Wymarzony kandydat dla polskiej feministki. W tych wyborach o takiego trudno
Agata Rożnowska
20 marca 2015, 19:54·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 marca 2015, 19:54
Tegoroczne wybory prezydenckie, bardzo kolorowe i różnorodne bez wątpienia przyciągają ogromną uwagę elektoratu. Ku strapieniu wszelkich przeciwników emancypacji i fanów patriarchalizmu także kobiety zaliczają do grupy, która będzie mogła 10 maja pójść do urn, by postawić krzyżyk przy nazwisku preferowanego kandydata. No właśnie, ale czy rzeczywiście, mimo dość sporego pola manewru przy takiej ilości kandydatów, współczesna Polka ma na kogo głosować?
Reklama.
Komorowski podpisał konwencję
Bez wątpienia był to dobry krok w ramach kampanii wyborczej, ale także dający nadzieję na polepszenie sytuacji polskich kobiet. Ciężko jednak zapomnieć o bataliach ruchów feministycznych, podczas których kobiety walczyły o podpisanie konwencji. Toczyły się one zdecydowanie za długo. Dokument został podpisany w grudniu 2012 roku, a ratyfikowany dopiero dwa lata później. W obliczu takich praktyk oddanie głosu na obecnego Prezydenta byłoby równoznaczne z dość ryzykownym podarowaniem kredytu zaufania.
Duda przeciwko in-vitro
Kandydat PiS przyjął pokornie stanowisko swojej partii-matki w kwestiach metody, która jest często jedyną nadzieją bezpłodnych par pragnących własnego potomstwa. Według niego ten sposób zapłodnienia jest nienaturalny i niezgodny z naukami Kościoła Katolickiego. Wyrażając swój sprzeciw wobec in-vitro, rozwiał wszelkie wątpliwości i wręcz sam skreślił się z listy kandydatów przyjaznych współczesnym kobietom.
Ogórek - piękna i niekompetentna
O ile prezencja pani Ogórek może nawet zniewalać to kształt kampanii przyprawia feministki o ból głowy. Kandydatka tańcząca w rytm nakazów Leszka Millera zaprzecza obrazowi silnej, inteligentnej, odpowiedniej na to stanowisko pani polityk, potwierdzając przy tym stereotyp uległej blondynki. W tematach odnośnie sytuacji kobiet wspomniała właściwie tylko na Sejmiku Kobiet Lewicy, ale może wynika to z faktu jej ogólnie milczącej kampanii.
Grodzka i Nowicka od lat walczą o równość
Obie Panie bez wątpienia mogą pochwalić się dużym doświadczeniem w walce o równe traktowanie kobiet i mężczyzn. Gdyby patrzeć przez pryzmat tylko i wyłącznie poglądów przyjaznym kobietom, obie kandydatki stanęłyby zdecydowanie na podium. Jednak biorąc pod uwagę całokształt, ciężko jest orzec czy rzeczywiście nadają się na stanowisko prezydenta.
Anna Grodzka mimo dość konkretnego programu wciąż ma małą siłę przebicia - Partia Zielonych wciąż zmaga się z zebraniem stu tysięcy podpisów. O kampanii Wandy Nowickiej słychać natomiast niewiele, a opublikowany na stornie Unii Pracy program wyborczy jest ogólnikowy i mało atrakcyjny merytorycznie. Panie zatem czeka długa droga ku tworzeniu politycznego zaplecza.
Cała reszta o kobietach nie wspomina
Pozostałych kandydatów trudno jest rozliczyć, bo w swoich kampaniach o kobietach nie wspominają. Paweł Kukiz skupia się na Jednomandatowych Okręgach Wyborczych, Janusz Korwin-Mikke krąży głównie wokół gospodarki i ekonomii, choć jego poglądy na sprawy kobiet są dobrze znane, a Marian Kowalski krzewi nacjonalizm. I pewnie nigdy nie dowiemy się, u kogo wykluczanie kobiet z dyskursu jest przypadkowe, a u kogo celowe.
Kobiecy głos liczy się tak samo
I dlatego też sprawy kobiet też powinny być uwzględniane przy zdobywaniu elektoratu. Odpowiednią drogą do kobiecych serc byłaby wizja państwa, gdzie kobieta jest traktowana na równi z mężczyzną, dyskryminacja ze względu na płeć jest mocno zwalczana a przedstawicielki płci żeńskiej są uświadamiane o swoich prawach i możliwościach. A przy tym kandydat ma odpowiednie zaplecze, zasoby ludzkie i wpływy. Na taką propozycję przyjdzie nam chyba jeszcze trochę poczekać, ale miejmy nadzieję, że już nasze prawnuczki nie będą miały takiego wyborczego dylematu jaki my mamy dziś.