Parę wiadomości, trochę ciekawostek, na koniec bardziej lub mniej śmieszny żart – tak brzmi przepis na medialny sukces. A przynajmniej tak by się mogło wydawać, sądząc po tym, że w lutym Teleexpress oglądało średnio 4,40 mln widzów - więcej niż jakikolwiek inny serwis informacyjny – a programowi stuknie niedługo 30 lat. Prawda jest jednak taka, że Teleexpress to nieco bardziej skomplikowany fenomen. Taki, który dawno wykroczył poza telewizję.
Program informacyjny ma niemal niezmienną formułę opracowaną w 1986 roku. Trwa ledwie 15 minut, a jego emisja ma dość niefortunną porę, bo przypadającą na powroty z pracy.Mimo to, każdego dnia jest podstawowym źródłem wiedzy dla ok. 15 proc. Polaków. Tak wskazały najnowsze badania oglądalności, które plasują Teleexpress na pierwszym miejscu w swojej kategorii.
Skromny serwis TVP1 zdecydowanie wyprzedził flagowe programy największych stacji. Realizowane z rozmachem "Wiadomości" czy "Fakty" mają o ponad pół miliona widzów mniej. Niewiele wskazuje na to, by miało się to zmienić. Teleexpress prowadzi w rankingach od wielu miesięcy, a jeśli traci widzów, to dużo wolniej niż konkurenci. Czasy się zmieniają, okoliczności i wydarzenia też, ale po prostu serwis o 17:00 na "Jedynce" się ogląda.
KULT POCIĄGU I SIEROCKIEGO
Dlaczego? Na pewno sporą rolą odgrywa siła przyzwyczajenia. Ludzie, szczególnie ci starsi i ze wsi, wracają z pracy do domu, włączają telewizor i oglądają Teleexpress. Wielu osobom rytm dnia wyznaczała i wciąż wyznacza publiczna telewizja. Teleexpress, Wieczorynka, Wiadomości (znane też jako "Dziennik"), Pogoda – kolejne punkty programu TV na stałe wpisały się w codzienną rutynę. Teleexpress jest w niej najbardziej trwałym elementem. Można zakładać, że niezależnie od tego, co będzie pokazywał, i tak zgromadzi przed telewizorem sporą widownię. Twórcy innych programów mogą tylko pomarzyć o tak zaangażowanym emocjonalnie i przywiązanym widzu.
– Na Teleexpressie wychowały się już dwa pokolenia. Siła przyzwyczajenia odgrywa swoją rolę. jeśli przyzwyczajamy się codziennego picia herbaty o 17, to będziemy ją pić czasami nawet mając coś lepszego do roboty. Tak jest często z oglądaniem tego programu – mówi naTemat Piotr Gembarowski, długoletni prowadzący Teleexpressu.
To przyzwyczajenie dodatkowo wzmacniają osobne elementy, które składają się na 15-minutowy serwis. Wiadomo, że jak Teleexpress, to nieśmiertelna czołówka z nadjeżdżającym pociągiem, specyficzna muzyczna "rubryka" Marka Sierockiego, a na koniec żarcik prowadzącego. Wymienione momenty zyskały status kultowych, nawet jeśli do ich jakości często są zastrzeżenia.
– Teleexpress oglądają najczęściej ludzie w przedziale wiekowym 40-60 lat. Wychowali się na tym programie, przyzwyczaili się do formuły i przypomina im się PRL. Wielkomiejska publika może pukać się w głowę, ale takich widzów jest bardzo wielu – przekonuje medioznawca prof. Wiesław Godzic.
INFORMACJE JAK STRZAŁY PISTOLETOWE
Krótko, zwięźle i na temat – to niepisana dewiza twórców Teleexpressu. Eksperci podkreślają, że właśnie forma opowiadania o wydarzeniach jest istotną częścią składową fenomenu Teleexpressu. Prezenterzy mówią hasłami, czego nie ma w żadnym innym serwisie.
– Treści jest mniej i przekazywana jest szybciej, jak strzały pistoletowe. Taka struktura jest bardzo ważna, tym bardziej, że nie wszyscy mają czas, by usiąść przed telewizorem i skupić się na przekazie. Teleexpress podaje to wszystko w bardzo przyswajalnej formie – twierdzi Godzic. Doskonale można to zobaczyć na przykładzie jednego z ostatnich wydań programu.
W materiale o ewakuacji szpitala w Toruniu dziennikarz mówi m.in.: "Ewakuacja była dla chorych wielkim zaskoczeniem. Zaczęła się wczoraj wieczorem", "Przerażone są rodziny chorych", "Nie wiadomo też dokąd przewieźć pacjentów", "Lekarze za całe zamieszanie winią dyrekcję". To wszystko. Materiał się kończy i właśnie takie hasła zostają w głowie.
– Dzięki dużej liczbie materiałów podanej w krótkim czasie widzowie mają wrażenie, jakby obejrzeli obszerny program i dowiedzieli się wielu rzeczy. To wyróżnia Teleexpress – komentuje Gembarowski.
INTERNET W TELEWIZJI
Nostalgiczna widownia, o której mówił prof. Godzic, raczej nie czerpie informacji z internetu, nie wchodzi na serwisy typu Joe Monster czy Wykop.pl. Teleexpress to coś w rodzaju ich telewizyjnego odpowiednika. Są wiadomości poważne, ciekawostki, absurdy, żarty – taki miszmasz zawsze cieszył się sporym zainteresowaniem. Tym bardziej, że część widzów jest zmęczona często nadętymi w formie materiałami z "Faktów" czy "Wiadomości".
Dodatkowo to, czym wyróżnia się Teleexpress, to mała dawka polityki. W jedynkowym serwisie o piątej rzadko natkniemy się na informacje o awanturach w Sejmie czy przepychankach między partiami. Na pierwszych miejscach dominują raczej tematy społeczne, dotyczące zwykłego obywatela.
"Bo nie występują w nim politycy. Bo nie zaczynają od zabójstw, zbrodni, katastrof, tragedii. Bo potrafią dowcipnie puentować. Bo nie szczują, nie szydzą i złośliwie nie komentują. Tak trzymajcie!" – podsumował w internetowym komentarzu jeden z widzów.
Stąd też nie mogą dziwić porównania np. do tabloidów. Gembarowski przekonuje, że właśnie takim, trochę bardziej ambitnym tabloidem, jest najchętniej oglądany serwis. - Można to różnie oceniać. To tak jak z muzyką, która jest lekka, łatwa i przyjemna. Ona schlebia powszechnym gustom, ale ich nie kreuje - zaznacza.
JAK W RODZINIE
Teleexpressu nie byłoby bez ludzi, którzy dają programowi swoje twarze. Maciej Orłoś czy Beata Chmielowska-Olech to osoby, które już zawsze będą z nim kojarzone. Styl, w jakim występują przez 15 minut dziennie, różni się od tego prezenterów innych serwisów. Mówią bez zadęcia, moralizowania, z uśmiechem na ustach.
– Sprawiają wrażenie, jakby zapraszali widza do rodziny Teleeexpressu. Ten specyficzny typ relacji udało się utrzymać przez lata. Skrócony dystans jest jedną z charakterystycznych cech programu – zaznacza prof. Godzic.
Medioznawca kończy jednak niepokojącym dla Teleexpressu wnioskiem. Sentymentalna, przywiązana, niewymagająca komentarzy i jasnych stanowisk widownia, nie jest wieczna. Najlepsza rodzina nie przetrwa, jeśli nie wychowa nowego pokolenia. – A co Teleexpress ma do zaoferowania młodym? Naprawdę niewiele. Bardzo dobre statystyki nie powinny przysłonić autorom takiej perspektywy – kwituje.
Widz jest niechętny, kiedy tłumaczy mu się rzeczywistość, wchodzi w polemikę z jego poglądami. Twórcy Teleexpressu uznają, że ma prawo do swoich poglądów, mimo że można je uważać za niewyrobione. Z jego punktu widzenia wartością jest to, że Teleexpress unika pouczania.