Postulat świeckiej szkoły wraca jak bumerang - tym razem za sprawą bogobojnej katechetki ze Słupska, która dała przedszkolakowi sól egzorcyzmowaną. Okazuje się, że w mieście rządzonym przez Roberta Biedronia są jednak zwolennicy nietypowego nauczania religii w przedszkolu.
W Słupsku religii uczą po swojemu
Zdjęcie soli egzorcyzmowanej przesłał na skrzynkę redakcyjną Teleexpressu zdziwiony mieszkaniec Słupska. Paczuszka pochodzi z tamtejszej Parafii p.w. św. Jacka. Na nietypowym podarunku od katechetki widnieje fragment Listu do Filipian: "zabiegajcie usilnie z lękiem i drżeniem o własne zbawienie".
Próbowaliśmy skontaktować się z parafią, ale wygląda na to, że rozmawianie z mediami nie należy do ulubionych zajęć na plebanii. Najpierw usłyszałam energiczny głos w słuchawce; kiedy się przedstawiłam, szybko się okazało, że ksiądz absolutnie nie ma czasu. Zanim zdążył wypowiedzieć ostatnie zdanie, już się rozłączył. – Dziękuję, ale bardzo się śpieszę, muszę leci... – powiedział.
W słupskim miejskim przedszkolu, które leży najbliżej parafii sprzedającej sól egzorcyzmowaną, panie przedszkolanki też nie chcą się za bardzo wypowiadać. Podobnie jak na plebanii są bardzo zajęte innymi sprawami.
Chwilę na rozmowę znalazła dla nas za to pracownica innego publicznego przedszkola w Słupsku, przy ul. Kilińskiego. Reakcja kobiety daje nadzieję na to, że rozdawanie przedszkolakom soli egzorcyzmowanej nie jest w mieście powszechnie przyjętą praktyką.
– Sól egzorcyzmowana? Pierwsze słyszę. Jestem zszokowana! Jeśli to prawda, to ta katechetka musi być jakaś nawiedzona. W naszym przedszkolu nic takiego się nie dzieje. Mamy katechetkę, ale nikt się na nią nie skarży i z tego, co mi wiadomo, to nikt tutaj nikomu soli egzorcyzmowanej nie wciska maluchom – mówi nam pracownica Przedszkola Miejskiego nr 1 w Słupsku. Z kolei urząd miasta nie dostawał sygnałów o podobnych przypadkach. Jeśli informacje się potwierdzą, miasto zbada sprawę.
To nie pierwszy przypadek, kiedy parafia św. Jacka jest w centrum zainteresowania. W 2009 roku zrobiło się o niej głośno za sprawą drewnianego krzyża, który postawiono przy ul. Słowackiego z inicjatywy duchownego-gospodarza parafii. Parafia została wówczas oskarżona o samowolkę budowlaną. Ksiądz Jan Giriatowicz tłumaczył wtedy dziennikarzom Dziennika Bałtyckiego, że: "Szatan jakiś robi aferę z tym krzyżem. Mam zezwolenie ustne od urzędu i krzyż ustawiłem zupełnie legalnie. Jacyś niewierzący chcą storpedować boskie dzieło i nasyłają na mnie urzędników".
Sól do przeganiania złego
Sól w chrześcijańskiej symbolice oznacza oczyszczenie, gościnność, witalność. Wkładamy ją np. do wielkanocnego koszyczka. Co innego jednak sól egzorcyzmowana, ta, według duchownych, nabiera szczególnych właściwości.
Sól egzorcyzmowana
Sól egzorcyzmowana pomaga zawsze w obronie przeciwko złym duchom, ma też
specyficzną właściwość ochrony miejsc przed negatywnymi wpływami. Może zatem być
pozostawiona w pomieszczeniach lub domach jako osłona, na przykład w kątach pokoju, w
szufladzie szafy, pod dywanikami w samochodzie i w tych wszystkich miejscach, co do
których zachodzi podejrzenie pozostawania pod wpływem sił demonicznych. Sól cechuje
większa trwałość. Nie wyparowuje tak szybko jak woda. Znane są przypadki, w których po
posypaniu solą egzorcyzmowaną pól uprawnych ustały choroby roślin lub zwierząt, jeśli sól
zastosowano w oborach. Tradycja wkładania do ust nowonarodzonego dziecka odrobiny soli
nawiązuje do zabezpieczenia życia dziecka przed niebezpieczeństwami. Sól jest także
symbolem gościnności, dlatego podaje się ją przy powitaniu ważnym gościom.
Przede wszystkim jednak błogosławiona sól może być używana normalnie w kuchni, aby
każdego dnia razem z egzorcyzmowanym olejem była dostarczana do wewnątrz ciała. Czytaj więcej
Sól egzorcyzmowana najwyraźniej zyskuje na popularności. W lutym tego roku blackmetalowy zespół Vader, przez wielu uznawany za satanistyczny, przekonał się o tym na własnej skórze. Przed koncertem zespołu, w świdnickim Klubie Bolko rozsypano sól egzorcyzmowaną. Wszystko po to, żeby muzycy się opamiętali i nawrócili.
Szkoła świecka vs szkoła katolicka
O tym, jaka ma być szkoła publiczna, czy powinno się w niej wieszać krzyże na ścianach i uczyć religii, dyskutuje się w Polsce na okrągło. Najgłośniejszym w tym roku wydarzeniem spod znaku wojny miedzy zwolennikami religii w szkole i sympatykami innej wizji edukacji była akcja "Świecka szkoła". Organizatorem był magazyn Liberte! - ta inicjatywa obywatelska walczy o to, żeby religia nie była finansowana z budżetu państwa. Autorzy przygotowali projekt zmiany ustawy o oświacie z 1991 roku i zbierają podpisy pod petycją popierającą ich przedsięwzięcie.
Akcja, jak łatwo było przewidzieć, spotkała się z gorącą reakcją środowisk katolickich. Małgorzata Terlikowska, żona redaktora naczelnego portalu Fronda.pl i Telewizji Republika, skomentowała akcję na swoim blogu. "Można też w ramach walki o świeckość państwa zlikwidować przydrożne kapliczki, wyrwać krzyże, a wieże kościelne zburzyć lub zasłonić, w końcu to skandal, żeby symbol religijny górował nad miastem. Można też napisać ustawę zakazującą stawiania krzyży na cmentarzu. Tak, obrońcy świeckości. Dużo macie do zrobienia" - pisała rozdrażniona na Fronda.pl.
Spór o religię już na dobre wpisał się w krajobraz wojny polsko-polskiej. Państwo wyznaniowe kontra państwo świeckie. Szkoła z religią albo szkoła z lekcjami etyki. Pogodzenie postulatów zwaśnionych obozów jest "piekielnie" trudne, ale sól egzorcyzmowana na pewno nie pomoże w wypracowaniu kompromisu.