
Przedstawiona powyżej wizja rozstrzygnięć w zaplanowanych na 10 maja wyborach prezydenckich bynajmniej nie jest odrealniona. Tak mówi o prawdopodobnych wynikach głosowania analiza preferencji wyborczych dokonana przez nowojorski "Nowy Dziennik", jedno z najstarszych pism Polonii amerykańskiej.
Nie mniejszy sukces Prawo i Sprawiedliwość zanotowało za oceanem w ostatnich wyborach parlamentarnych, gdy partię Jarosława Kaczyńskiego poparło aż 66,5 proc. polonusów. Platformę Obywatelską poparło tam tylko 23,8 proc., ale wśród Polonii chicagowskiej ugrupowanie Donalda Tuska zostało wtedy wręcz poniżone aż sześciokrotnie gorszym wynikiem od piewców idei IV RP.
Komisje są rozlokowane za oceanem w polskich parafiach, choć powinny być to miejsca apolityczne i neutralne światopoglądowo. Trudno znaleźć jednak obecnie inne rozwiązania. Możemy tylko sugerować Polonii, by zdobywała lepszą wiedzę o kandydatach, a nie ulegała jedynie sugestiom proboszczów z Chicago i Nowego Jorku. Niestety moje doświadczenie wskazuje, że większość Polonii nie ma pojęcia o prawdziwej sytuacji w Polsce.
Na odrealnienie znacznej części Polonii od tego, co dzieje się w Polsce wskazuje też Martyna, która latem ubiegłego roku przyjęła zaproszenie mieszkającego od lat w USA wujostwa, by spędzić wakacje w New Jersey. Jak wspomina, już po dwóch tygodniach miała jednak dosyć i żałowała, że nie mam środków, by wrócić do Polski wcześniej niż planowała.
Moja rodzina próbowała mi tego amerykańskiego nieba przychylić do maksimum, ale to ludzie żyjący ściśle wśród polskiej mniejszości. Wśród ludzi, którzy żyją nie pod rządami Baracka Obamy, a o. Rydzyka i Jarosława Kaczyńskiego. Przez tygodnie próbowali mi "otwierać oczy" na katastrofę smoleńską, sfałszowane przez PO wybory i wszechobecnych agentów. Jak opowiadałam, że mam mam wrednego dziekana i poprawkę we wrześniu, to też uznali, że to na pewno "stary sowieta, który mści się na ludziach o typowo polskim nazwisku".Przy pożegnaniu na lotnisku musiałam chyba z pięć razy przysięgać, że zagłosuję na PiS.
W tym kontekście od lat pojawiają się głosy, by przemyśleć pozbawienie części polonusów prawa głosu. Mogliby je zachować na przykład tylko ci, którzy raz na jakiś czas, na dłużej wracają do ojczyzny. Wpływ na polską politykę utraciliby wtedy ci, którzy Polskę ostatni raz widzieli dekady temu i nie mają najmniejszej ochoty tu wracać. Prof. Longin Pastusiak odrzuca jednak taką możliwość.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl