
– Zabiję własne dziecię, tu na miejscu wśród obrad sejmowych, aby nie dożyło niewoli, którą ten projekt gotuje! – krzyczał poseł ziemi kaliskiej Jan Suchorzewski w czasie obrad Sejmu Czteroletniego. Uczestnik to jednak za dużo powiedziane. Nikt nie dopuścił go do głosu przy opiniowaniu pierwszej europejskiej ustawy zasadniczej...
Dziś radośnie świętujemy Konstytucję 3 Maja – dzieło reform, przykład, że Polacy jednak potrafili się zmobilizować w trudnych chwilach, dowód na to, że wcale nie byliśmy z tyłu, choć wróg stał już nad granicą kraju. Że pragnienie postępu było silniejsze niż narodowe kłótnie.
Nie wszyscy chcieli zmian polskiego ustroju. Część obozu magnackiego, reprezentowanego m.in. przez Szczęsnego Potockiego czy Dyzmę Bończę-Tomaszewskiego – późniejszych targowiczan – chciało tkwić w dawnym systemie. Inni, jak Małachowski właśnie, Ignacy Potocki, czy też inny protegowany króla – znany oświeceniowy publicysta i ksiądz Hugo Kołłątaj domagali się reform. Tak zwanych "postępowych", nazywanych też stronnictwem patriotycznym, poparł sam monarcha Stanisław August Poniatowski.
Fakt, że projekt konstytucji przygotowywany był potajemnie, a także że trzech spośród jego twórców (Stanisław August, Piattoli i Potocki) należało do wolnomularstwa, dało później niektórym historykom powód do twierdzenia, iż Konstytucja 3 maja była dziełem masonów.
Czas gonił, bo król i jego zwolennicy zamierzali uchwalić konstytucję 5 maja. Plan ten nie był pozbawiony szans na realizację, wielu posłów i senatorów opozycji było bowiem jeszcze na urlopach w swych rodzinnych stronach - w tym roku Wielkanoc przypadała bowiem wyjątkowo późno. Przecieki dotyczące tych ambitnych zamiarów poważnie zmartwiły jednak króla.
Wytoczono też armaty z Arsenału warszawskiego. Za wojskiem ściągnięto na plac Zamkowy prawie 400 rzemieślników i pospólstwa. Około 200 z nich zdołało się wcisnąć na dziedziniec zamkowy pomiędzy karety senatorskie, których tego dnia wiele przyjechało.
Gdy już doszło do "dyskusji" na sali obrad, wszyscy mogli przekonać się, czym naprawdę jest polska zgoda narodowa. Zdecydowana większość zwolenników reform zagłuszyła jednostki zgłaszające jakikolwiek sprzeciw. Przemawiający marszałek oraz inni stronnicy króla przekonywali, że "wróg jest u bram", a uchwalenie ustawy uratuje ojczyznę przed rychłą zagładą.
– W dniu dzisiejszym, który staje się dniem rewolucji w rządzie naszym, a to dla zbawienia ojczyzny, wszelkie formalności ustawać muszą. W gwałtownem niebezpieczeństwie gwałtownego należy chwycić się lekarstwa – oznajmił marszałek Małachowski, mając świadomość, że konstytucję można tylko wprowadzić z ominięciem prawa.
Przebieg sesji, rozpoczętej około południa, był wyreżyserowany. Na początku odczytano odpowiednio spreparowane depesze dyplomatyczne ukazujące zmieniającą się na niekorzyść Rzeczypospolitej koniunkturę relacji międzynarodowych. Czytaj więcej
Następnie dni, a nawet tygodnie, upłynęły na odbieraniu dobrowolnych lub nie przysiąg na nową ustawę zasadniczą. Ci, którzy się sprzeciwiali, zazwyczaj wyjeżdżali z kraju. Wielu paktowało z Rosją, co doprowadziło w końcu do "sojuszniczej" interwencji carycy w Polsce w 1792 roku.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
