"Służba" wraca do polskich domów. Polscy Carringtonowie płacą nawet 9 tys. zł miesięcznie
"Służba" wraca do polskich domów. Polscy Carringtonowie płacą nawet 9 tys. zł miesięcznie Everett Collection / Shutterstock.com
Reklama.
W Polsce jest coraz więcej rodzin, które wymagają "pomocy domowej z zamieszkaniem". – Słowo "służba" nie kojarzy się najlepiej i nie jest już używane – mówi Agnieszka Dudek, prowadząca Agencję Personelu Domowego. Dziś jest to "pomoc domowa z zamieszkaniem". Tak naprawdę wciąż jednak chodzi o to samo - pomoc przy gotowaniu, sprzątaniu, zajmowaniu się dziećmi.
Agnieszka Dudek

W XX-leciu międzywojennym taka pani mieszkała w domu niemal od zawsze - z dziada pradziada. Myślę, że możemy obserwować zaczątki czegoś podobnego.

Moja rozmówczyni dostrzega trend w stronę zatrudniania całodobowej pomocy domowej. – Bardzo często otrzymujemy zlecenia na wyszukanie pomocy domowej 24 godziny na dobę – stwierdza. Najczęściej ich właściciele mają bardzo duże apartamenty lub domy, niekoniecznie pod Warszawą. Bywają to również rezydencje z dala od cywilizacji, gdzie po prostu trudno byłoby się codziennie rano dostać.
logo
romakoma / Shutterstock.com
Dobre zarobki gwarantowane
Nie trudno zgadnąć, że pracodawcami, czy też właścicielami "pałaców" są osoby zamożne, które bardzo dużo pracują. Często nie ma ich w domu, który jest duży i wymaga sporej, ciągłej opieki.
Agnieszka Dudek

Osoby wykonujące ten zawód bardzo często wyjeżdżają do domu raz w miesiącu, lub raz na półtora miesiąca na tydzień. To się wtedy fajnie sprawdza, bo zarówno oni jak i domownicy mogą od siebie nawzajem odpocząć.

Dlaczego ktoś godzi się na tak absorbującą pracę? – W imię... pieniędzy – mówi Agnieszka Dudek. – Taka płaca jest o wiele lepiej płatna niż ta ośmiogodzinna na tzw "dochodne". Najczęściej decydują się na nią osoby samotne, ewentualnie takie, które odchowały już dzieci i nie mają bagażu rodzinnego, do którego muszą wracać – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Wynagrodzenie za pomoc domową z zamieszkaniem kształtuje się od 3, 5 tys. zł. miesięcznie. – Raz pracodawca zaoferował nawet 9 tys. zł. Było to wynagrodzenie dla małżeństwa, które oprócz pensji otrzymało apartament z osobnym wejściem, kominkiem i w pełni wyposażoną kuchnią. Była to kwota netto wypłacana na umowę o pracę – mówi Dudek.
Krzysztof Inglot z firmy WORK service zauważa, że jeszcze kilka lat temu nie mogliśmy nawet marzyć o pomocy domowej z zamieszkaniem. – Znaliśmy te sytuacje tylko z filmów i seriali, i to tych opowiadających o rodzinie Carringtonów. Ale polskie społeczeństwo się bogaci i w tej chwili jest zapotrzebowanie na opiekę wszelkiego rodzaju – mówi Inglot.
Tu nie ma gender
Każde zlecenie jest nieco inne. Niemal zawsze pomocą domową z zamieszkaniem są panie. Często ich praca zaczyna się o wczesnych godzinach porannych, a kończy dopiero po kolacji. Zajmują się absolutnie wszystkim, włącznie z nadzorem nad hydraulikiem. Czasem są to również osoby, które organizują pracę innych zatrudnionych w rezydencji - ogrodnika, kierowcy, opiekunki do dzieci, pani sprzątającej czy kucharza.
logo
Syda Productions / Shutterstock.com
Najczęściej mają jasno wyznaczone obowiązki, z godzinną bądź dwugodzinną przerwą w ciągu dnia, którą mogą wykorzystać tak, jak chcą. – Zdarzają się domy, w których zatrudnia się kilka takich osób, choć nie jest to jeszcze często spotykane zlecenie. Czasami zatrudnia się nawet małżeństwo, które dzieli się kompetencjami. Typowo "męskimi" sprawami zajmuje się pan, a tymi sprzątająco-gotującymi pani – wyjaśnia Agnieszka Dudek.
Najczęściej pomoc domowa mieszkająca ze swoimi pracodawcami prędzej czy później staje się członkiem rodziny. Żyją problemami domu, począwszy od dzieci, a skończywszy na psie, z którym trzeba pójść do weterynarza. – Czasem uczestniczą w rozwodach, czasem w narodzinach kolejnych dzieci. Po pewnym czasie trudno byłoby im powiedzieć, że są tylko od sprzątania, a reszta ich nie dotyczy – mówi właścicielka Agencji Personelu Domowego. Tym bardziej ważne jest, aby pomoc domowa umiała zachować dyskrecję.
Krzysztof Inglot zauważa, że osoba decydująca się na taką pracę rezygnuje z całego życia prywatnego. – Za takie rzeczy się płaci. A osoby, które się na to zdecydują, będą zarabiać jeszcze więcej – mówi. W obszarze opieki w Polsce mamy obecnie deficyt osób, który sięga około 10 proc. W ciągu najbliższych dziesięciu, piętnastu lat, zwiększy się do nawet 30 proc. – To pokazuje, że zawody związane z opieką należą do najbardziej przyszłościowych kierunków studiów – mówi Krzysztof Inglot.

Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl