Miała być pielęgniarką, ale z miłości do motoryzacji wybrała karierę w poznańskich tramwajach. Po siedmiu latach zdecydowała, że “czas na większe gabaryty”. Jako pierwsza osoba w Polsce dostała licencję uprawniającą do prowadzenia pociągów w całej Unii. Niebawem, jako jedyna kobieta w kraju, wyjedzie na tory. Michalina Piwańska, maszynista 0001.
- Gen prowadzenia pojazdów mam po tacie - przekonuje w rozmowie z naTemat Michalina Piwańska, która właśnie odebrała europejską licencję maszynisty. Dzięki niej będzie mogła prowadzić pociągi w całej Europie. Póki co pracuje jednak w Kolejach Wielkopolskich, a w swoją pierwszą drogę za sterem lokomotywy wyruszy na trasie Poznań - Wągrowiec.
Pani maszynista
Michalina Piwańska jest pierwszą kobietą w Polsce, która dostała taką licencję i, póki co, będzie jedyną panią na naszych torach. Jak głoszą kolejowe przekazy, kobiety co
prawda były już maszynistami ("maszynistka to pani, która pisze na maszynie"), ale w czasach parowozów. Na nowoczesnych lokomotywach kobiet jeszcze u nas nie widziano.
- To taki stereotyp. Kobiety chyba sądzą, że się nie nadają. Kiedy siądę za sterem pociągu, z pewnością będzie to szokiem dla pasażerów, innych maszynistów i dróżników - przypuszcza pani Michalina. Ona jednak takimi opiniami przejmować się nie zamierza. - Generalnie w swoim życiu łamię dużo stereotypów. Już jak starałam się pięć lat temu o przyjęcie do Poznańskich Tramwajów, rodzice mówili: po co tam idziesz, przecież tam sami faceci. A ja i tak postawiłam na swoim - mówi.
"O Misi nie trzeba przypominać. Misię się pamięta"
Pierwsza polska maszynista przyznaje, że początkowo chciała zostać pielęgniarką, jednak od dziecka fascynowały ją pojazdy szynowe. Dlatego po szkole postanowiła zostać motorniczą. Kiedy zadzwoniłam do poznańskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji, zapytać, czy ktoś pamięta związane z nią wydarzenia, usłyszałam: o Misi nie trzeba sobie przypominać.
- Gdyby kierownik miał wszystkich pracowników takich, jak Michalina, to byłby bezrobotny - uważa Piotr Stachowiak, przełożony pierwszej polskiej motorniczej. - Od początku było widać, że kierując tramwajem robi to, co lubi. Tramwaj potraktowała jako swojego najbardziej ukochanego pacjenta - wspomina.
Zdaniem Stachowiaka, Michalina Piwańska na co dzień udowadniała, że praca w tramwaju “ją kręci”. - Nigdy nie było na nią żadnej skargi, żadnego problemu. Wręcz paliła się do pracy. Kiedy wyremntowaliśmy stare składy N 105, tramwaj nie cieszył się dużą popularnością, bo kabina nie jest w nim oddzielona od pasażerów. Tymczasem pani Michalina natychmiast zażyczyła sobie, że chce jeździć tym pojazdem - mówi.
Przełożeni wspominają, że pani Michalina nie tylko kierowała tramwajami, ale także pomagała w logistyce i występowała w filmie o poznańskich tramwajach. Jak przyznają, spółka miała wobec niej dalsze plany.
Większe gabaryty
Dlaczego Piwańska porzuciła tramwaje dla pociągów? - Przyszedł czas na zwiększenie gabarytów - tłumaczy maszynista i przyznaje, że decyzja nie była łatwa, bo tramwaje cały czas uwielbia. W poznańskiej spółce zachowała nawet ułamek etatu.
Michalina Piwońska złożyła CV do Kolei Wielkopolskich i wraz z jedenastoma kolegami, zapisała się na kurs. Pierwszy etap, który kończy się przyznaniem europejskiej licencji na prowadzenie pociągów zaliczyli wszyscy. Pani Michalina otrzymała dokument nr 0001.Teraz czekają ją jeszcze praktyki, dzięki którym otrzyma polskie świadectwo maszynisty. A później przed nią pozostaną już tylko kilometry torów.
Jej zdaniem praca maszynisty jest znacznie mniej stresująca niż motorniczego w tramwaju. - W ruchu miejskim jeździ się bardzo ciężko, bo jest galimatias: piesi, rowerzyści, samochody. Na wszystkich trzeba uważać. W pociągu jest znacznie spokojniej - mówi.
Zielone semafory
Pani Michalina przyznaje, że na razie nie ma żadnych związanych z pracą obaw. Kiedy rozmawiam z nią o problemach, jakimi dzielili się z naTemat inni maszyniści, między innymi o samobójcach na torach, przekonuje, że jest na to przygotowana.
- Maszynista nie ma podstaw co do tego żeby się obwiniać o takie zdarzenia. Tor jest wydzielony i jeśli ktoś na niego wchodzi, to wyłącznie jego wina - mówi i przekonuje, że chciałaby już poprowadzić pociąg.
Na razie jednak szkoli umiejętności, spędza czas z narzeczonym (także kolejarzem), a kiedy chce się zrelaksować - wyjeżdża w góry.
Czego życzyć jej na nowej (dosłownie) drodze życia?
- Życzcie mi szerokiej drogi. Albo lepiej - samych zielonych semaforów - mówi.