Unia Europejska chce, by Polska przyjęła nawet tysiąc uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu. Czy jesteśmy na nich gotowi? Jak zareaguje społeczeństwo? Czy grozi nam napływ islamskich terrorystów? O tym w rozmowie z naTemat Abdulcadir Gabeire Farah, pierwszy Afrykańczyk ze statusem uchodźcy w Polsce, założyciel i prezes Fundacji dla Somalii.
Ucieszył się pan, gdy usłyszał, że Polska może przyjąć nawet tysiąc imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu? I że może być do tego zmuszona przez Unię Europejską?
Trudno rozpatrywać to w tych kategoriach. Nie jest ważne, czy się ucieszyłem czy nie, a liczą się fakty. Faktem jest, że Polska potrzebuje imigrantów, a w porównaniu z innymi krajami europejskimi jest ich u nas w kraju bardzo mało. Faktem jest także, że Europa ma moralny obowiązek pomocy tym, którzy z różnych powodów i w dramatycznych okolicznościach uciekają z Afryki i z Bliskiego Wschodu. Dlatego sam pomysł, że Polska przyjmie tych uchodźców, wydaje mi się bardzo dobry.
Tylko że temat jest bardzo trudny i skomplikowany - trzeba się zastanowić, czy jesteśmy na nich przygotowani. My jako Fundacja dla Somalii deklarujemy chęć pomocy i jesteśmy gotowi. Ale czy państwo polskie ma środki finansowe, ma infrastrukturę, ma plan, jak się zająć imigrantami? Co do tego nie jestem już pewien. I to dopiero po ocenie takiej gotowości Polska powinna podjąć decyzję, czy jest w stanie kogokolwiek przyjąć.
Czyli nie podoba się panu unijny pomysł, by dobrowolną decyzję zastąpić obowiązkiem przyjmowania imigrantów?
Nie, bo podkreślam, że nie sztuką jest sprowadzić tutaj kilkaset, tysiąc czy kilka tysięcy imigrantów. Sztuką jest się nimi odpowiednio zająć. A tak w ogóle to trzeba zacząć od pytania, czy oni w ogóle chcą do Polski przyjechać. Jedni uciekają z motywów finansowych, inni z zagrożenia dla bezpieczeństwa, ale wszyscy szukają miejsc, gdzie jest praca i lepszy socjal. Polska nie należy do krajów, które byłyby atrakcyjne pod tym względem.
A ci uchodźcy są atrakcyjni dla Polski? Jedno z podstawowych zastrzeżeń jest takie, że ci, którzy przyjadą, znajdą się na garnuszku państwa i obywateli.
My nie wiemy, kto właściwie miałby przyjechać. Przestrzegam przed uogólnieniami. Polacy oglądają telewizję, która pokazuje Afrykańczyków czy Arabów w określony sposób. Terrorysta, leń, darmozjad - tak się patrzy na tych imigrantów, którzy próbują dostać się przez Morze Śródziemne do Europy. A ja mogę powiedzieć, że ludzie, którzy już przyjechali do Polski z krajów takich jak Erytrea, Somalia czy Etiopia, są bardzo pracowici i nie ma mowy o tym, by żerowali na państwie.
Są to często dobrze wykształceni ludzie, którzy naprawdę przydają się Polsce. Właśnie te pozytywne historie, które się tu w kraju dzieją, powinny powodować, że nie będziemy wrzucać wszystkich imigrantów do jednego worka. Bo przecież, jak wspomniałem, uchodźcy z Afryki i Bliskiego Wschodu to nie tylko niewykształceni biedacy bez pracy. To też po prostu zdesperowani ludzie, którzy uciekają przed wojną.
Kim jest afrykański imigrant w Polsce?
Przede wszystkim jest nas bardzo mało. Imigrantów z Afryki jest 5 tys. i to mała liczba, jeśli wziąć pod uwagę właściwie 20-letnią historię imigracji. To wynika głównie z zarobków, jakie tu mogą otrzymać. Ludzie często zostawiają rodziny w Afryce, a z pensji w wysokości 2 tys. złotych trudno utrzymać siebie i bliskich.
Ten argument powinien też przemówić do tych, którzy boją się napływu uchodźców. Nawet jeśli ktoś tu przyjedzie, to bardzo prawdopodobne, że Polska będzie dla imigranta tylko przystankiem. On będzie starał się dostać do Niemiec czy Skandynawii, bo tam lepiej się żyje. Więc nie przesadzajmy z histerią.
Jeśli chodzi o naszą społeczność afrykańską, to powiem, że większość to osoby wykształcone - nauczyciele, lekarze, pracownicy biurowi... Część oczywiście jest biedniejsza, np. sprzedaje na bazarach. Ale nie można na tej podstawie budować całego obrazu.
Nie wiadomo, czy państwo jest gotowe na imigrantów. A społeczeństwo?
Moim zdaniem jest coraz lepiej. Od lat 90. sporo się zmieniło. Polska miała już przecież doświadczenia z Czeczenami, teraz musi też przyjmować Ukraińców, w mniejszym stopniu już przyjmuje Afrykańczyków czy np. Syryjczyków. Reakcje obywateli są często bardzo pozytywne, i nie chodzi tylko o tych ludzi, którzy są bliscy Polakom kulturowo.
W Fundacji dla Somalii mamy program stażowy - wysyłamy imigrantów do polskich firm, by przekonać pracodawców, że uchodźca to nie tylko analfabeta, który wyłudza zasiłek. Oni są bardzo zadowoleni z tych pracowników. Duże firmy dzwonią do nas i proszą o więcej imigrantów. W ten sposób pokazujemy, że imigrant może mieć wartość dla polskiego państwa, społeczeństwa, gospodarki... A poza takimi korzyściami, myślę, że Polsce potrzebna jest różnorodność. Tolerancja to niezwykła wartość.
Jak czytam komentarze w internecie, to raczej trudno mi uwierzyć, że społeczeństwo może otworzyć się na imigrantów. Dominują wrogość, niepewność, strach, stereotypy... Jak przekonać Polaków, że powinni przyjąć uchodźców?
Dla mnie podstawowym argumentem jest historia polskich doświadczeń. Ona jest nawet ważniejsza niż wspólna unijna polityka czy międzyludzka solidarność. Polska miała swoje problemy - Polacy emigrowali do obu Ameryk, często na statkach, wszędzie zostali przyjęci i są tam do dziś.
Z drugiej strony wiele milionów Polaków teraz wyjeżdża za granicę. W Wielkiej Brytanii też są oskarżani o wyłudzanie zasiłków, a jednak mieszkają tam i pracują, nikt nikogo nie wygania, a już na pewno nikt w Polsce nie chciałby, by polski imigrant traktowany był tak, jak traktowani są dziś Afrykańczycy. Wczoraj pomagali nam, dzisiaj my pomagamy... Takie moim zdaniem jest rozsądne wytłumaczenie. Kto wie, co będzie za 50 lat? Może będziemy prosić inne kraje, by przyjęły polskich uchodźców?
Dobrze, ale to nie zmienia faktu, że przyjmując imigrantów narażamy się np. na lokalne konflikty. W sieci pada argument - uchodźcy dostaną przecież mieszkania socjalne, zasiłki, a mieszkańcy nie będą zadowoleni.
Znów stereotypy i niewiedza. Uchodźcy bardzo rzadko dostają mieszkania socjalne. Albo osadza się ich w specjalnych ośrodkach albo dostają zasiłek, maksymalnie tysiąc złotych, i za to mają się utrzymać i coś sobie wynająć. Proszę sobie wyobrazić, że w ostatnich dwóch latach w Warszawie przyznano uchodźcom ledwie pięć mieszkań socjalnych. Tak więc to nie jest tak, że obecność imigrantów zagraża mieszkańcom.
Skrajnie prawicowe ugrupowania już zapowiadają protesty, m.in. w Lublinie. Co by pan im powiedział?
Powtórzyłbym, że skoro odwołują się do historii, to powinni pamiętać, że ich dziadkowie uciekali na statkach i zostali przyjęci tam, dokąd zmierzali. Dlatego skoro wczoraj dostałeś pomoc, dzisiaj sam powinieneś pomagać.
Obawa jest także taka, że wśród imigrantów, którzy przyjadą do Polski, mogą być potencjalni muzułmańscy terroryści. Jak pan na nią odpowie?
Religia nie ma z tym nic wspólnego. Mówiąc żartobliwie, Polska może sobie zażyczyć, że przyjmie tysiąc chrześcijan z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu. Ale czy to znaczy, że przyjmie tysiąc aniołów, którzy będą ciężko pracować i nie będą robić problemów? W każdej z religii są różni ludzie.
Jeśli chodzi o terrorystów, to jest to robota dla służb. Nasze służby specjalne są przygotowane na to, by ludzi, którzy tu przyjadą, prześwietlić i obserwować. One indywidualnie potraktują każdy przypadek, a nie z góry założą, że każdy muzułmanin, który trafi do Polski, to terrorysta. Tak nie można.
Co będzie, jeśli Polska przyjmie około tysiąca uchodźców? Myśli pan, że temat imigracji będzie w Polsce żył przez następne miesiące i budził kontrowersje?
Może w mediach czy internecie. Ale w rzeczywistości - nie. Gdyby to było kilka tysięcy albo milion uchodźców, to uważałbym, że to za dużo i za wcześnie. Ale tysiąc to jest niewiele. Ci ludzie będą rozsiani w różnych miejscach. Wtopią się w to społeczeństwo i nie będzie żadnych problemów.
Abdulcadir Gabeire Farah - założyciel i prezes Fundacji dla Somalii. Przybył do Polski w 1989 roku i jako pierwszy Afrykańczyk uzyskał w niej status uchodźcy.