Konflikt Rosji z resztą świata pogłębia się. Amerykanie wysyłają na Łotwę 120 czołgów, Brytyjczycy się aktywizują, a Polska... dalej jest spokojna, bo przecież jesteśmy w NATO. Prawda jest jednak taka, że zwykli Polacy czują się zaniepokojeni i coraz częściej samodzielnie zgłaszają się na szkolenia wojskowe. Generał Bogusław Pacek w rozmowie z naTemat przekonuje, że należy zacząć szkolenia u podstaw i jak najszybciej przywrócić do szkół przysposobienie obronne.
Jest potrzeba
O tym, że przywrócenie PO do szkół jest pomysłem wartym rozważenia mówił nawet przed kilkoma dniami wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. – Nie wiązałbym tego jednak z obecną atmosferą – zapewiał szef MON w TVN 24.
Doradca ministra obrony gen. Bogusław Pacek uważa, że doświadczenia ostatnich lat wskazują na potrzebę podjęcia w szkołach ponadgimnazjalnych nie tylko zagadnień związanych z edukacją bezpieczeństwa, co obecnie jest realizowane również w gimnazjach, ale także edukacji dotyczącej obronności.
Gen. Pacek podkreśla, że szkoły potrzebują większego wsparcia materiałowego w zakresie pomocy naukowych, a także korzystania ze strzelnicy, gdzie uczniowie uczuliby się obsługi karabinku sportowego KBKS. – Dzisiaj 356 szkół w Polsce posiada klasy mundurowe. Jest ich już około 1700, a nowe powstają jak grzyby po deszczu. Młodzież wykupuje mundury wojskowe na własny koszt i uczestniczy czynnie w szkoleniu związanym z obronnością. Robią to po zajęciach oraz w soboty – mówi
PO jeszcze w tym roku?
Zdaniem gen. Packa, to zainteresowanie szkoleniami wśród młodych ludzi oraz ich chęć szkolenia obronnego mogłaby być lepiej zagospodarowana.
– To wymaga przygotowania, ale można by przywrócić zajęcia z przysposobienia obronnego w 2016 roku – uważa doradca ministra obrony.
Bogusław Pacek ocenia dziś, że odejście od zajęć z przysposobienia obronnego nie wyszło nam na dobre. Zauważa, że podobne zajęcia są również bardzo potrzebne także na uczelniach wyższych. – To kolejny problem. Należy pomyśleć o szkoleniu wojskowym wśród studentów, ale w innej, bardziej ciekawej i przydatnej niż kiedyś formie dla absolwentów studiów wyższych – mówi gen. Pacek.
Pytanie tylko, jak miałyby wyglądać zajęcia z przysposobienia obronnego, dostosowane do współczesnych wyzwań. Te, które pamiętamy ze szkoły, bardzo często budzą uśmiech na twarzy, bo stanowiły raczej zabawę i oddech od pozostałych lekcji niż faktyczne przygotowanie do obrony. Filmik poniżej pokazuje zaś, jak mogłyby wyglądać lekcje PO.
Polacy, którzy mieli w szkole zajęcia z przysposobienia obronnego wspominają je z pewnością inaczej, niż Rosjanie. – Z lekcji PO zapamiętałem dwie rzeczy: naukę posługiwania się kompasem i zakładania masek gazowych. I tyle, nie pamiętam o czym mówił nam nauczyciel – mówi 24-letni Piotrek z Rzeszowa.
Trzeba uczyć strzelenia
Mariusz Lewandowski przez 31 lat prowadził zajęcia z przysposobienia obronnego w Liceum Ogólnokształcące im. Wincentego Pola w Czersku. On również twierdzi, że ten przedmiot powinien jak najszybciej powrócić do szkół ponadgimnazjalnych. – Reforma, którą wprowadzono w roku szkolnym 2009/2010 była od początku pomyłką – mówi.
Jak mówi były nauczyciel PO, program nauczania został zbyt mocno okrojony. Wśród największych błędów wymienia rezygnację z nauki strzelania. Rzeczniczka ministerstwa edukacji, Joanna Dębek, tłumaczy, że nauka strzelania może odbywać się także w ramach zajęć, które zastąpiły PO (edukacja dla bezpieczeństwa), ale jest to decyzja nauczyciela.
– Biorąc pod uwagę okoliczności, przysposobienie obronne powinno jak najszybciej wrócić – mówi nauczyciel, według którego można by to zrobić jeszcze w tym roku, choćby przy wykorzystaniu dawnych programów nauczania.
Lewandowski przyznaje jednak, że zajęcia z PO które pamiętamy, nie do końca wyglądały tak, jak powinny. Aby to zmienić, należałoby przede wszystkim doposażyć szkoły w aktualny sprzęt. – Prawdę mówiąc, ćwiczyliśmy na sprzęcie, który od dawna nie funkcjonuje, między innymi na maskach przeciwgazowych – mówi.
W pobliżu szkoły, w której uczy Mariusz Lewandowski, nie ma strzelnicy z prawdziwego zdarzenia, a placówka pozbyła się już własnej broni sportowej. – Była zdezelowana i nie można było w pełni bezpiecznie z niej korzystać. Ale w okolicach są jednostki wojskowe i to w nich można by organizować szkolenia, choćby w ramach zajęć weekendowych, które nie obciążałyby finansowo uczniów – mówi doświadczony nauczyciel.
Przeznaczenie choćby minimalnej liczby godzin, jednej lub dwóch w tygodniu, na tę tematykę, podniosłoby wiedzę i świadomość obronność młodych Polaków, ale także wyszłoby naprzeciw zapotrzebowaniu młodego pokolenia. Zarówno uczniowie jak i nauczyciele na każdym kroku zgłaszają takie potrzeby.