Binjamin Netanjahu przemawiał we wtorek w Kongresie Stanów Zjednoczonych. W swoim wystąpieniu premier Izraela podkreślił, że posiadający atomowe ambicje Iran stanowi "zagrożenie dla całego świata".
Przemawiając do kongresmenów, Netanjahu ostrzegł, że umowa dotycząca irańskiego programu atomowego, której warunki od wielu miesięcy są negocjowane przez przedstawicieli Iranu, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Chin, Rosji, Francji i Niemiec, może pomóc Teheranowi w wyprodukowaniu bomby, a nie zapobiec takiemu obrotowi spraw.
– Polityka Iranu zagraża istnieniu Izraela oraz światowemu pokojowi. W tym momencie Iran może ukrywać ośrodki, o których nie mamy pojęcia – przekonywał. Jak dodał, Teheran prowadzi "zabawę w chowanego" z inspektorami agencji atomowej, bo wciąż ma infrastrukturę niezbędną do uzyskania broni jądrowej.
Poza tym, jak podkreślił izraelski premier, dużym mankamentem negocjowanej umowy jest to, że restrykcje dotyczące irańskiego programu atomowego miałyby zostać zniesione już po 10 latach. – To mgnienie oka w życiu naszych dzieci – ocenił Netanjahu. Według niego dzięki temu Iran będzie mógł w krótkim czasie i "z pełną międzynarodową legitymacją" wejść w posiadanie broni nuklearnej.
Premier Izraela, który gościł w Kongresie na zaproszenie Partii Republikańskiej, podziękował przy tym Waszyngtonowi za okazywane wsparcie. Wtorkowe wystąpienie nie ucieszyło jednak Białego Domu, z którym Netanjahu nie konsultował przemówienia. Zdaniem administracji Obamy szef izraelskiego rządu dąży do zniechęcenia amerykańskiej opozycji do jakiejkolwiek porozumienia z Iranem. Prezydent Obama skomentował w rozmowie z dziennikarzami, że Netanjahu w swoim wystąpieniu "nie powiedział niczego nowego", a tym bardziej nie zaoferował "żadnej wykonalnej alternatywy" dla rozmów z Iranem, które są w toku.