Jednym z ważniejszych argumentów za tym, żeby na prezydenta wybrać Andrzeja Dudę jest jego bliska współpraca z Lechem Kaczyńskim. Na konwencji wyborczej kandydat PiS przedstawiał się jako polityczny wychowanek Kaczyńskiego. Jak mówią nam byli współpracownicy zmarłego prezydenta, to kreowana na potrzeby wyborów legenda.
– Nie tylko poznałem Lecha Kaczyńskiego, kiedy wręczał mi nominację na ministra, na - jak mówił - swojego głównego prawnika, ale też poznałem ideę Państwa Polskiego, którą on w sobie nosił – mówił na konwencji wyborczej Andrzej Duda. Przypominał start kampanii Lecha Kaczyńskiego, jego idee i walkę o zwycięstwo pomimo sondaży. O swojej współpracy z prezydentem opowiadał jak o powołaniu, o pracy ze Zbigniewem Ziobrą wspominając tylko jednym zdaniem.
Spadkobierca Lecha Kaczyńskiego
Duda wspomniał na konwencji swoją ostatnią rozmowę z prezydentem. To właśnie ona ma być uzasadnieniem startu Dudy. Ma pokazywać, że został on wręcz namaszczony przez Lecha Kaczyńskiego.
"Dla Kaczyńskiego to był no name"
Ale Duda wcale nie był pierwszym wyborem Lecha Kaczyńskiego. Do jego Kancelarii dołączył późno, bo dopiero po trzech latach prezydentury (w styczniu 2008 r.). W dodatku został podsekretarzem (a nie sekretarzem) stanu. – Dla Lecha Kaczyńskiego to był no name – mówi nam jeden z polityków związanych wtedy z PiS.
– W dodatku został podrzucony przez Zbigniewa Ziobrę, a już wtedy on i prezydent byli w złych relacjach, Ziobro był źle przyjmowany w Pałacu – dodaje nasz rozmówca. Przekonuje też, że prezydencki minister nie miał dużej samodzielnej roli. – Był wykonawcą. Po prostu. To był urzędnik, w dodatku niższego szczebla, który teraz w czasie kampanii chce uchodzić niemal za nieślubnego syna Lecha Kaczyńskiego. To nie tylko niezgodne z prawdą, ale przede wszystkim nieetyczne – ocenia polityk.
Legenda
Michał Kamiński nazwał to w wywiadzie dla "Newsweeka" budowaniem legendy.
Także nadal związani z prawicą politycy potwierdzają, że Duda nie brał udziału w planowaniu ruchów politycznych. – Andrzej Duda nie był zaangażowany w przygotowanie kampanii – mówi Adam Bielan z Polski Razem. – Poza tym prace sztabowe toczyły się na zewnątrz Kancelarii, tak jak teraz u prezydenta Komorowskiego – dodaje.
"Człowiek Ziobry"
Bielan nie chce określać jak blisko Duda współpracował z prezydentem, choć przekonuje, że "zajmował się ważnymi sprawami". Jakimi dokładnie? – Nie pracowałem w Kancelarii, przyjeżdżałem 1-2 razy w tygodniu, w zależności od potrzeb, byłem wtedy wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego i miałem obowiązki związane z tą pracą – dodaje Adam Bielan.
– Kojarzę go głównie jako współpracownika Zbyszka Ziobry – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska, szefowa kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego. Przyznaje, że zupełnie nie pamięta Dudy z czasów jego pracy w Kancelarii Prezydenta. Tak jak większość wyborców, bo Duda nieczęsto udzielał wywiadów, a w sprawy którymi zajmował się w Kancelarii nie należały do zbyt medialnych.
Urzędnik
Duda nadzorował tam dwa departamenty: Prawa i Ustroju oraz Obywatelstw i Prawa Łaski. W tym drugim zajmował się administracyjnymi kwestiami związanymi z przyznawaniem obywatelstw (na przykład piłkarzowi Rogerowi Guerreiro) i ułaskawieniami. Wręczał też w imieniu prezydenta ordery.
W ramach tych obowiązków Duda przygotowywał ułaskawienie Adama S., partnera biznesowego Marcina Dubienieckiego, zięcia Lecha Kaczyńskiego. W 2011 r. w Kancelarii Prezydenta wszczęto audyt tego postępowania. Ważniejszy był ten pierwszy, gdzie przygotowywano główne wnioski do Trybunału Konstytucyjnego i analizowano ustawy przesłane prezydentowi do podpisania.
Duda=kłopoty
Ale to była praca głównie ekspercka, a nie polityczna. Duda rzadko pojawiał się na pierwszym froncie medialnym, a jeśli już to w niezbyt przychylnym kontekście. Jak w listopadzie 2008 roku, kiedy obraził występującą w imieniu rządu wiceminister Agnieszkę Chłoń-Domińczak. Stwierdził wtedy z mównicy sejmowej, że Donald Tusk zasłania się kobietą w zaawansowanej ciąży, zamiast sam odpowiadać na pytania. Przedstawicielka rządu odpowiedziała, że ciąża to nie choroba, a ona tylko wykonuje swoją pracę i nie używa macierzyństwa jako argumentu.
Półtora roku później Duda znowu sprawił problemy swojemu pracodawcy. Tym razem tabloidy przyłapały go na tym, jak robi zakupy w supermarkecie i wiezie je do domu służbową limuzyną. – Jechałem do domu, córka wyjeżdżała następnego dnia o 7 rano na ferie, nie zdążyłbym już nigdzie zrobić zakupów – tłumaczył się wtedy polityk.
Nie przeszkadza to jednak Dudzie na budowanie wizerunku politycznego spadkobiercy Lecha Kaczyńskiego. Nie sposób zweryfikować dzisiaj relacji z ostatniej rozmowy kandydata ze zmarłym prezydentem, bo z trójki uczestników (Kaczyński, Wypych, Duda) żyje tylko Duda. Dlatego polityk powinien bardziej skupić się na promowaniu swojego programu, niż zbieraniu głosów wspólnymi zdjęciami z Lechem Kaczyńskim.
W pewnym momencie zapatrzył się za okno. Stwierdził, że on już ma swoje lata i jego pokolenie będzie wkrótce odchodzić. Spojrzał na nas i powiedział: „Ale wy jesteście przyszłością polskiej polityki i to na was będzie spoczywał obowiązek, żeby sprawy prowadzić dalej”. Wtedy z Pawłem się uśmiechnęliśmy, ale kiedy przypomniałem sobie to po katastrofie, to przeszły mnie dreszczeCzytaj więcej
Źródło: "Rzeczpospolita" z 31 grudnia 2014 r.
Michał Kamiński
Byłem w Kancelarii Lecha Kaczyńskiego, w której był Andrzej Duda. Nie będę komentował legendy, która dzisiaj jest kreowana, jakim bliskim współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego był Andrzej Duda. Mam tę przewagę nad wieloma ludźmi, że jestem naocznym świadkiem tego, kim był Andrzej Duda w kancelarii Lecha Kaczyńskiego.Czytaj więcej