Women Enough to inicjatywa powołana przez Michellę Fetsch – Amerykankę, która przez kilkanaście lat zmagała się z nadwagą i towarzyszącymi temu problemowi kompleksami. Równie mocno cierpiała z powodu zaburzeń żywienia, co z powodu zaniżonego poczucia własnej wartości. Oczywiście akceptacja fizycznego wyglądu to jedno, ale ważniejsze jest (i na tym również zależało Fetsch) akceptowanie swojego wnętrza.
Jak wynika z badań opublikowanych przez portal Mężczyzna i zdrowie, aż 53 proc. panów przyznaje, że ma kompleksy. Wśród dziesięciu najczęściej wymienianych problemów znalazły się piwne brzuchy, dodatkowe kilogramy, zaniedbane zęby, brak umięśnienia czy... zmarszczki.
Zaledwie 11 proc. mężczyzn w Polsce jest bezwarunkowo zadowolonych ze swojego wyglądu. Dla porównania, wśród kobiet odsetek ten wynosi 7 proc. Do kompleksów przyznaje się 53 proc. panów, a w ogóle nie chce o nich rozmawiać 36 proc. z nich. Aż 69 proc. panów nie mówi o swoich kompleksach partnerkom. Czytaj więcej
Mężczyźni, którzy mają wystające brzuszki albo zaczynają łysieć, aż tak wielkiego dyskomfortu z tego powodu nie czują. To są po prostu efekty różnicy płci.
Nerwowi, zakompleksieni, nieradzący sobie z kobietami mężczyźni z biegiem czasu zdają się w coraz mniejszym stopniu być “silniejszą płcią”. Równouprawnienie dało kobietom możliwość kształcenia się, robienia kariery, zarabiania dużych pieniędzy: nagle okazało się, że na wielu polach wygrywają z mężczyznami, a ci muszą coraz bardziej starać się, by zwrócić na siebie uwagę potencjalnej partnerki – pisał w 2013 roku "Newsweek".
Dlaczego nie ma więc kampanii reklamowych, na serio promujących wygląd „normalnych” facetów na taką skalę, jak to się dzieje w przypadku kobiet? - Niby można by było stworzyć taką kampanie tylko… po co?! Faceci nie są (zwłaszcza w Polsce) tak mocno, jak kobiety, wyczuleni na punkcie wyglądu. Reklamodawcy wykorzystują od zawsze kobiecy kompleks piękności (i to nagminnie), aż nastąpiła kulminacja, co było do przewidzenia. Teraz reklamodawcy odwracają kota ogonem (jak w słynnej reklamie Dove) – mówi naTemat Kadryś.
Faceci nie są tak wyczuleni na tym aspekcie, wręcz przeciwnie – oni wyśmialiby taką kampanię. Przynajmniej teraz. Do facetów trafia się w inny sposób, poprzez autorytety (jak Christiano Ronaldo miał zabawną fryzurę z wygoloną kreską, to połowa Brazylii tak chodziła). Do nas trafia się wzrokowo. Zobaczymy dobrze ubranego faceta w jakimś filmie i podświadomie chcemy tak wyglądać – nie potrzebujemy do tego kampanii. Jedyny szkopuł jest taki, że nie każdy autorytet jest dobry.
Dziecko, które dostaje pozytywny przekaz na temat swojego wyglądu, w dorosłym życiu ma zwykle wyższą samoocenę. Jest bardziej pewne swej atrakcyjności. W kolejnych etapach życia, szczególnie w okresie dojrzewania, ocena własnej atrakcyjności fizycznej, jest jednoznacznie kojarzona z atrakcyjnością seksualną. Na tym etapie życia decydującą rolę odgrywa środowisko rówieśnicze, potem partner seksualny. Samoocena, wbrew nazwie, nie jest więc wcale oceną własną. Na poczucie wartości i atrakcyjności, olbrzymi wpływ ma otoczenie.
Napisz do autorki: marta.brzezinska@natemat.pl