Okolice ukraińskiego Sambora. Maleńki pokoik, prawie bez światła i dostępu do wody. A w nim 94-letnia kobieta polskiego pochodzenia. Na widok wolontariuszy z Polski lecą jej łzy. Ukochany kraj nie zapomniał o niej.
Fundacja Wolność i Demokracja zajmuje się pomocą środowiskom polskim na Wschodzie już od dziesięciu lat. Jedną z takich form wsparcia jest dostarczanie paczek przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Nie chodzi jednak o same paczki, ale o... spotkanie. – Dla wielu rodzin, tak samo ważny jak podarunek, jest kontakt z Polakami z kraju. To dla nich dowód, że tu w Polsce wciąż o nich pamiętamy – mówi naTemat Michał Dworczyk, szef fundacji.
Pomoc trafia do Polaków z byłego województwa lwowskiego – czyli mieszkańców Sambora, Gródka Jagiellońskiego i Mościska. – Współpracujemy z polską parafią oraz harcerzami i w oparciu o dane tych organizacji tworzymy listę osób, którym potrzeba pomocy – mówi Dworczyk. Paczki roznoszą wolontariusze z Polski razem z miejscowymi harcerzami. Bez ich zaangażowania dotarcie z pomocą nie byłoby możliwe – to oni dysponują aktualizowaną na bieżąco listą Polaków na Ukrainie.
Polska pamięta
Pierwszy przedświąteczny transport ruszył na Wschód w grudniu 2014 roku. Były paczki z żywnością z długą datą ważności, środki higieniczne, artykuły pierwszej potrzeby. I kilkanaście młodych osób, które miały to wszystko rozdzielić pomiędzy oczekujących. Jak są przez nich przyjmowani? Wolontariusze nie ukrywają, że reakcje Polaków po prostu chwytają za serce. Ci ludzie nie czekają tylko na pomoc materialną, której naprawdę niezwykle im brak. Dla nich ważne jest to, że ktoś z Polski zainteresował się nimi, przyjechał. Często są to osoby starsze, które nie mają już w Polce bliskich.
Świadomość, że są jeszcze Polacy, którzy pamiętają o rodakach z Kresów jest szalenie ważna. Poza wsparciem Kościoła i miejscowych parafii katolickich, pomoc ze strony kraju jest dość ograniczona. – Pokazujemy naszym rodakom, że tu w Polsce o nich myślimy, pamiętamy i zrobimy wiele, by ich wesprzeć – dodaje Mandela, koordynator dolnośląskiej zbiórki.
Polaków na Ukrainie z miesiąca na miesiąc jest coraz mniej. Są w podeszłym wieku, żyją w złych warunkach, ubóstwie. Ciężko żyje się samym Ukraińcom, a co dopiero Polakom, którzy często nie mają pracy, otrzymują skromne ukraińskie emerytury (albo nie mogą liczyć nawet na to) – relacjonują wolontariusze.
Można szacować, że w okolicach samego Sambora tych osób jest około czterech tysięcy. – Ta liczba nie oddaje jednak w pełni rzeczywistości. Są bowiem rodziny mieszane, polsko-ukraińskie, gdzie młodzi ludzie czują się Ukraińcami. Teoretycznie mówią po polsku, coś o Polsce wiedzą, ale Polakami już się nie czują – zauważa w rozmowie z naTemat Mandela.
Dla tych, którzy mimo powojennej zmiany granic, nadal czują się Polakami, bardzo ważna jest możliwość porozmawiania z kimś w ojczystym języku. Jak podkreśla Mandela, każda z tych osób ma wyjątkową historię, którą warto opowiadać, by pokazywać dramatyczne losy Polaków na Ukrainie. – Młode pokolenia świetnie znają polski, ale na co dzień posługują się głównie ukraińskim. Polski jest tam używany raczej odświętnie. Ważne jest więc również to, abyśmy jeżdżąc z paczkami, promowali polski, jako język codziennej komunikacji – dodaje Mandela.
Pomoc dla Doniecka i Mariupola
W tym roku, poza tradycyjną wysyłką świątecznych paczek dla rodzin, na Ukrainę pojedzie też dodatkowy transport artykułów pierwszej potrzeby. Trafi do środowiska polskiego w Mariupolu oraz do Doniecka i Ługańska. Konwój do byłego województwa lwowskiego ruszy w najbliższy weekend, a w pierwszym tygodniu po Wielkanocy 1,5 tony żywności i artykułów pierwszej potrzeby pojedzie do Mariupola. Część z tych darów zostanie przekazana parafii rzymsko-katolickiej w Mariupolu, kolejna trafi do obwodu ługańskiego i donieckiego na tereny kontrolowane przez separatystów. Dostaną je Polacy, którzy nie skorzystali z możliwości ewakuacji.
Na terenach zajętych przez separatystów pomocy potrzebuje tak naprawdę każdy. Ma tam miejsce sytuacja nadzwyczajna, jest drożyzna. Kupienie niektórych artykułów graniczy z cudem. Ludzie mają problemy z pracą, a ci, którzy pracują, często nie otrzymują wynagrodzenia. Ile może być osób potrzebujących wsparcia?
Wyjazd zaplanowano na piątkowe popołudnie. Podróż potrwa około 20 godzin. Na rozdysponowanie paczek wśród miejscowych Polaków potrzebny jest jeden dzień. A następnego dnia, po noclegu we Lwowie, trzeba już wracać... – Myślę, że akcję będziemy kontynuować nie tylko z okazji świąt. Liczba potrzebujących pomocy jest olbrzymia. Naszych kilkaset paczek to kropla w morzu potrzeb – zapewnia Mandela. Zebranie żywności, artykułów pierwszej pomocy i wszystkich darów na jeden tylko transport zajmuje około trzech tygodni.
Kresowy bakcyl
Żeby znaleźć wolontariuszy, nie trzeba się jakoś specjalnie wysilać. - Osób, które pojechały z nami w grudniu, nie trzeba zachęcać. Oni na własne oczy zobaczyli, jak żyją nasi rodacy. Po powrocie opowiadają to swoim kolegom, więc za każdym razem wolontariuszy jest coraz więcej. To budujące – komentuje Mandela.
Jak Dworczyk tłumaczy fenomen tego, że dużej grupie młodzieży chce się poświęcać swój wolny czas i przemierzać szmat drogi, aby pomóc staruszkom z innego kraju? Jego zdaniem, wielu nastolatków i studentów Wschód pociąga swoją tajemniczością. Jeśli porównać go z krajami zachodnimi, wydaje się taki „nieuporządkowany”. Z obserwacji szefa fundacji wynika, że pierwszy wyjazd zwykle wynika z ciekawości. Oczywiście, jadą też młodzi ludzie z poczuciem misji. Zwykle jednak po pierwszym wyjeździe, którego motywem jest chęć przeżycia przygody, zmienia się ich nastawienie. Widzą Polaków, którzy żyją w ciężkich warunkach, których u nas już dawno nie ma.
Fundacja Wolność i Demokracja jest organizacją pozarządową, istniejącą od 2005 roku. Działa na dwóch zasadniczych obszarach: pomocy Polakom na Wschodzie oraz wspierania przemian demokratycznych na terenach byłego Związku Sowieckiego. Impulsem do jej powstania było zamknięcie przez władze białoruskie latem 2005 dwóch niezależnych polskich pism związanych ze Związkiem Polaków na Białorusi. Konieczność wydawania czasopism na uchodźstwie oraz pozyskiwania na ten cel środków finansowych doprowadziła do utworzenia fundacji. Fundacja Wolność i Demokracja jest jedną z kilkunastu polskich organizacji, której celem jest wspieranie Polaków z Kresów.
Mieliśmy taką sytuację, że 94-latka, żyjąca w skrajnych warunkach, maleńkim pokoiku bez dostępu do wody, rzuciła się na szyję jednej z wolontariuszek. Ze łzami w oczach powiedziała, że „jej ukochana Polska o niej pamięta”. To był najbardziej poruszający moment grudniowej akcji
Michał Dworczyk
W rejonie kontrolowanym przez separatystów pozostaje około 400 osób z Kartą Polaka. Do tego dochodzi kolejnych kilkaset osób polskiego pochodzenia, które karty nie posiadają. Dokładnej liczby nie zna nikt. Bazujemy na kontaktach, które od lat posiadamy dzięki współpracy z polskimi środowiskami
Michał Dworczyk
Wolontariusze łapią kresowego bakcyla. Widzą, że ich pomoc jest potrzebna i odnajdują się w różnych formach kresowej działalności. Zostają harcerzami, wybierają kierunki studiów związane ze Wchodem...