
– Już w 2030 roku jedno z najsłynniejszych włoskich miast może nie mieć mieszkańców – przewidują demografowie. Wenecja wyludnia się w zastraszającym tempie, bo wywindowane ceny czynią życie w mieście niemożliwie drogie. Na tyle, że nawet świetnie zarabiających gondolierów przestaje być na nie stać. W dodatku za 80 lat kultowe miasto może całkowicie zniknąć... pod wodą.
W ciągu ostatnich dwóch dekad większość nieruchomości przekształcono w hotele i mieszkania na wynajem dla turystów. W konsekwencji dramatycznie wzrosły też ceny obowiązujące mieszkańców. Dla wielu miejscowych to nie do przyjęcia, dlatego liczba ludności miasta od dekad maleje w zastraszającym tempie. W latach 50. miasto zamieszkiwało ok. 300 tys. osób, ale już pół wieku później, w 2000 r. , tylko 120 tys. ludzi nazywało Wenecję domem. Dziś jest ich 55 tys., w 2030 r. z kolei – jeśli spełnią się czarne scenariusze rysowane przez wielu demografów – Wenecja może stać się miastem duchów.
Jest leniwy, poniedziałkowy poranek. Wiatr lekko powiewa ponad szmaragdowymi kanałami Wenecji. Stoję w tłumie na stacji gondoli, ściśnięty między mieszkańcami a turystami. (…) Jest środek sezonu turystycznego. Codziennie do miasta przyjeżdża 55 tys. osób. Czytaj więcej
Bardzo droga Wenecja...
Ci, którzy chcą kupić mieszkanie w Wenecji, za metr kwadratowy lokalu muszą płacić nierzadko więcej niż 10 tys. euro. To więcej nawet niż w Rzymie.
Wynajem mieszkania zwykle kosztuje ok. 1000-1200 euro miesięcznie. Natomiast wynajem pokoju to koszt minimum 120-130 euro za dobę. Mowa o terminach przypadających poza sezonem turystycznym jakkolwiek irracjonalnie by to w przypadku Wenecji nie brzmiało. Latem trudno znaleźć pokój, w którym za noc zapłacimy mniej niż 300 euro, choć zdarzają się i takie hotele, w których doba kosztuje 1600 tys. euro.
Większość przybyszów tkwi w błogiej nieświadomości na temat tego, co się w Wenecji dzieje. Jedyne co dostrzegają to piękne miasto, ze wspaniałym Canal Grande, mostami, brukowanymi uliczkami i brakiem dźwięku... samochodów. Problemu nie zauważono nawet po oryginalnej manifestacji z 2008 r. Zorganizowano ją już po tym, jak okazało się, że populacja miasta spadłą poniżej liczny 60 tys. mieszkańców. Demonstranci nieśli wówczas „pogrzeb” trzem gondolom niosąc je w czerwonych trumnach w kondukcie nieopodal kanałów miasta. W ten sposób chcieli alarmować o problemie zmniejszającej się liczby mieszkańców. Chcieli, ale niewiele się po tej oryginalnej manifestacji zmieniło.
Turystyka pożera to miasto. Dostęp do usług jest ograniczony. Przez część roku wenecjanie nie są w stanie wepchnąć się do środków publicznego transportu. Koszty wywozu śmieci rosną, tak jak i koszty utrzymania. Czytaj więcej
Mając na uwadze te przestrogi włodarze miasta zainwestowali 5 mld funtów w budowę 78 podwodnych bramek, które mają uchronić miasto przed losem legendarnej Atlantydy. Realizację projektu rozpoczęto w 2003 r., ale do jego zakończenia brakuje jeszcze kilkunastu miesięcy prac. Prace natomiast pochłaniają kolejne fundusze, których gmina już właściwie nie ma. Nie ma więc też pieniędzy na ewentualne inwestycje, które mogłyby zatrzymać mieszkańców w Wenecji.
Nie dostajemy od państwa dość pieniędzy, by pokryć wszystkie wydatki - czyszczenie kanałów, odnawianie budynków, podnoszenie nabrzeża, do których przybijają łodzie. (...) Tu jest trzy razy drożej niż 20 km stąd, w Mogliano. Mieszkają tu jedynie bogacze lub osoby starsze, które posiadają na własność swoje domy, ponieważ je odziedziczyli. Młodych na to nie stać. Czytaj więcej
Napisz do autorki: malgorzata.golota@natemat.pl
