– Chodzą na zajęcia z psychologiem, ale tak raczej na pół gwizdka, nie widać prawdziwego zaangażowania – mówi "Newsweekowi" Ryszard Wardeński, dyrektor Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dysocjacyjnym w Gostyninie o kulisach izolacji i resocjalizacji najniebezpieczniejszych przestępców seksualnych. Którego istnienie i tak nie zapobiegło tragedii, do której doszło niedawno w Calais, gdzie Polak zgwałcił i zamordował 9-letnią dziewczynkę.
Zbigniew H. miał okazję dokonać tej zbrodni, choć nie powinno go być w ogóle we Francji, z której wydalono go po odbyciu kary za inne przestępstwo. Po powrocie do Polski czekał go kolejny proces dotyczący włamania sprzed 15 lat. Został skazany, ale z nieuprawomocnionym wyrokiem został objęty jedynie nadzorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju. Nie zastosował się do niego, swobodnie wrócił do Francji i dokonał gwałtu i mordu na 9-latce, która na placu zabaw strzeliła do niego z pistoletu na wodę.
Jak podkreśla "Newsweek", w Calais doprowadziło to nie tylko do organizacji tzw. białych marszów przeciw przemocy i pedofilii. Zbrodnię dokonaną przez Polaka upolityczniono. Rosnąca w siłę francuska skrajna prawica przedstawia ją jako dowód na zło Unii Europejskiej i nieskuteczność socjalistycznego rządu, który nie potrafił uchronić francuskich dzieci przed polskim przestępcą.
Pojawiają się też zarzuty wobec strony polskiej, która pomimo istnienia ośrodka dla tzw. bestii w Gostyninie i tak nie radzi sobie z niebezpiecznymi przestępcami seksualnymi. Kontrowersyjne powołanie do życia Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dysocjacyjnym (którego losy wciąż ważą się w Trybunale Konstytucyjnym) pokazało też prawdziwą skalę tego problemu.
Z informacji "Newsweeka" wynika, iż wniosków o dalsze izolowanie skazanych za przestępstwa seksualne, którym wkrótce kończą się pierwotne wyroki jest znacznie więcej niż zakładano przy tworzeniu quasi-więzienia w Gostyninie. – Zaraz zacznie mi brakować miejsc – alarmuje w rozmowie z tygodnikiem dyrektor tej placówki.