
Jest dobrze ubranym i bardzo zadbanym facetem. Wysoki, wysportowany brunet. Uśmiechnięty i niebywale pewny siebie. Umawiamy się w kawiarni w stołecznym śródmieściu. Pyta mnie o imię, choć podałam mu je już wcześniej w mailu. Zamawiamy kawę.
KODEKS KARNY
Art. 209. Uporczywe uchylanie się od obowiązku alimentacyjnego
§ 1. Kto uporczywie uchyla się od wykonania ciążącego na nim z mocy ustawy lub orzeczenia sądowego obowiązku opieki przez niełożenie na utrzymanie osoby najbliższej lub innej osoby i przez to naraża ją na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Nurtuje mnie jeszcze sporo pytań. Znam przecież ten problem dość dobrze. Wiem, że alimenciarze na uniknięcie zobowiązań mają dużo więcej i dużo bardziej pomysłowych sposobów. Zakładam wątki na kilku internetowych forach. Pytam – „ jak wybrnąć z tego impasu? Jak nie płacić zasądzonych alimentów? Są zbyt wysokie, nie mam tyle. Pomóżcie”.
– Ja, widzisz, jestem człowiekiem praktycznym – mówi Michał*, drugi alimenciarz z którym udaje mi się spotkać. Sam o sobie mówi – przedsiębiorca. Dobrze ubrany, ale już nie tak jak jego poprzednik. Mówi – jak na praktyka przystało – krótkimi, konkretnymi zdaniami. Żadnych łacińskich haseł, żadnych odniesień do literatury.
Spotkanie z trzecim alimenciarzem, Pawłem, jest najmniej zaskakujące. Może z racji licznych rozmów ze znajomą prawniczką, jego metody nie robią na mnie wrażenia. Są przecież powszechnie stosowane. Pewnie dlatego, że tak łatwo je wcielić w życie. To tylko zasada „pozbądź się wszystkiego co masz, a niczego ci nie zabiorą”.
Dr Elżbieta Korolczuk
W Polsce mamy wiele narzędzi prawnych, które mogłyby alimenciarzy do płacenia zmusić. Ale one niestety nie są wykorzystywane w stopniu na tyle znaczącym, by spowodować jakąś zmianę.
Po pierwsze mamy policję, która powinna przyjmować zgłoszenie o niepłaceniu alimentów, bo to jest przestępstwo. Ale policja nie traktuje tego poważnie. Uważa się, że to jest sprawa pomiędzy rodzicami, nie przyjmuje zgłoszeń de facto odmawiając pomocy.
Dalej mamy prokuratorów, którzy też w tej sprawie powinni zająć konkretne stanowisko i traktować uporczywe uchylanie się od płacenia alimentów jako przestępstwo, bo to – powtarzam – jest przestępstwo. Tymczasem oni też tego nie robią. Twierdzą, że są poważniejsze i pilniejsze rzeczy do załatwienia, że nie mogą pomóc, że nie ma potrzeby, że może trzeba się z dłużnikiem dogadać.
Kolejny etap to komornicy, którzy z kolei przekonują, że nie opłaca im się zbierać tych pieniędzy, bo to są małe sumy. No ale średnia kwota, z jaką zalegają osoby wpisane za długi alimentacyjne do Krajowego Rejestru Długów to jest ponad 27 tys. złotych. W skali kraju to idzie w miliardy. Więcej – z wielu raportów, m.in. przygotowanego w 2005 r. przez Centrum Praw Kobiet badania „Alimentare znaczy jeść” wynika, że komornicy zamiast tępić ten proceder, bardzo często idą na rękę alimentacyjnym dłużnikom. Radzą im jak mają kłopotów uniknąć.
Mamy gminy dysponujące całym szeregiem narzędzi pozwalających na ściąganie alimentów. Gmina bowiem może zrobić wywiad środowiskowy, ściągnąć informacje dotyczące płac dłużnika. Może skierować go, jeżeli nie ma pracy, do urzędu pracy i aktywizować zawodowo – słowem – zmusić do tego, by zaczął szukać pracy. Gmina może też złożyć wnioski o zatrzymanie dłużnikowi prawa jazdy, o ściąganie tych alimentów od rodziny, rodziców dłużnika. Co więcej gminy mają pieniądze na to, żeby te narzędzia stosować. A mimo to stosują je tylko w części przypadków i z niewielką skutecznością.
Dalej mamy poziom parlamentu i osób rządzących, który się tą sprawą zupełnie nie zajmuje. Próg dochodowy uprawniający do otrzymywania świadczeń z Funduszu Alimentacyjnego to od 2007 roku 725 zł i nie jest on rewaloryzowany, choć płace rosną i ceny też rosną.
Cały ten polski system działa tak, że przerzuca de facto odpowiedzialność za ściąganie alimentów na matki dzieci, bo to one zwykle sprawują nad nimi opiekę po rozwodzie. Te kobiety są zmuszane do tego, żeby chodzić na policję, błagać o jakieś działania, zbierać informacje o tym gdzie dłużnik jest, gdzie pracuje, bawić się w detektywa i sprawdzać czy on czasem nie pracuje na czarno, jeśli tak to gdzie i tak dalej. Samodzielne matki wykonują zatem wszystko to, co powinno robić państwo.
napisz do autorki: malgorzata.golota@natemat.pl