Parada Równości, Warszawa 2014
Parada Równości, Warszawa 2014 Fot: Adam Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Czy wspieranie Parady Równości to obowiązek każdego oddziału firmy a ewentualna odmowa musi wiązać się z nieprzyjemnymi komentarzami i zarzutami pojawiającymi się w sieci? Organizatorzy publikują w internecie treści odmownych wiadomości od firm, do których zwrócili się o współpracę i przypominają, kiedy i gdzie firmy współpracowały ze środowiskami LGBT. Czy publikacja tych list to czarny PR?
Łukasz Pałucki, Prezes Zarządu Parady Równości

To nie jest czarny PR, publikacja listy tych firm, pokazuje tylko ich dwulicowość i brak profesjonalizmu. Te firmy zapewniają, że wspierają idee równościowe, ale to są tylko promocyjne hasła. Na tegorocznej Paradzie Równości, będzie około 20 ambasadorów z różnych państw i nie będzie żadnej firmy z tych krajów ani polskiego oddziału.

Jak powiedziała nam Katarzyna Balashov z IKEA, firma nie dostała zaproszenia do współpracy. – Na ten moment nie dostaliśmy takiego pisma. Z założenia wspieramy działania związane z ochroną środowiska i programy rozwojowe dla dzieci. Musielibyśmy zapoznać się z treścią pisma i dopiero wtedy podjąć decyzję – dodała Balashov. Miłosz Gromski, Menadżer ds. Komunikacji ING powiedział nam, że bank dostaje bardzo dużo ofert współpracy. – Jako bank kierujemy się marketingiem i tym, czy inwestując pieniądze w takie inicjatywy, możemy odnieść korzyść – przyznał Gromski.
Według Jej Perfekcyjności, Sekretarz Zarządu Parady Równości, problem nie polega na tym, że niektóre firmy odmawiają, bo współorganizowanie jest niezgodne z ich przekonaniami. Problem polega na tym, że są firmy, które chwalą się wspieraniem takich akcji, ale jest to zabieg czysto marketingowy.
Komentarz jednego z internautów na Facebooku Parady Równości

Nie przesadzacie? To co piszecie jest bezczelne. To roszczeniowa postawa, jakby wspieranie parad czy eventów LGBT było obowiązkiem. To nie jest równość, tylko homoterror. To ich (firm przyp. red.) interes, czy się przyłączą, czy nie. Żadna firma nie robi tego z dobroci serca tylko dla interesu, czysty PR.

Wspierają, ale anonimowo
Skojarzenie marki z takim a nie innym środowiskiem, wydaje się być największym problemem. Do organizatorów zgłaszają się firmy, które faktycznie chcą wspomóc inicjatywę, ale jednocześnie zachować anonimowość. Tak było z pewnym biznesmenem z Warszawy, który pieniądze na Paradę przekazał, ale podkreślił, że zaangażowania swojej firmy ani swojego nazwiska nie chce. Żądał całkowitej anonimowości.
Do inwestowania w Paradę Równości niechętne są również firmy, w których osoby homoseksualne zajmują wysokie stanowiska. – Moja orientacja to moja prywatna sprawa a biznes to biznes. Wiem, że dla mojej firmy mogłoby to być problemem, gdybym nagle zarządził, że wspieramy Paradę – powiedział jeden z wiceprezesów dużego koncernu.
Robert Biedroń

Firmy boją się nas sponsorować, bo uważają, że później, ich marka będzie uznana za “pedalską” i straci klientów.

o końcu współpracy z Coca-Colą
Moc “różowych pieniędzy”
Część firm przyznaje, że nie chce być zaszufladkowana. Internauci przypominają, że koncerny nie doceniają potęgi, która drzemie w tak zwanych “pink money”.
Mike

Skąd firmy mają znać potęgę tych pieniędzy, skoro nie robi się nic żeby pokazać LGBT jako grupę wpływową, z ponad przeciętnymi zarobkami? Pracuję w branży lotniczej i kiedy widzę samoloty np. Air Berlin, Lufthansy, Virgin, Qantasa pomalowane na różowo lub tęczowo, śluby jednopłciowe na pokładzie SAS, roztańczone platformy Delta Air Lines podczas parady Pride'u, załogę złożoną z Drag Queens na pokładzie Air New Zealand, to wiem, że w tym życiu nie doczekam się czegoś takiego w LOT...

Pink money to termin używany w odniesieniu do siły nabywczej społeczności LGBT. Oprócz tego, że takie pieniądze są silne gospodarczo, mogą być również silne politycznie. Z czego na zdają sobie sprawę światowe marki i politycy.
– W Polsce brakuje pierwszej firmy, która zarobi na tym poważne “różowe pieniądze”. Firmy z zachodu udowodniły, że wśród osób homoseksualnych jest duży rynek zbytu. Współpracujemy z lokalnymi przedsiębiorstwami, między innymi z korporacją taksówkarską. Podejrzewam, że poglądy większości taksówkarzy nie są jednoznaczne z naszymi, ale oni widzą, że wożąc osoby homoseksualne z klubów, mogą na tym zarobić – mówi Łukasz Pałucki, prezes zarządu Parady Równości.
Antynagroda dla nieprzychylnych
W 2014 roku, firma IBM zrezygnowała ze współpracy z EuroPride za co dostała antynagrodę tęczowej osy. – Firma wzbudziła największe nadzieje, po czym sprawiła zawód. IBM było głównym sponsorem EuroPride 2010. Na ten czas logo firmy przyjęło tęczowe barwy. Tymczasem po imprezie IBM nie tylko nie kontynuowała swojego zaangażowania, ale usunęła ze swoich stron internetowych wszystkie ślady sponsorowania EuroPride. Mamy nadzieję, że Tęczowa Osa zmobilizuje polski oddział IBM do ponowienia pracy na rzecz równości – czytamy w oświadczeniu.
logo
Warszawa. Parada Równości 2014 Fot: Adam Stępień / Agencja Gazeta
Puste hasła kontra realne działania
Czy działania organizatorów Parady Równości i środowisk LGBT w stosunku do firmy, która odmówiła współpracy to próby zdyskredytowania marki i czarny PR? Całą sytuacja wygląda jak dzielenie na dobrych i złych. Jest tak samo absurdalna jak działanie księdza w jednej z pomorskich miejscowości, który wywiesił listę z nazwiskami i kwotami darowizn swoich parafian. Dajesz dużo - jesteś dobry, dajesz mniej lub wcale – jesteś zły.
O co, tak naprawdę chodzi organizatorom Parady Równości? O realną zmianę świata, czy może tylko o zebranie pieniędzy na zorganizowanie przemarszu ulicami Warszawy, wykrzyczenie kilku sloganów i pomachanie kolorowymi chorągiewkami?
Być może firmy, które deklarują przychylność osobom homoseksualnym, ale zrezygnowały z wspierania od eventów LGBT, zrozumiały, że wydawanie pieniędzy na puste gesty i slogany nie ma sensu. Według badań CBOS dotyczących praw gejów i lesbijek, 66% badanych jest przeciwna organizowaniu publicznym manifestacji. Może, w przeciwieństwie do organizatorów, firmy zrozumiały, że tylko przemyślana koncepcja społecznej odpowiedzialności, a nie inwestowanie w krzykliwe i źle oceniane eventy, może przynieść realne efekty.

Napisz do autora: aleksander.zielinski@natemat.pl