Sporo mówi się ostatnio o molestowaniu w pracy, ale oprócz afer i plotek sprawcy takich zachowań rzadko w Polsce ponoszą odpowiedzialność. – Prawo mamy niezłe, ale w praktyce staje się sloganem. Koniec końców ofiary pozostają ze swą bolesną prawdą same. Wolą więc milczeć – mówi w najnowszym "Newsweekowi" Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet.
Zjawisko częste, sprawiedliwość dla wybranych
Specjaliści zajmujący się pomocą ofiarom najlepiej wiedzą bowiem, że molestowanych w pracy jest znacznie więcej niż wskazywałoby tych średnio zaledwie kilkanaście procesów co roku wytaczanych. Do szukania sprawiedliwości w sądach molestowanych pracowników nie zachęcają też statystyki dotyczące odsetka skazanych sprawców. Przez minionych dziesięć lat winę udowodniono tylko... dwunastu.
Tymczasem "Newsweek" przytacza badania CBOS, według których aż około 33 proc. kobiet między 18. a 24. rokiem życia doświadczyło zachowań, które można zakwalifikować jako molestowanie seksualne. Tylko nieco lepiej wygląda sytuacja bardziej dojrzałych pań, w grupie wiekowej 25-34 lata z niechcianymi zachowaniami o tle seksualnym spotyka się 10 proc. z nich.
Wbrew stereotypom, molestowanie jest też problemem mężczyzn. W grupie wiekowej 18-24 problem ten dotknął ponad 8 proc badanych przez CBOS. Wśród panów w wieku między 25. a 34. rokiem życia uskarżało się na takie zachowania około 3 proc.
Sami sobie winni...?
Pomimo tego iż molestowanych znaleźć nietrudno, na walkę ze sprawcami molestowania decyduje się niewielka grupa osób. Najnowszy "Newsweek" zwraca uwagę, że zwykle zmniejsza się ona jeszcze nim molestujący ma okazję usłyszeć oskarżenie. Wiele ofiar, które głośno zaprotestują, chwilę później rezygnuje z walki, dowiadując się o słabości instytucji odpowiedzialnych za stosowanie teoretycznie dobrego i surowego prawa.
Tygodnik zauważa, że ofiarom nie pomaga też stereotypowe myślenie, według którego molestowani są sami sobie winni. Opinia społeczna zwykła obwiniać bowiem tych, którzy odważą się molestowaniu oprzeć i zarzucać im prowokowanie sprawców. Ofiary, które uległy presji seksualnej oskarżane są tymczasem o robienie kariery przez łóżko.
Jak tłumaczy "Newsweekowi" prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego Krzysztof Śmiszek, "pójście do sądu to ogromny koszt emocjonalny". – Ofiary molestowania wolą same zrezygnować z pracy niż uruchamiać lawinę, która częściej pochłania ofiarę niż sprawcę – stwierdza.