Rynek pracy zmienia się tak szybko, że bywa trudno za nim nadążyć. Codziennie pojawiają się setki nowych ofert pracy, a jedna z nich może być „tą jedyną”. Chcąc ją znaleźć, trzeba się nieco wysilić: śledzić na bieżąco rynek pracy i zawsze mieć pod ręką perfekcyjnie dopracowaną aplikację. „Przezorny zawsze przygotowany”, jak mówi znane powiedzenie.
Podsłuchiwałam, przyznaję się. Byłam niedawno w tramwaju świadkiem takiej oto rozmowy:
– No i gdzie ja teraz pracę znajdę? – zapytał Pan, na oko po czterdziestce.
– Jak to gdzie? Poszukasz i coś się trafi.
– Ty jesteś młody i lepiej się orientujesz. A ja co mam zrobić, skoro przez siedemnaście lat pracowałem w tej jednej firmie?
– No widzisz. A ja tylko w sierpniu zmieniałem pracę dwa razy i z ostatniej jestem bardzo zadowolony – odpowiedział jego młodszy towarzysz.
Tu pada pytanie: czy znajomość i mobilność na rynku pracy jest ograniczona tylko i wyłącznie wiekiem, jak wynikałoby z podsłuchanej wymiany zdań? – Niekoniecznie. To otwartość i śledzenie bieżącej sytuacji na rynku pracy decyduje, czy potrafimy się na nim odnaleźć – odpowiada Anna Krawcewicz, trener i psycholog biznesu z firmy doradczej 4Grow – Często bywa tak, że osoby zatrudnione przez kilka, kilkanaście lat w tej samej firmie faktycznie tracą ogląd. Nie nadążają za postępem – dodaje. Kiedy nagle pracodawca wręcza im wypowiedzenie, płacą za to wysoką cenę. Nie potrafią już się poruszać po rynku pracy. – I w konsekwencji nie wiedzą, co ze sobą dalej zrobić. Trudno jest im znaleźć inne oferty, inne opcje pracy. To psychiczny koszt zaniedbania – mówi Anna Krawcewicz.
„Praca marzeń” raczej nie spadnie z nieba. Nie ma co czekać, aż pewnego dnia headhunter zadzwoni z idealną ofertą. Chcąc ją znaleźć, trzeba zakasać rękawy i zacząć szukać. – Dużo łatwiej mają Ci, którzy są otwarci na zmiany. Na bieżąco śledzą rynek, sprawdzają nowe oferty pracy. Nie muszą koniecznie wysyłać wszędzie swojego CV. Mogą nawet nie chcieć zmieniać dotychczasowej pracy, ale dzięki temu mają świadomość, że świat nie kończy się na tej jednej – wyjaśnia Anna Krawcewicz.
Ma to również dodatkowy plus: – Taki człowiek, idąc na rozmowę kwalifikacyjną, nie jest przyparty do muru. Nie czuje psychicznej presji. Łatwiej mu wynegocjować dobre warunki – dodaje.
Przekonał się o tym Bartosz, senior executive w dużej agencji PR-owej. Mimo że nie szuka innej pracy, i tak codziennie przegląda ogłoszenia. Dzięki temu ostatnią posadę udało mu się znaleźć bardzo szybko, z tygodnia na tydzień. – Codziennie sprawdzam ogłoszenia o pracę na najpopularniejszych portalach. Początkowo było to podczas okresu intensywnego poszukiwania pracy, ale z czasem weszło mi w nawyk. Robię to nadal, mimo że nie szukam pracy – mówi. Dlaczego? – Po pierwsze: nigdy nie wiem, kiedy pojawi się oferta życia. Nie chcę jej przegapić. Po drugie: nie wiem, kiedy mogę stracić dotychczasową posadę, taką mamy rzeczywistość. Całkowicie akceptuję tę niepewność, jest wliczona w mój zawód. Jednak nie chcę tracić czasu na okres przejściowy, wchodzenie w realia rynku, poszukiwanie. Wiem, kto i kiedy zatrudnia, jakie ma wymagania – tłumaczy.
Dzięki temu, że śledzi rynek pracy, ma dobry ogląd na swoją branżę. Wie, w których agencjach PR jest duża rotacja, więc nie warto tam aplikować. Orientuje się, kto szuka pracy i kto niedawno ją zmienił. Poza tym, traktuje to jako doskonałe narzędzie biznesowe: – W połączeniu z innymi informacjami z rynku pozwala mi mniej więcej określić, co dzieje się u konkurencji, jakich mają klientów i w jakim kierunku chcą rozwijać swój biznes. Wreszcie, to źródło potencjalnych klientów dla mojej firmy. Pracuję w branży usług doradczych, więc często zdarza mi się składać oferty firmom, które aktualnie poszukują pracowników – mówi.
Jak przyznaje, zawsze ma pod ręką aktualne CV i komplet referencji od poprzednich pracodawców, tak na wszelki wypadek. – I to bardzo dobra strategia. Napisanie dobrego CV jest sztuką, ono nie powstaje w jeden wieczór. Jest efektem głębszych przemyśleń, powinno być spójne i dopracowane. To najważniejszy dokument, decydujący o tym, jak zaprezentujemy się pracodawcy – mówi Anna Krawcewicz. – Referencje również bywają przydatne i warto zadbać o nie wcześniej. Szukanie ich na ostatnią chwilę może się skończyć różnie – dodaje.
Czym grożą takie zaległości przekonał się na własnej skórze Artur. Pracuje w państwowej spółce jako technik, a jego firma przechodzi właśnie restrukturyzację. Co prawda nie dostał jeszcze wypowiedzenia, ale spodziewa się go lada moment. – Może to zabrzmi śmiesznie, ale ja nawet nie wiem, jak szukać pracy. Jak napisać CV? Ostatni raz robiłem to dziesięć lat temu. Serio, nie mam nawet pojęcia, jak wygląda teraz rozmowa kwalifikacyjna. Podobno pracodawcy zadają różne dziwne pytania. Czego się spodziewać? – pyta, dorzucając nieco zrezygnowany: – Nie mam bladego pojęcia, gdzie znalazłbym nową pracę ani nawet, kto zatrudnia.
Nie tylko on ma ten kłopot. Rynek pracy zmienia się bardzo szybko.
Rekruterzy oczekują czytelnego i spójnego CV, które pokazuje konkretne cechy pracownika. Nawet najlepsi miewają kłopot ze stworzeniem dobrego życiorysu zawodowego. – Mój jest bardzo tradycyjny. Niedawno siostrzenica zrobiła mi nowszą wersję, zgodną z obecnymi trendami. Sama miałabym kłopot, bo nie jestem z tym na bieżąco – tłumaczy Urszula, od pięciu lat kierownik ds. administracji w jednej z największych na świecie firm leasingowych.
Obecną pracę chciałaby zmienić. – Głównie dlatego, aby poprawić swoje warunki finansowe – wyjaśnia. Ciężko jej się jednak zmobilizować i znaleźć konkretny „pomysł na siebie”. – Teraz nieco zmądrzałam. Zaczęłam przeglądać Pracuj.pl, wchodzę tam od czasu do czasu i sprawdzam oferty pracy. Wciąż jednak nie potrafię się odnaleźć w ich wymaganiach i mam trudności, żeby się „dobrze sprzedać” – mówi Urszula.
Dzięki dużej dozie szczęścia udało się to Michałowi. Jest informatykiem i od początku swojej zawodowej kariery miał tylko jednego pracodawcę. Pięć miesięcy temu stwierdził, że czas na zmianę. Zaczął szukać nowej firmy i rozsyłać swoje CV, ale – o dziwo! – bez efektów.
Udało się w końcu po wielu tygodniach, kiedy odezwała się do niego brytyjska spółka z branży startupowej. – Co prawda wytknęli mi, że moja aplikacja jest kiepska, ale i tak zaproponowali rozmowę kwalifikacyjną przez Skype'a – mówi. – Dosłownie w ostatniej chwili, na dzień przed, dowiedziałem się od koleżanki, że obowiązują takie same zasady gry, jak podczas tradycyjnej rekrutacji. Poradziła, żebym założył marynarkę i posprzątał mieszkanie, bo rekruter będzie widział na monitorze tło za moimi plecami. I być może ta dobra rada zapewniła mi pracę! – śmieje się Michał.
Artykuł powstał we współpracy z serwisem Pracuj.pl