10 tys. kilometrów kwadratowych. Cztery miliony mieszkańców. Liban. Położenie między Syrią i Izraelem nad Morzem Śródziemnym sprawia, że ten maleńki kraj na Bliskim Wschodzie jest łakomym kąskiem dla fundamentalistów z Państwa Islamskiego. Bejrut to ostatni bastion. Jeśli upadnie, dżihadyści będą w stanie kontrolować cały Bliski Wschód, a Europa zostanie zupełnie odsłonięta.
Geograficzne położenie Libanu na swoistym skrzyżowaniu Wschodu i Zachodu sprawia, że kraj ten ma wyjątkowe znaczenie zarówno dla terrorystów spod znaku IS, jak i dla Europy. Poza tym, jak wyjaśnia australijski dziennikarz libańskiego pochodzenia Nahed Abuzeid, Liban jest całkowitym zaprzeczeniem wszystkiego, co dla Państwa Islamskiego stanowi istotę tego quasi politycznego bytu.
To zdanie podziela ekspert ds. terroryzmu z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas Andrzej Mroczek.
W styczniu ubiegłego roku fora internetowe związane z IS w Iraku i Syrii rozpowszechniały nagraną przemowę Abu Sayyafa al-Ansariego, w której deklarował on ekspansję Państwa Islamskiego na terytorium Libanu.
"Wkrótce zapłonie też Liban"
Mniej więcej w tym samym czasie wysoko postawiony w strukturach dżihadysta rozmawiał na Skypie z libańskim dziennikiem "Al-Akhbar". Powiedział wówczas, że „ich wojna nie będzie już więcej ograniczona do Syrii”. – Wkrótce zapłonie też Liban (…) Przerwy czasowe między atakami na południowych przedmieściach Bejrutu będą coraz krótsze, zaś tempo samobójczych ataków wzrośnie – mówił.
Dla sunnickiego IS szyicki Hezbollah to wróg numer jeden. W jednym ze swoich przemówień po ataku na redakcję „Charlie Hebdo” w styczniu tego roku lider libańskiego Hezbollahu szejk Hasan Nasrallah powiedział, że „brudnymi, brutalnymi i nieludzkimi czynami te grupy przynoszą ujmę prorokowi i muzułmanom bardziej, niż robili to ich wrogowie (...), bardziej niż książki, filmy i karykatury, które obrażały proroka”. Dodał, że to najgorsze działania w historii, szkodzące prorokowi Mahometowi.
Racja bytu Libanu
Jednym z produktów ubocznych wojny, która trwała w Libanie od 1975 do 1993 roku, są głębokie podziały polityczne i religijne, które pocięły kraj wzdłuż i wszerz. Chodziło zarówno o różnice między chrześcijanami a muzułmanami, szyitami a sunnitami oraz relacje na linii Damaszek-Bejrut. Podczas gdy jedni aktywnie protestowali przeciwko roli Syrii jako hegemona regionu, inni uważali, że między Damaszkiem a Bejrutem możliwe są partnerskie relacji, co oczywiście nie mogło podobać się Syryjczykom i ich sprzymierzeńcom. Z powodu wojennego bagażu Liban został podzielony; od tej pory jednak przesunął się środek ciężkości. Od tej pory podziały religijne zostały wyparte przez te polityczne i doktrynalne. – Chodziło właściwie o definicję Libanu i jego „raison d'etre”, rację bytu – mówi Nahed Abuzeid.
Owa „racja bytu” dla IS oznacza raczej wymówkę, by zepchnąć kraj w niebyt. Dla nich bowiem najistotniejszy jest fakt, iż Liban to ojczyzna Hebzollahu, największego wroga sunnitów walczących w szeregach Państwa Islamskiego. Z tego powodu ataki na Liban spowodowałyby wzrost popularności IS w kręgach dżihadystów w Syrii i innych krajach. Dla maszyny propagandy terrorystów byłby to ogromny sukces.
Sytuacja jest bardzo złożona i dynamiczna.
Ekspert dodaje, że ci ostatni prowadzą na terenie Libanu intensywną propagandę i rekrutację wśród blisko miliona syryjskich uciekinierów. Niebezpieczny jest też fakt, że liczne mniej radykalne bojówki islamistyczne operujące w ramach szczepów u boku Frontu al-Nusra, mające swoje bazy wypadowe na pograniczu libańsko-syryjskim, w ostatnim czasie masowo przechodzą lub są podporządkowywane IS.
– W ostatnim okresie przysięgę wierności złożyło blisko 800 mężczyzn. Nie jest tajemnicą, że w tym regionie PI rośnie w siłę a Front al-Nusra przeciwnie, jest sparaliżowany przez brak środków od ich popleczników z Al. Kaidy – dodaje Mroczek. Dlatego nie są czcze komunikaty IS o gotowości ofensywy w Libanie. Jak podkreśla Andrzej Mroczek, jeśli przełamana zostanie libańska obrona na granicy z Syrią, oddziały IS, wspierane przez wewnętrzne ruchy sunnickie, zaleją terytorium Libanu.
Liban to więcej niż kraj. Liban to misja Obecnie mało prawdopodobne jest, by rząd w Bejrucie formalnie zwrócił się do koalicji antyterrorystycznej o pomoc w prowadzeniu nalotów lub wsparcia lądowego – a to ze względu na sprzeciw silnego, wspieranego przez Iran Hezbollahu. – Rząd Libanu wspierany jest przez państwa zachodnie, w tym USA i Francję, poprzez dostarczanie środki finansowych i militarnych, ale na bezpośredni udział zachodniej koalicji w obronie Libanu przed PI nie ma obecnie co liczyć – dodaje Andrzej Mroczek.
Wyzwania są duże. Jeśli IS opanuje terytorium Libanu lub jego część, zyska unikalnie położoną bazę do ekspansji na kraje basenu Morza Śródziemnego. Ogromny problem będzie miał Izrael. Rozbity Hezbollah i załamanie się armii libańskiej oznaczać będzie destabilizację dla wielu krajów Bliskiego Wschodu. Andrzej Mroczek uważa, że jeśli PI utrzyma dotychczasową kondycję militarną, propagandową i rekrutacyjną, w najbliższym czasie wzrośnie zagrożenie terrorystyczne nie tylko w krajach basenu Morza Śródziemnomorskiego, ale na całym kontynencie europejskim. Ekspert podkreśla jednak, że taki czarny scenariusz jest mało prawdopodobny z uwagi na dobry stan doskonale wyszkolonej armii, wsparcie państw zachodnich oraz, w przypadku Hezbollahu – Iranu.
Liban to więcej niż kraj. Liban to misja – te słowa Karola Wojtyły, które wypowiedział podczas swojej wizyty w tym kraju, dziś są bardziej aktualne niż kiedykolwiek.
Reklama.
Nahed Abuzeid, australijski dziennikarz pochodzenia libańskiego
Kulturowe zróżnicowanie Libanu oraz jego tradycja demokratyczna (choć kilka razy okazała się zawodna) są świadectwem, że wartości religijne i obywatelskie mogą istnieć obok siebie. Wreszcie poziom edukacji, umiejętności i intelekt Libańczyków, zwłaszcza młodych, czyni z Libanu istotny cel dla tych, którzy chcą wykorzenić swobodę myśli, wolności obywatelskie oraz różnorodność.
Andrzej Mroczek, Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas
Obawy Libańczyków, ale też bliższej i dalszej im społeczności międzynarodowej, że ich kraj może stać się następnym celem samozwańczego Państwa Islamskiego, są jak najbardziej uzasadnione. Terytorium Libanu wpisuje się w ideologiczne i doktrynalne założenia sunnickich fundamentalistów wizji jednego państwa wyznaniowego (wraz z Irakiem i Syrią).
Opozycji sunnickiej brakowało chęci i zdolności skutecznego przeciwstawienia się polityce szyickiego Hezbollahu. Z chwilą ekspansji organizacji Państwo Islamskie na terenie Syrii i Iraku, dotychczas bierne libańskie komórki sunnickie, nie mające nawet organizacyjnego związku z PI, uaktywniły się i rozpoczęły walkę od wewnątrz torując drogę dla sunnickiego ruchu dżihadystycznego.
Andrzej Mroczek, Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas
Oprócz nasilających się zamachów terrorystycznych wewnątrz kraju inicjowanych przez PI, dochodzi do poważnych akcji zaczepnych na granicy z Syrią. W chwili obecnej obserwujemy –wydawałoby dotychczas kuriozalne – alianse w obronie granicy. Libańskie siły rządowe wspierane są oddziałami Hezbollahu, te z kolei chrześcijańskimi grupami zbrojnymi, a jeszcze swojego przestępczego narkotykowego imperium w dolinie Bekaa strzegą zorganizowane grupy przestępcze przed inwazją dżihadystów z Państwa Islamskiego.