Francuska żandarmeria zdementowała doniesienia, które mówią o odnalezieniu wykonanego tuż przed katastrofą nagrania
Francuska żandarmeria zdementowała doniesienia, które mówią o odnalezieniu wykonanego tuż przed katastrofą nagrania Fot. Lukas Rebec / shutterstock.com
Reklama.
Redakcja „Bildu” przyznała, że nagranie jest chaotyczne i nie da się na nim zidentyfikować ani jednej osoby. Jego autentyczność ma jednak nie budzić wątpliwości. Tygodnik twierdzi zaś, że na nagraniu słychać, jak osoby znajdujące się w opadającym samolocie krzyczały w różnych językach „Mój Boże”. Krzyki miały się nasilić w chwili, gdy obniżający wysokość airbus zaczął mocno drżeć.
Z relacji wynika, że na nagraniu słychać również metaliczne stukanie. Mają to być odgłosy uderzeń w zamknięte drzwi kokpitu, które usiłował wyważyć wracający do kabiny pilotów kapitan.
Doniesienia dziennikarzy zdementował rzecznik francuskiej żandarmerii por. Jean-Marc Menichini, który jest zaangażowany w przeszukiwanie miejsca katastrofy. Zapewnił on, że nie przebadano jeszcze zawartości odnalezionych telefonów.
Julian Reichelt, redaktor naczelny portalu Bild.de, zapewnił jednak, że nagranie widział na własne oczy i nie wątpi w jego autentyczność.
"Epizod ciężkiej depresji"
Tymczasem Lufthansa, do której należą linie Germanwings, poinformowała, że Andreas Lubitz, drugi pilot airbusa, który miał umyślnie rozbić samolot, przyznał w 2009 roku pracownikom ośrodka szkoleniowego linii, że cierpiał na depresję.
Lubitz przerwał szkolenie na kilka miesięcy, po czym wrócił, przedstawiając dokumenty medyczne mówiące o „wcześniejszym epizodzie ciężkiej depresji”. Później Lubitz przeszedł wszystkie testy medyczne, jakim poddawani są piloci.