
Jak opisywaliśmy wcześniej, "rynek" ZSEE stał się jednak patologiczny. M.in. dlatego, że część organizacji odzysku, niepowołanych przez producentów, z obowiązku ochrony środowiska uczyniła biznes. Wówczas organizacje odzysku zamiast finansować przetwarzanie ze środków producentów, wyprowadzają je w formie zysku.
Dziś sytuacja faktycznie jest chora, bo w jednej grupie sprzętu wielkogabarytowego mamy zarówno lodówki, jak i okapy kuchenne. Przetworzenie okapu nie wymaga wiele pracy, bo całe urządzenie jest złomem. Lodówka jest już znacznie bardziej skomplikowanym urządzeniem, w którym mogą znajdować się odpady niebezpieczne. Kto spełniałby więc ustawowy obowiązek, przetwarzając lodówki, skoro można zrealizować go okapem.
Producenci AGD w innych krajach przeznaczają większe kwoty na recykling, w Polsce nie mają zaufania do systemu. Głównym problemem systemowym, jest brak skutecznej kontroli i nadzoru nad tym rynkiem. Przez to ponosimy straty materialne. Jeśli rynek się kurczy, to państwo traci nawet kilkadziesiąt milionów złotych rocznie na nieodprowadzonych podatkach.
Nową dyrektywę dotyczącą ZSEE państwa członkowskie miały wprowadzić w życie do lutego 2014. Polska, oczywiście, nie zdążyła w tym terminie i grożą jej kary, nakładane przez Trybunał Sprawiedliwości UE, liczone w setkach tysięcy euro. Jak podkreślał podczas konferencji Konecki, to doskonała okazja, by uszczelnić system.
Zmiany te mogą jednak nie wystarczyć. Główne bowiem postulaty ze strony rzetelnych uczestników rynku to obowiązek działania w modelu not for profit dla organizacji odzysku i wprowadzenie monitoringu w zakładach zbierania i przetwarzania. Wówczas organizacje nie miałyby powodu, by wyprowadzać pieniądze producentów jako zyski, a dzięki monitoringowi czarno na białym byłoby widać, czy faktycznie zakład przetworzył tyle elektrośmieci, ile zadeklarował.
W ustawie szykowanej przez rząd takie zapisy się nawet znalazły, ale... niektóre z nich zniknęły. Na przykład ten o monitoringu – na co uwagę zwróciła senacka komisja ochrony środowiska podczas swojego posiedzenia 4 lutego. Obecny na niej wiceminister Ostapiuk pytany był m.in. o to, czemu z ustawy wypadły zapisy o monitoringu.
Artykuł powstał we współpracy z PwC.