rozwodów".
– W rejonach endemicznych, czyli takich, których mieszkańcy wciąż pokazują swoje "śląskie usposobienie", rozwodów jest oczywiście mniej. Ale z badań, które przeprowadziliśmy wynika, że generalnie u młodych ludzi na Śląsku zmienia się model funkcjonowania rodziny. W dodatku szybciej i bardziej radykalnie niż u reszty kraju – tłumaczy w rozmowie z naTemat prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Miasto singli
Jest jedno miejsce, które jak w soczewce skupia całą małżeńską i pozamałżeńską rzeczywistość na Śląsku. To Wałbrzych – miasto, które wręcz szokuje skalą problemu. Na 600 małżeństw zawieranych w ciągu roku notuje się tam aż 300 rozwodów. To średnia, bo np. w ubiegłym roku padł rekord. Jak podaje lokalny portal, zawarto 500 związków małżeńskich i orzeczono 303 rozwody. Dodatkowo już nie co trzecie, a co drugie dziecko jest nieślubne.
"Rozwiodłam się trzy lata temu. Chciałabym znaleźć partnera na stałe, ale nie znam mężczyzny, w którym znalazłabym oparcie i stworzyła stały związek, a tym bardziej wyszła za niego" – opowiadała cytowana przez portal walbrzych.naszemiasto.pl mieszkanka. Portal stwierdza, że takich jak ona, żyjących samotnie, jest w mieście coraz więcej. "I choć to ogólnopolski trend, Wałbrzych znajduje się w liberalnej czołówce". Pytanie brzmi - dlaczego?
– Młodzi często przestają traktować Kościół i małżeństwo poważnie. Koncentrują się na karierze, a jeśli biorą ślub, to dużo później. Dlatego rośnie liczba rozwodów, a mamy duży spadek małżeństw, szczególnie kościelnych. Poza tym oni są bardzo chwiejni. Często traktuje się drugiego człowieka jak rzecz, więc po co im wiązanie się na całe życie – komentuje dla naTemat ksiądz Tadeusz Wróbel, proboszcz jednej z wałbrzyskiej parafii.
To jednak szersze zjawisko, które nie tłumaczy, skąd tyle rozwodów akurat w tym mieście i w tym regionie. Podobnie jest z przyczynami podawanymi przez śląskie Urzędy Stanu Cywilnego. Niezgodność charakterów, zdrady, nadużywanie alkoholu czy problemy finansowe – żadna specjalnie nie wyróżnia Ślązaków.
Femiinwazja
Odpowiedzią na pytanie o różnice między mieszkańcami Wałbrzycha i Dolnego Śląska a np. Mazowsza mogą być wyniki badań, które przeprowadził prof. Szczepański. On i jego podopieczni rozmawiali z młodymi Ślązakami i zadawali pytania o stosunek do małżeństwa. Najbardziej zaskakujące były odpowiedzi kobiet.
– Dziewczyny z rodzin o typowo śląskim, a więc patriarchalno-matriarchalnym modelu, odpowiadały, że nie chcą dłużej żyć w tym schemacie. Nie chcą, by w ich życiu było tylko 3 razy K, czyli kuchnia, Kościół i kinder (dzieci). One odrzucają sztywny podział ról na rzecz elastycznego podziału – mówi socjolog.
– A więc ta rewolucja obyczajowa to w dużej mierze rewolucja feministyczna. Bardzo często chodzi o zmianę myślenia u kobiet. To ich stosunek przekłada się na tak dużą liczbę rozwodów i nieślubnych dzieci – dodaje.
Mój rozmówca zwraca też uwagę na inną prawidłowość. W czołówce przyczyn rozwodów jest zdrada, a do niedawna zdradzali przede wszystkim mężczyźni. Teraz to się zmienia, co jest kolejnym dowodem na tezę o zmianach w mentalności kobiet - szczególnie śląskich. – Zdrada przestała być męską domeną. Kiedy w ramach badania rozmawialiśmy z mężczyznami, zaskoczyło nas to, że to oni bardziej opowiadali się za stałością związku i jego formalnym charakterem. Kobiet wręcz przeciwnie. Taka to właśnie jest emancypacja. Po śląsku – podsumowuje.
psycholog z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej (wypowiedź dla naszemiasto.pl)
Ludzie mają zbyt wysokie oczekiwania w stosunku do małżeństwa i szukają w związku przede wszystkim przyjemności. Jeśli im się nie układa zgodnie z oczekiwaniami, bardzo szybko podejmują decyzję o rozstaniu.