To, że prawica żyje we własnym świecie już nikogo nie dziwi. Jednak przejawy tak jaskrawego odklejenia od rzeczywistości jak obwoływanie Andrzeja Dudy prezydentem-elektem to novum. Publicyści z mediów związanych z PiS popadają w hurraoptymizm, którego nie podzielają nawet sztabowcy kandydata PiS na prezydenta.
Do wyborów zostało niemal dziewięć tygodni, a najważniejsza będzie końcówka - ostatnie kilkanaście dni. W tym czasie wszystko może się zdarzyć, bo kampania jest po to, by przekonywać nieprzekonanych. Jednak to, co obserwowaliśmy dotychczas, to dopiero przygrywka do właściwej rozgrywki. To prawda, rundę wstępną wygrał Andrzej Duda. Ale to nadal za mało, by wieszczyć jego zwycięstwo.
Wbrew sondażom
Oczywiście otoczenie Bronisława Komorowskiego również zbyt wcześnie koronuje swojego szefa. Ale rozdźwięk między oczekiwaniami a rzeczywistością jest tutaj znacznie mniejszy. Bo ostatni sondaż IPSOS daje urzędującemu prezydentowi 49,7 proc. głosów - dystans do magicznej bariery 50 proc. to błąd statystyczny. W tym samym sondażu Duda ma 28 procent.
Jednak podstawowa różnica jest taka, że prezydent dopiero zaczyna swoją kampanię - jego konwencja wyborcza odbyła się miesiąc później niż analogiczne wydarzenie z udziałem Andrzeja Dudy. Poza tym kandydat PiS swój akces do wyścigu zgłosił już 11 listopada, Komorowski dopiero 4 lutego. Przez ten czas były minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego nie próżnował - jeździł po Polsce, na święta przygotowano spot z jego udziałem.
Za wcześnie, by przesądzać
W takich warunkach normalne było to, że uśpiony Komorowski tracił, a aktywny Duda zyskiwał. Jednak już pierwsze dni kampanii Komorowskiego "na poważnie" pokazują, że dla PiS zaczęły się schody. Bo prezydent przyciąga znacznie większą uwagę mediów niż kandydat PiS. Obaj panowie nie są wulkanami charyzmy, ale Komorowski ma chociaż swoje wpadki. "Nie ważne jak mówią, ważne, żeby nie przekręcali nazwiska".
Tymczasem sympatyzujące z prawicą media przekonują, że kampania wyborcza Andrzeja Dudy to prosty marsz po zwycięstwo. Tak obwieścił na poprzedniej okładce tygodnik "Do Rzeczy". I to pomimo tego, że treść artykułów w nim zawartych wcale tak stanowcza nie jest. Już w odpowiedzi na pierwsze pytanie socjolog Jarosław Flis zastrzega, że media wyostrzyły jego tezę i wcale nie sądzi on, że Duda na pewno wygra wybory, a jedynie, że jest to teoretycznie możliwe.
Gorące głowy publicystów
Tak samo tekst o kampanii Andrzeja Dudy nie przyznaje mu miejsca w Belwederze. Kamila Baranowska oczywiście chwali pierwszy etap kampanii kandydata PiS. Ale nawet wypowiadający się w tekście rzecznik PiS Marcin Mastalerek studzi emocje.
Sztab mówi: spokojnie
To rozsądne podejście, bo każdy sztab musi wyważyć swoje oczekiwania między brakiem nadziei a hurraoptymizmem. Musi dawać perspektywy wygranej, ale też zastrzegać, że nic nie jest darowane, że trzeba o wygraną walczyć. Dlatego takie głosy, jak ten Wojciecha Jasińskiego są odosobnione wśród polityków PiS. – Jestem przekonany, że Andrzej Duda wygra te wybory! – obwieszcza były minister skarbu. Równie odważne (i równie na wyrost) tezy stawia prof. Zdzisław Krasnodębski.
Fakty po stronie Komorowskiego
Jeszcze bardziej gorące głowy ma część prawicowych komentatorów na Twitterze. Tam każdy kolejny sondaż, który pokazywał, że Komorowski ma już nie 60 proc., ale "tylko " 57 proc. poparcia był przyjmowany z entuzjazmem. Na jego podstawie wyciągano wnioski, że Komorowski będzie już tylko tracił, a Duda tylko zyskiwał. Takie zaklinanie rzeczywistości raczej nie świadczy dobrze o autorach tych opinii.
Szerząc taką propagandę sukcesu jednej ze stron wbrew wszystkim faktom prawicowi dziennikarze stawiają się w roli sztabowców PiS. Bo odważne tezy są w publicystyce cenione, ale tylko wtedy, jeśli mają jakiekolwiek oparcie w realiach. Przyznawanie wygranej Andrzejowi Dudzie takiego oparcia jeszcze nie ma.
Starcie Platformy z PiS odbędzie się także w wyborach prezydenckich, zderzą się wyraziści kandydaci, a II tura jest pewna i kampania już trochę toczy się w drugiej turze. Andrzej Duda dokonał detronizacji Bronisława Komorowskiego - to już są wybory, a nie „przyjęcie”, że pan prezydent zostaje na drugą kadencję.Czytaj więcej
Fragment audycji w Polskim Radiu
Marcin Mastalerek
Mamy świadomość, że to dopiero początek, nie ma u nas nadmiernej ekscytacji, wbrew temu, co sądzą niektórzy. Konwencja była ważna, ale najważniejsze są tak naprawdę ostatnie dwa–trzy tygodnie kampanii i do nich się już przygotowujemy.
Źródło: "Do Rzeczy"
prof. Zdzisław Krasnodębski
Druga tura wydaje się już prawie pewna. Jeżeli różnica między kandydatami będzie się zmniejszała w dotychczasowym tempie, to Andrzej Duda będzie kolejnym prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej.Czytaj więcej