– Zabiję własne dziecię, tu na miejscu wśród obrad sejmowych, aby nie dożyło niewoli, którą ten projekt gotuje! – krzyczał poseł ziemi kaliskiej Jan Suchorzewski w czasie obrad Sejmu Czteroletniego. Uczestnik to jednak za dużo powiedziane. Nikt nie dopuścił go do głosu przy opiniowaniu pierwszej europejskiej ustawy zasadniczej...
Chwalebny akt ponad prawem
Dziś radośnie świętujemy Konstytucję 3 Maja – dzieło reform, przykład, że Polacy jednak potrafili się zmobilizować w trudnych chwilach, dowód na to, że wcale nie byliśmy z tyłu, choć wróg stał już nad granicą kraju. Że pragnienie postępu było silniejsze niż narodowe kłótnie.
No cóż, zapomina się, że samo przyjęcie reformatorskiej ustawy – drugiej, po amerykańskiej, pisanej konstytucji na świecie – odbyło się z pogwałceniem prawa. Problematyczne jest już samo mówienie, że dzieło 3 maja zostało przez sejm... uchwalone. Aby zrozumieć okoliczności jego wprowadzenia, trzeba poczuć atmosferę tamtych dni.
Gdy przyjmowano ten doniosły akt, od prawie trzech lat obradował na Zamku Królewskim Sejm, zwany Wielkim lub Czteroletnim. Przewodniczył mu marszałek Stanisław Małachowski, ale najistotniejszy w tym przypadku był przedmiot, jaki miano poddać dyskusji. Chodziło o reformę państwa. Państwa, które już raz zostało podzielone.
Postępowi kontra konserwatyści
Nie wszyscy chcieli zmian polskiego ustroju. Część obozu magnackiego, reprezentowanego m.in. przez Szczęsnego Potockiego czy Dyzmę Bończę-Tomaszewskiego – późniejszych targowiczan – chciało tkwić w dawnym systemie. Inni, jak Małachowski właśnie, Ignacy Potocki, czy też inny protegowany króla – znany oświeceniowy publicysta i ksiądz Hugo Kołłątaj domagali się reform. Tak zwanych "postępowych", nazywanych też stronnictwem patriotycznym, poparł sam monarcha Stanisław August Poniatowski.
W 1789 roku powołano do życia Deputację do Poprawy Rządu. Przystąpiono do intensywnej pracy nad konstytucją. Problem w tym, że zwolennicy dzieła reform postanowili ominąć obowiązujące prawo. Król wraz ze współpracownikami spotykali się potajemnie i dyskutowali nad projektem ustawy rządowej. Zamierzano wprowadzić nowe prawo podstępem – wiedziano, że spotka się ze sporym oporem części magnaterii
Po jakimś czasie nie było już mowy o zaskoczeniu przeciwników reform. Ktoś wyjawił tajemnicę, przez co plany wprowadzenia konstytucji poznali zwolennicy zbliżenia z Rosją. Ci za wszelką cenę zamierzali nie dopuścić do uchwalenia aktu. W ich gronie był też poseł, który zaklinał się niczym Rejtan, że zabije własnego syna, z którym przybył do Warszawy.
Rzecz oczywista, wtedy jeszcze, tzn. w kwietniu 1791 roku, nikt z przeciwników konstytucji nie wiedział dokładnie, jaka będzie treść ustawy. Ale przeczuwano podstęp. Zmobilizowano więc siły apelując do stronników obozu o jak najszybsze przybycie do stolicy.
Miał być 5 maja...
Czas gonił, bo król i jego zwolennicy zamierzali uchwalić konstytucję 5 maja. Plan ten nie był pozbawiony szans na realizację, wielu posłów i senatorów opozycji było bowiem jeszcze na urlopach w swych rodzinnych stronach - w tym roku Wielkanoc przypadała bowiem wyjątkowo późno. Przecieki dotyczące tych ambitnych zamiarów poważnie zmartwiły jednak króla.
Dlatego zdecydowano się przegłosować projekt wcześniej niż zakładano. 2 maja złożono go u marszałka. Atmosfera była napięta. W nocy poprzedzającej sesję 102 stronników Stanisława Augusta zadeklarowało, że będzie głosować "za".
3 maja, o poranku, wyprowadzono na ulice żołnierzy gwardii koronnej oraz setki mieszczan. Ci pierwsi szczelnie otoczyli zamek, drudzy mieli zebrać się w pobliżu i wprowadzić ferment społeczny. Ta "ustawka" miała też wywrzeć nacisk na obradujących, że oto wola narodu jest jednoznaczna. Dla niektórych obserwatorów był to nowy "spisek Katyliny", jawny zamach na demokrację szlachecką.
To, co działo się niedługo później we wnętrzu zamku, zakrawało na farsę. Za posłami i senatorami opozycji chodzili uzbrojeni zausznicy króla; zresztą i on, jak i jego ludzie, byli chronieni przez gwardzistów.
"Śmiech na sali"
Gdy już doszło do "dyskusji" na sali obrad, wszyscy mogli przekonać się, czym naprawdę jest polska zgoda narodowa. Zdecydowana większość zwolenników reform zagłuszyła jednostki zgłaszające jakikolwiek sprzeciw. Przemawiający marszałek oraz inni stronnicy króla przekonywali, że "wróg jest u bram", a uchwalenie ustawy uratuje ojczyznę przed rychłą zagładą.
Nawet w tym momencie niektórzy z obecnych nie zdawali sobie sprawy z królewskich planów. To już było wbrew zasadom prawnym, według których każdy projekt ustawy musiał zostać przedłożony parlamentarzystom co najmniej 3 dni przed obradami.
Opozycjonistów nie dopuszczano do głosu. Wyśmiewano ich, lżono, a w stosunku do jednego – posła Suchorzewskiego – nawet dopuszczono się przemocy fizycznej. W międzyczasie odegrał on scenę niczym z teatru, czołgając się przed królewskim tronem. Krzyczał, że nie godzi się na takie stanowienie prawa. Ludzie z otoczenia króla wzięli go za szaleńca. – Ogolić łeb wariatowi i odesłać do czubków - miał powiedzieć bp Adam Krasiński.
Ci, którzy również byli przeciwko zmianom, domagali się dyskusji nad częścią artykułów; największy sprzeciw budziły zapisy o sukcesji tronu po śmierci Poniatowskiego. Wprowadzenie jego dziedziczności było pogwałcenie zasady wolnej elekcji, którą stosowano w Rzeczypospolitej od drugiej połowy XVI wieku.
Rewolucja musi być
– W dniu dzisiejszym, który staje się dniem rewolucji w rządzie naszym, a to dla zbawienia ojczyzny, wszelkie formalności ustawać muszą. W gwałtownem niebezpieczeństwie gwałtownego należy chwycić się lekarstwa – oznajmił marszałek Małachowski, mając świadomość, że konstytucję można tylko wprowadzić z ominięciem prawa.
Ale i Stanisław August wiedział, że potrzeba w tym dniu rewolucji, bo – jak mówił – nie było w Sejmie ani większości, ani jednomyślności. Uciekł się przeto do narodowych uczuć. Poinformował, że kto "kocha ojczyznę", winien projekt przegłosować. W pewnym momencie podniósł rękę chcąc zabrać głos, ale zebrani na sali odebrali to jako sygnał do głosowania przez aklamację. I zakrzyczeli swych przeciwników.
W czasie, gdy stronnicy Stanisława Augusta zebrali się na nabożeństwie w pobliskiej Katedrze św. Jana, zamkowe wnętrza okupowali nie tylko opozycjoniści, ale i ci, którzy nie wierzyli w legalność wprowadzonych zmian. Później konstytucję oprotestowało oficjalnie 27 parlamentarzystów.
Na wysokości zadania nie stanął dzierżący laskę marszałkowską Małachowski, po którym można było się spodziewać, że będzie łagodzić spory. Ten natomiast, na wezwanie monarchy, całkowicie zmienił porządek obrad. W tej sytuacji król rychło złożył przysięgę na konstytucję, która - z prawnego punktu widzenia - w ogóle nie powinna wejść w życie. A weszła, i to już 5 maja.
Triumf Targowicy
Następnie dni, a nawet tygodnie, upłynęły na odbieraniu dobrowolnych lub nie przysiąg na nową ustawę zasadniczą. Ci, którzy się sprzeciwiali, zazwyczaj wyjeżdżali z kraju. Wielu paktowało z Rosją, co doprowadziło w końcu do "sojuszniczej" interwencji carycy w Polsce w 1792 roku.
Wojna w obronie Konstytucji zakończyła się klęską, a jeden z głównych twórców konstytucji – ks. Kołłątaj – nakłaniał króla, aby przystąpił do Targowicy. Ten w końcu uległ, ale trudno obwiniać go o to, że Katarzyna II miała nad nim pełną kontrolę.
Przyjęcie pierwszej w Europie ustawy zasadniczej, "dzieła zbawienia" Rzeczypospolitej, nie dokonało się w sposób typowy dla stanu zgody narodowej. Nie było więc radości wszystkich, kompromisu ponad wszystko, ani poszanowania prawa – jak to rozgłaszano zaraz po przyjęciu aktu. 3 maja 1791 roku był doniosłym, ale rewolucyjnym dniem.
Fakt, że projekt konstytucji przygotowywany był potajemnie, a także że trzech spośród jego twórców (Stanisław August, Piattoli i Potocki) należało do wolnomularstwa, dało później niektórym historykom powód do twierdzenia, iż Konstytucja 3 maja była dziełem masonów.
B. Szyndler, "Czy Sejm Czteroletni uchwalił Konstytucję 3 Maja?"
Prof. Bartłomiej Szyndler
Wytoczono też armaty z Arsenału warszawskiego. Za wojskiem ściągnięto na plac Zamkowy prawie 400 rzemieślników i pospólstwa. Około 200 z nich zdołało się wcisnąć na dziedziniec zamkowy pomiędzy karety senatorskie, których tego dnia wiele przyjechało.
B. Szyndler, "Czy Sejm Czteroletni uchwalił Konstytucję 3 Maja?"
Prof. Piotr Ugniewski
Przebieg sesji, rozpoczętej około południa, był wyreżyserowany. Na początku odczytano odpowiednio spreparowane depesze dyplomatyczne ukazujące zmieniającą się na niekorzyść Rzeczypospolitej koniunkturę relacji międzynarodowych.Czytaj więcej
P. Ugniewski, „Jak uchwalono Konstytucję 3 Maja”, Muzeum Historii Polski