Chyba nie tak Władimir Putin wyobrażał sobie europejskie efekty rozpętanego przez niego konfliktu na Ukrainie. Wydawało się, że będzie to dla niego idealna okazja do osłabienia Unii Europejskiej i udowodnienia, że nie ma na Starym Kontynencie solidarności. Tymczasem wygląda na to, że Kreml własnie wydatnie pomógł przyspieszyć decyzję o powstaniu wspólnej unijnej armii.
Wreszcie czas na decyzję?
- Posiadając własną armię Unia Europejska mogłaby wiarygodnie reagować na przypadki zagrożenia pokoju w krajach należących do Unii Europejskiej lub w sąsiadujących z UE - oznajmia na łamach niemieckiego "Welt am Sonntag" szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Jeden z najbardziej wpływowych unijnych polityków nie ukrywa też, że zakończenie wieloletniej dyskusji nad wspólnymi unijnymi strukturami obronnymi i przejście wreszcie od słów do czynów, to odpowiedź na agresywną politykę zagraniczną Rosji.
Dlaczego tym razem odpowiednie decyzje wreszcie mogą zapaść? Do od dawna entuzjastycznie nastawionych do tego pomysłu stolic z Europy Wschodniej wreszcie dołącza Berlin. - Wspólna unijna armia to pomysł bardzo na czasie - mówi niemieckim mediom Norbert Röttgen, szef komisji spraw zagranicznych Bundestag. - Nasze zdolności obronne pozostają nieadekwatne w stosunku do Rosji, tak długo jak utrzymujemy małe, krajowe armie - podkreśla Niemiec.
"Autonomiczne interwencje poza granicami Europy..."
"Welt am Sonntag" zwraca uwagę, że mocne stanowisko zaprezentowane przez Junckera prawdopodobnie jest odpowiedzią na raport opracowany przez grupę ekspertów pod kierownictwem byłego wysokiego przedstawiciela Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa i byłego sekretarza generalnego NATO Javiera Solany, w którym zaleca się stworzenie nowej europejskiej strategii bezpieczeństwa.
Solana i jego współpracownicy zwracają uwagę, iż Unia Europejska w obecnych warunkach powinna możliwie szybko zwiększyć swoje "zdolności polityczne i wojskowe do prowadzenia autonomicznych operacji interwencyjnych poza granicami Europy". Czyli mówiąc wprost, stworzyć niezależne od NATO struktury, których ewentualne działanie będzie zależało jedynie od szybkich decyzji podejmowanych w Brukseli, a nie w amerykańskim Kongresie.