Narzekali, gdy Janusz Palikot domagał się informacji o stanie zdrowia Lecha Kaczyńskiego. Oburzali się, gdy "Newsweek" pisał o problemach zdrowotnych Jarosława Kaczyńskiego. Teraz sami twierdzą, że prezydent Bronisław Komorowski coraz bardziej niedomaga i "postępująca miażdżyca" utrudnia mu sprawowanie urzędu.
Wnioski ze spania
Krytycy Komorowskiego, przede wszystkim ci z prawicy, od początku prezydentury przywiązywali szczególną wagę do tego, że czasem zdarza mu się publicznie przysypiać. Po sieci do dziś krąży nagranie z takiego incydentu podczas mszy, w której prezydent uczestniczył tuż po zaprzysiężeniu. Jednak choć specyficzna przypadłość prezydenta była często wyśmiewana, nie zdarzało się, by używano jej w charakterze argumentu politycznego. Aż do teraz.
– Być może Palikot będzie się domagał badań zdrowotnych prezydenta Bronisława Komorowskiego, bo plotki o jego chorobie i złym stanie zdrowia są mocno zaawansowane. Więc może tego boi się Bronisław Komorowski, bo jeden na jeden mu służy, polaryzacja mu służy, więc dziwię się, że ucieka – mówił w czwartek na antenie Radia ZET były rzecznik PiS Adam Hofman.
Nieprzypadkowo poruszył ten temat. Co prawda żaden z polityków PiS o rzekomej chorobie Komorowskiego nie mówi teraz głośno, ale w zaprzyjaźnionych mediach i na blogach plotka żyje swoim życiem i jest wykorzystywana w kampanii wyborczej. Przysypianie Komorowskiego stało się koronnym dowodem na prawdziwość tezy, że głowa państwa ma poważne problemy ze zdrowiem. A stąd już tylko krok do stwierdzenia, że skoro z prezydentem jest źle, to może trzeba się zastanowić, jak długo będzie w stanie pełnić swoją funkcję.
Niezdrowe spekulacje
“Ma problemy z sercem, cierpi na miażdżycę, przez którą ma trudności z wypowiadaniem się i czasami dziwnie się zachowuje. Stan Komorowskiego ciągle się pogarsza, ale oficjalny przekaz idzie do narodu, że nie ma zagrożenia w sprawowaniu najwyższego urzędu w państwie. Nadszedł zatem czas, aby obecnie urzędujący Prezydent RP, który ubiega się o reelekcję, przedstawił raport o stanie zdrowia głowy państwa” – można przeczytać na jednym z prawicowych portali.
Dalej autor wpisu przekonuje, że prezydent tylko pozornie ma się dobrze. Zgolenie wąsów, "poprawa stanu uzębienia" czy "likwidacja worków pod oczami' jedynie maskują postępującą chorobę:
W komentarzach internauci przywołują też m.in. wypowiedź posła PiS Artura Górskiego, który jakiś czas temu plotkę o schorzeniach Komorowskiego umieścił na swoim blogu. Parlamentarzysta napisał, że co rusz media podnoszą kwestię stanu zdrowia prezesa Kaczyńskiego (ostatnio zrobił to "Newsweek", pisząc o jego słabej kondycji), a ma to tylko odwrócić uwagę od prezydenta.
"Gdy Komorowski kandydował na urząd Prezydenta RP odmówił poinformowania wyborców o stanie swego zdrowia. Obecnie jego otoczenie także nie widzi potrzeby raportowania społeczeństwa o stanie zdrowia Komorowskiego" – skomentował.
Przypomniał, że w 2011 roku przepadł projekt ustawy zobowiązującej premiera i prezydenta do ujawniania informacji o stanie zdrowia. "Politycy tej partii stwierdzili bardzo zatroskani, że może być niezgodna z konstytucją. Jestem pewien, że byłaby zgodna z ustawą zasadniczą, gdyby urząd Prezydenta RP piastował obecnie któryś z braci Kaczyńskich" – skomentował.
Odgrzewany kotlet
Plotka więc ma się dobrze, choć jej źródło jest tylko jedno. Chodzi o doniesienia sprzed pięciu lat. To "Gazeta Polska" pisała wtedy, że rządzi nami chory prezydent. Według tamtego artykułu, Komorowski ma problemy z sercem, cierpi na miażdżycę, przez którą ma trudności z wypowiadaniem się i "czasami dziwnie się zachowuje". Ciekawe, że już wtedy pisano, że "stan Komorowskiego ciągle się pogarsza". Pojawiło się też dość absurdalne przypuszczenie, że ze względu na chorobę władza prezydenta faktycznie spoczywa w innych rękach. Chodziło o... Adama Michnika i Janusza Palikota.
Wtedy na pytania dziennikarzy odpowiedział rzecznik prasowy ówczesnego MSWiA, w którego szpitalu leczył się prezydent. Stwierdził, że "piastowanie funkcji państwowej nie pozbawia pacjenta powszechnego, przysługującego wszystkim, prawa do zachowania w tajemnicy charakteru udzielonych porad, ich częstotliwości, diagnozy oraz podjętego przez lekarza sposobu leczenia".
I taka jest odpowiedź na każde pytanie dotyczące czy to prezydenta, czy premiera, czy lidera partii opozycyjnej. Nie ma więc możliwości, by oficjalną drogą poznać prawdziwy stan zdrowia czołowego polityka. Jednocześnie nikt nie ma pretensji o nieoficjalne doniesienia – stąd opisywanie sytuacji zdrowotnej Kaczyńskiego czy Komorowskiego. Tyle że w przypadku tego drugiego "rewelacje" się po prostu zestarzały. Czy komentatorzy na prawicy przy każdych wyborach będą twierdzić, że "stan Komorowskiego ciągle się pogarsza"?
Poza tym, choć temat jest ciekawy, a dyskusja o dostępności informacji o zdrowiu polityków - szczególnie rządzących - była podejmowana, akurat z tej prawej strony sporo jest hipokryzji. Politycy i sympatycy PiS odrzucali przecież pomysł ujawnienia raportu o stanie zdrowia Lecha Kaczyńskiego. Ówczesna szefowa Kancelarii Prezydenta Anna Fotyga tłumaczyła, że "w Polsce nie ma zwyczaju sporządzania informacji o stanie zdrowia prezydenta i nie ma powodu, by taki raport publikować". Wypadałoby podobne standardy zastosować w przypadku Komorowskiego, zamiast wyciągać chorobę jako oręż w kampanii wyborczej.
Analizując wszystkie publiczne wystąpienia w ostatnim czasie obawiać się należy, jak sprawnie przez najbliższe 5 lat nowej kadencji Bronisław Komorowski wykonywać będzie swoje ustawowe obowiązki. Nastąpił zatem odpowiedni moment, aby jasno powiedzieć, że Polacy mają prawo poznać całą prawdę o stanie zdrowia Bronisława Komorowskiego.
"Gazeta Polska"
Ustaliliśmy, że u Bronisława Komorowskiego lekarze zdiagnozowali także początki innej niezwykle groźnej choroby – początki miażdżycy, potocznie nazywanej arteriosklerozą. Jedną z przyczyn jej powstawania jest zła dieta z dużą ilością mięsa i tłuszczu.