Na debacie prezydenckiej stawiło się dziesięciu kandydatów na prezydenta. Każdy z nich mówił o swoim programie. Było bez zaskoczeń. Marian Kowalski, Janusz Korwin-Mikke czy Paweł Kukiz wystąpili z ostrym antyestablishmentowym przekazem. Janusz Palikot przekonywał, że jest jedynym liberałem w stawce konserwatystów.
Jeszcze przed debatą największe emocje budziła lista obecności i scenografia. Sztaby domagały się, żeby w studiu ustawić puste stanowisko przeznaczone dla Bronisława Komorowskiego, który odmówił udziału w debacie. Na początku Paweł Kukiz postawił krzesełko dla Bronisława Komorowskiego. Stwierdził, że jego nieobecność to symbol buty władzy.
Polityka zagraniczna i bezpieczeństwo
W pierwszej części politycy przedstawili swoje programy i tutaj trudno było szukać zaskoczeń. Jedynym była deklaracja Andrzeja Dudy, że zrezygnuje z urzędu prezydenta, jeśli w ciągu roku nie nie złoży projektu ustawy obniżającego wiek emerytalny. Dalej mówiono o polityce zagranicznej. Krytykowano wyznaczony w ostatnich latach kierunek, który realizowali politycy PO. Marian Kowalski krytykował nasze zaangażowanie na Ukrainie, przekonując, że rządzi tam "banderowski reżim". Mówił też, że powinniśmy współpracować z Białorusią, dopóki ma jeszcze "niezależnego prezydenta".
Grzegorz Braun mówił, że Polska musi być suwerenna i prowadzić realistyczną politykę. Sojusz z USA nazwał "księżycowym", a Unię Europejską narzędziem realizacji niemieckiej racji stanu. Stwierdził, że Polska to dzisiaj rosyjsko-niemieckie kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym. Mówił też o konieczności ucięcia żydowskich roszczeń.
Magdalena Ogórek przekonywała, że tak naprawdę prezydent nie ma wiele do powiedzenia w kwestii polityki zagranicznej, bo konstytucja daje kompetencje w tej dziedzinie rządowi. Adam Jarubas znowu przeprosił Węgrów za złe - jego zdaniem - przyjęcie w Polsce premiera Victora Orbana. Mówił też, że wbrew naszemu przekonaniu nie mamy przyjaznych stosunków z Niemcami, Litwą czy Ukrainą. Janusz Korwin-Mikke przekonywał, że Polska powinna ogłosić neutralność, bo świat prze do wojny. – Jeśli w Stanach wygrają Republikanie, a w Polsce pan Duda i Komorowski to mamy trzecią wojnę – mówił.
Paweł Kukiz wskazywał - podobnie zresztą jak Andrzej Duda - że powinniśmy kupować polską broń. Do krzesełka przeznaczonego dla Bronisława Komorowskiego mówił "Panie prezydencie, mniej Szoguna, więcej Raguna [to produkowany w Radomiu rewolwer - przyp. naTemat]".
Gospodarka i podatki
Paweł Kukiz, zaskoczony, że zaczyna kolejkę odpowiedzi (to wynik losowania sprzed kilkudziesięciu dni) mówił, że "należy zmniejszyć, zlikwidować podatki". Przekonywał, że Polska jest okradana przez polityków. Domagał się zmniejszenia akcyzy na energię i opodatkowania wiekopowierzchniowych sklepów. Paweł Tanajno przekonywał, że to nie politycy, a Polacy tworzą PKB. – Prezydent może się skoncentrować tylko na jednym. Na likwidowaniu patologii – mówił. Później wszedł w sprzeczkę z prowadzącym Krzysztofem Ziemcem, który nie chciał mu pozwolić na dokończenie wypowiedzi po przekroczeniu czasu.
Adam Jarubas namawiał do patriotyzmu gospodarczego, wskazując, że nie powinniśmy kupować Pendolino, ale z polskiej firmy (choć ona szybkie pociągi zaprezentowała w tym roku, a przetarg rozstrzygano w pierwszej kadencji PO). Po wypowiedzi kandydata PSL Paweł Tanajno próbował wszcząć bunt, namawiając do przegłosowania, by prowadzący nie przerywał końcówki wypowiedzi. – Nie każdy tak jak pan Duda ma wypowiedzi wyuczone co do sekundy – mówił.
Kandydaci wykorzystali głośne niedawno problemy Janusza Palikota, oskarżonego o niepłacenie składek ZUS za pracowników. Lider Twojego Ruchu mówił, że to PSL blokuje polską przedsiębiorczość, bo broni KRUS-u. Jacek Wilk wrócił ze swoim hasłem "Od ustawy Wilczka do ustawy Wilka", która miałaby znieść bariery w rozwoju gospodarczym. Magdalena Ogórek wzywała do napisania od nowa prawa podatkowego, podniesienia kwoty wolnej od podatku.
O podniesieniu kwoty wolnej od podatku mówił też Andrzej Duda. Przekonywał, że nad naprawa napisania prawa podatkowego od nowa (zgodził się z Magdaleną Ogórek) będzie pracowała specjalna prezydencka rada. Sporo miejsca poświęcił też sytuacji w służbie zdrowi i o przywróceniu wieku emerytalnego. Marian Kowalski mówił o "raku biurokracji", który "żeruje na przedsiębiorcach". – Wynagradzacie swoich towarzyszy partyjnych krwawicą przedsiębiorców – mówił. Nawoływał też do zlikwidowania ZUS-u i "niewpuszczania do Polski firm, które niszczą polskie firmy".
Grzegorz Braun chwalił przedmówców i mówił, że zaprosi ich do swojej rady prezydenckiej. – Ich wypowiedzi to dowód, że trupa nie można szminkować, tego systemu nie można naprawiać, trzeba go obalić – mówił. Wskazywał, że trzeba bronić Polaków przed "lichwiarską międzynarodówką", która zamienia nas w niewolników. Janusz Korwin-Mikke ostro zaatakował Andrzeja Dudę, mówił, że to przez jego partię leki są drogie, a służba zdrowia jest niewydolna.
Wizja Polski
Magdalena Ogórek mówiła, że polska konstytucja bardzo mglisto określa uprawnienia w kwestiach polityki zagranicznej i trzeba je sprecyzować. Zadeklarowała, że nie będzie wetowała ustaw światopoglądowych. Opowiedziała się też za systemem kanclerskim, zaznaczając, że prezydent powinien być strażnikiem konstytucji.
– Trzeba prosić o błogosławieństwo, to poważna polityka – mówił Grzegorz Braun. Wskazywał na przykład Węgier, które wpisały odwołanie do Boga. Janusz Korwin-Mikke ostro zaatakował Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Wskazywał, że to właśnie ten system wypycha z brytyjskiego parlamentu UKIP. Zadeklarował, że jeśli partia Nigela Farage'a zdobędzie choć 20 mandatów, to on zrezygnuje z wyborów. – To jak pan zostanie królem, ja zrezygnuję z JOW-ów – odpowiedział Kukiz.
Marian Kowalski chce systemu prezydenckiego i zniesienia finansowania partii z budżetu. Mówił, że prezydent został wylosowany przy Okrągłym Stole. – Proszę nie deprecjonować urzędu, na który pan startuje – stwierdził Krzysztof Ziemiec. Paweł Kukiz tłumaczył, że JOW-y nie są systemem idealnym, ale mają doprowadzić do "rozwalenia systemu". – Wyście powariowali, wasze sztandary nie mają nic wspólnego z tym, co robicie. Reprezentujecie biznesy – mówił do przedstawicieli partii sejmowych.
Andrzej Duda postulował zwiększenie roli obywateli w rządzeniu państwem, m.in. przez obowiązkowe referendum po zebraniu miliona podpisów. Kładł też nacisk na zwiększenie praw obywatelskich. – Bo co to za wolność, skoro publiczne pomieszczenia nie są udostępnione na publiczne zgromadzenia – mówił.
Swoich konkurentów ostro atakował Janusz Palikot, który stwierdził, że po wysłuchaniu debaty kolejne tysiące młodych mogą wyjechać z kraju. Znowu stawiał się w roli jedynego liberalnego kandydata. Mówił, że Janusz Korwin-Mikke chce króla, którym jest prymas. – Ten człowiek zwariował – stwierdził Korwin. Adam Jarubas postulował zwiększenie znaczenia inicjatywy ustawodawczej prezydenta. Zdaniem Jacka Wilka "mamy najgorszą konstytucję w historii" i trzeba ją napisać od nowa.
– Widzu, czy masz też masz wrażenie, że z tej debaty nie będziesz miał żadnych korzyści? – pytał. Wskazywał, że tylko wprowadzenie demokracji bezpośredniej poprawi sytuację. Mówił, że państwem powinni zarządzać profesjonaliści, a nie "muzyk, reżyser, czy polityk pokroju pana Dudy". – Ci ludzie nie utrzymaliby nawet kiosku – stwierdził.
Zakończenie
Andrzej Duda mówił, że prezydent powinien chronić Polaków przed rozwiązaniami, które w nich uderzają. Paweł Kukiz na koniec przeczytał fragmenty listu rodziny Olewników do Bronisława Komorowskiego. Magdalena Ogórek zapewniała, że "na pewno za 860 mln, które na swoją kancelarię wydał Bronisław Komorowski naprawię polskie prawo". – Posadźmy zdrajców stanu: Komorowskiego, Kopacz, Tuska do więzienia – apelował Grzegorz Braun.
Zdaniem Adama Jarubasa lekiem na problemy jest zwiększenie roli samorządowców. Janusz Korwin-Mikke mówił, że przez lata z niego kpiono, a kiedy przyszedł kryzys okazało się, że ma rację. – Polska nie potrzebuje urzędnika od 8 do 16, Polska potrzebuje przywódcy – mówił Marian Kowalski. Według Jacka Wilka potrzebna jest w Polsce wymiana pokoleniowa. Janusz Palikot recenzował poglądy konkurentów, nazywając je "oparami absurdu".
Debata bez debaty
Kandydaci wykorzystywali czas przysługujący im w poszczególnych częściach programu na wygłaszanie mini-expose. Potraktowali debatę jako darmowy czas reklamowy, w którym jeszcze raz powiedzą jaki mają program. Mało było polemik i odpowiadania na to, co mówił konkurent.
Dlatego też na debacie najbardziej zyskali mało znani kandydaci, dla których był to jeden z zaledwie kilku w całej kampanii występów przed tak dużą widownią. Na tle skrajnych kandydatów, takich jak Grzegorz Braun, Marian Kowalski czy Janusz Korwin-Mikke jako wyważeni i rozsądni wyglądali Magdalena Ogórek czy Jacek Wilk. Zupełnie nie wybijał się z tego tłumu Andrzej Duda, a jednak od drugiego w wyścigu oczekuje się więcej. Trema i zmęczenie mocno zaszkodziły Pawłowi Kukizowi, który wypadł znacznie słabiej, niż w udzielanych w kampanii wywiadach. Debata nie zmieni biegu kampanii, ale na pewno pomogła nieco planktonowym kandydatom.