Godz. 6:45. Jestem na dworcu Warszawa Wschodnia, z którego dziś razem z drużyną konduktorską PKP Intercity pojadę pociągiem Express InterCity Premium nr 1401 z Warszawy do Katowic.
W hali głównej dworca czeka na mnie ubrany w elegancki mundur i z tabletem w dłoni Grzegorz Malczewski – konduktor i mój przewodnik po kolejarskim świecie. Razem idziemy do kasy dopłat konduktorskich odebrać kasę mobilną, dzięki której w pociągu Pendolino można skanować bilety (zakupione przez internet oraz poprzez aplikacje mobilne) czy zrealizować transakcję, np. dopłatę do pierwszej klasy. Konduktor sprawdza też, czy ma przy sobie latarkę, klucz konduktorski (tzw. kwadrat) oraz gwizdek. Wszystko jest. – A do czego służą wam te tablety? – pytam.
Kiedy tak rozmawiamy, podchodzi do nas Renata Świderska, kierownik pociągu. Idziemy na peron, na który zaraz wjedzie Pendolino. Pociąg do kursu z pasażerami przygotowywany jest na stacji postojowej Warszawa Grochów, a Dworzec Wschodni to pierwsza stacja, na której wsiadają podróżni. Tutaj też pracę rozpoczyna drużyna konduktorska.
Uwaga! Odjazd!
Przy Pendolino witamy się z drugim konduktorem, Robertem Trepką. Do odjazdu jeszcze kwadrans, ale już wsiadają pierwsi podróżni. Konduktorzy pomagają wnosić bagaże, wskazują miejsca, udzielają informacji. Kierownik pociągu odbiera od maszynisty dokumentację pociągu, np. książkę pokładową czy raport z jazdy.
„Szanowni Państwo, do odjazdu zostały 3 minuty. O pozostanie w pociągu prosimy pasażerów, którzy już posiadają bilet na przejazd” – przez głośniki w wagonach słychać głos Grzegorza Malczewskiego. Punktualnie o godzinie 7:28 kierownik pociągu podaje sygnał gotowości do odjazdu. W stolicy zatrzymujemy się jeszcze na dwóch stacjach: Warszawa Centralna i Warszawa Zachodnia. Najwięcej pasażerów wsiada na Dworcu Centralnym.
Za Warszawą drużyna konduktorska zaczyna sprawdzać bilety. I jest jeden gapowicz. Płaci grzecznie opłatę dodatkową za brak ważnego biletu i jedzie dalej. Pociąg się rozpędza i część drogi pokonujemy z prędkością 200 km na godzinę.
Centrum dowodzenia
Na pokładzie Pendolino jest mały przedział konduktorski, zlokalizowany zaraz obok strefy restauracyjnej WARS. Łatwo go minąć. Ale to tutaj Renata Świderska ma swoje centrum dowodzenia.
Znajduje się tu monitor, na którym widać, co dzieje się w każdej z części pojazdu. Wyświetlają się także informacje o temperaturze w poszczególnych członach składu, którą stąd można regulować. Tak samo można przyciemnić światło. – W wagonie nr 7 nie ma pasażerów, więc przyciemniamy – Renata Świderska wybiera opcję na monitorze. Z przedziału konduktorów załoga pociągu przekazuje podróżnym także wszelkie komunikaty.
Tutaj też widać, gdzie w pociągu ktoś nacisnął guzik bezpieczeństwa. – W sytuacjach, gdy pasażer np. źle się poczuje, wciska guzik i dostajemy sygnał, że potrzebuje pomocy. Mieliśmy też takiego podróżnego, który chciał sprawdzić, czy ktoś przyjdzie i nacisnął ten alarm z ciekawości – opowiada kierownik pociągu.
– A te książki, notesy, które leżą na pulpicie? – pytam. – To dokumentacja pociągowa. Muszę wypełnić ją w trakcie służby – wyjaśnia Renata Świderska. – Jest tu książka pokładowa przypisana konkretnemu składowi. W niej zamieszcza się wszystko, co dzieje się w pociągu, np. że jest usterka czyścika do butów lub, że pasażer poczuł się źle i na jednej ze stacji trzeba było wezwać pogotowie ratunkowe. Oprócz tego są też dokumenty, w których zapisuje się m.in. czas przejazdu, różne raporty, wykaz pracy maszynisty i to, co działo się na trasie tego konkretnego przejazdu. Wszystkie dane z wersji papierowej kierownik pociągu wprowadza jeszcze do aplikacji na tablecie. – W niedalekiej przyszłości już wszystkie dokumenty będą w wersji elektronicznej – mówi Grzegorz Malczewski.
Każdy dzień jest inny, dlatego tu pracuję
Podróż mija spokojnie, mam więc czas, aby porozmawiać z drużyną o ich pracy. Grzegorz Malczewski konduktorem PKP Intercity jest od trzech lat. – Tu każdy dzień, każda służba jest inna. Uwielbiam podróżować i jeszcze robię to w pracy – mówi. Ulubiona trasa? Chyba ta z Warszawy do Krakowa.
Robert Trepka (na kolei 13 lat) dodaje, że siedzenie za biurkiem czy zajęcia przewidywalne i powtarzalne to nie jego bajka. On woli, jak coś się dzieje, a wiadomo – gdzie są różni ludzie, to i różne sytuacje. Niedawno mieliśmy pasażera, który pierwszy raz jechał Pendolino i bardzo mu się podobało. Chciał nawet, żebym mu zrobił zdjęcie jego telefonem i w wolnej chwili opowiedział, co gdzie w pociągu się znajduje. Moim zdaniem zawsze dobrze jest z podróżnym spokojnie i życzliwie porozmawiać. I właśnie kontakt z klientem jest dla mnie w tej pracy najważniejszy – mówi. – Zwłaszcza, że osoby podróżujące Pendolino, w większości są zadowolone i chwalą wygodne warunki, ciszę, szybki czas przejazdu. Czasem zdarzy się, że i nas pochwalą – dodaje.
Kiedyś bała się pociągów
Renata Świderska w zawodzie pracuje więcej niż obaj koledzy po fachu razem wzięci, bo aż... 27 lat! Zresztą, nie ona jedna w rodzinie związana jest z koleją.
Opowiada, że jako nastolatka bała się pociągów. Ale gdy skończyła liceum i szukała pracy, przeczytała w gazecie, że kolej ogłasza nabór do nowych drużyn konduktorskich. Zgłosiła się. No i została. Od tego czasu całe jej życie związane jest z koleją. Jej mąż też jest kierownikiem pociągu. Czy pamięta jakieś wyjątkowe zdarzenie ze swojej pracy? Tyle ich było! Najmilej wspomina list od podróżnego, który przysłał podziękowania za to, że mu pomogła. – W pociągu zdarzają się różne sytuacje i do każdego podróżnego trzeba podejść indywidualnie – wyjaśnia.
Jak zostać konduktorem?
Konduktor musi przede wszystkim lubić ludzi, być życzliwy, otwarty i dobrze, by miał poczucie humoru. Dobry kontakt z innymi to podstawa tej pracy. Ważne jest również odpowiedzialne podejście i umiejętność zachowania zimnej krwi w różnych trudnych sytuacjach – w końcu to drużyna konduktorska bierze odpowiedzialność za bezpieczeństwo pasażerów na pokładzie. Co kilka lat przewoźnik organizuje nabory. Ostatni był we wrześniu ubiegłego roku. Pierwsza rozmowa rekrutacyjna była po angielsku, następny był test z geografii oraz matematyki. A potem jeszcze trzymiesięczny kurs konduktorski.
Tekst powstał we współpracy z Grupą PKP.
Reklama.
Grzegorz Malczewski
Mamy w nich wgrane tzw. elektroniczne teczki konduktorskie zawierające wszystkie informacje, które powinien wiedzieć konduktor, np. całą naszą ofertę, taryfy, ulgi. Jak czegoś nie jestem pewien, to dzięki kilku kliknięciom sprawdzam to. Na co dzień pomocny jest też rozkład jazdy, który na bieżąco jest aktualizowany. Dzięki temu wiem, w którym miejscu jest dany pociąg. Jak jakiś pasażer przesiada się do innego pociągu, to mogę sprawdzić czy jedzie on zgodnie z rozkładem.
Renata Świderska, kierownik pociągu
Ta praca daje dużą swobodę. Grafiki służb ustalane są co miesiąc. Pojedyncza służba nie może trwać dłużej niż 12 godzin. Dziś mamy 8 godzin pracy – po powrocie do Warszawy, ok. godziny 15, kończymy. A później jest czas dla rodziny.