Prawie 8 tys. zgłoszeń na kongres założycielski i nawet ponad 10 proc. poparcia w sondażach wydaje się być sporym kapitałem założycielskim dla nowej partii Ryszarda Petru NowoczesnaPL. Ale nic z tego nie wyjdzie. Bo wspierane przez Leszka Balcerowicza ugrupowanie postrzegane jest jako kolejne wcielenie Unii Wolności (i PO), a nie alternatywa dla nich.
Nie tylko Paweł Kukiz poczuł, że jest dobra pogoda na nowy twór polityczny. Nową partię (na razie formalnie stowarzyszenie) powołuje ekonomista Ryszard Petru. NowoczesnaPL ma wystartować w wyborach parlamentarnych. Plan jest prosty: przejąć tych, którzy 14 lat temu uwierzyli Platformie Obywatelskiej, ale zawiedli się całkowitym porzuceniem pierwotnych postulatów.
W cieniu Kukiza
Oczywiście jest miejsce na taką partię, co najlepiej pokazał wynik Pawła Kukiza w wyborach prezydenckich. Ale tego elektoratu nie zagospodaruje NowoczesnaPL. Przede wszystkim dlatego, że Kukiz jest nadal mocny i nie zrobił jeszcze nic, co odrzuciłoby od niego wyborców. W najnowszym badaniu zaufania do polityków muzyk zajmuje pierwsze miejsce.
Petru i jego zwolennicy żyją tymczasem iluzją rosnącej liczby zapisów na kongres założycielski stowarzyszenia. Początkowo planowano go w jednej z sal konferencyjnych Stadionu Narodowego, jednak zdecydowano się na wynajęcie Torwaru.
Iluzja potęgi
Na cztery dni przed imprezą zarejestrowano 7700 zgłoszeń. To sporo, ale prawdziwym testem będzie dopiero frekwencja na sali. Bo część tych zgłoszeń mogło być na zasadzie "wezmę udział" na Facebooku - na protesty zapisują się tysiące ludzi, a pojawia się setka albo dwie. Jeśli ten odsetek fałszywych zgłoszeń będzie duży u Ryszarda Petru, oznacza to śmierć inicjatywy jeszcze przed jej startem.
Nic nie działa gorzej na wyborców, niż widok pustych krzeseł na jakichkolwiek partyjnych imprezach. Dlatego na przykład Polska Jest Najważniejsza startowała w niewielkim Kinie Kultura. Dzięki temu mogła pokazać wypchaną salę i tłumek oglądających transmisję na wystawionym na zewnątrz telebimie. Na konwencji Andrzeja Dudy w lutym było ok. 3,5 tys. osób, ale PiS to sprawnie działający mechanizm ze strukturami w każdym powiecie i gminie - część gości po prostu przywieziono autobusami.
Nie jak zaczyna, ale jak kończy
Iluzję jeszcze potęgują sondaże, które tajemniczej "partii Leszka Balcerowicza" dają od 6 do 11 proc. Wystarczy przypomnieć, że Socjaldemokracja Polska Marka Borowskiego startowała w 2004 r. z 11 procentami, Polska Razem w 2013 r. z 6 procentami, a Partia Demokratyczna - Demokraci.pl w 2005 r. z 4 procentami. Żadna z nich nie przekroczyła później progu wyborczego, choć tworzyły ją postacie znacznie bardziej znane i doświadczone w polityce niż Ryszard Petru.
Wbrew powszechnemu przekonaniu łatka inicjatywy Leszka Balcerowicza wcale nie pomaga. Bo dzisiaj silne są nastroje anty-III RP. A kim, jak nie jednym z jej najważniejszych twórców, jest Balcerowicz? Odbiera on inicjatywie odium świeżości i tajemniczości. Już nazywa się partię Petru kolejną po Unii Wolności i Platformie inkarnację Unii Demokratycznej. Traci tym samym największy atut: wspomnianą świeżość i odróżnienie od funkcjonujących od lat tworów politycznych.
Piętno Balcerowicza
Petru powinien odciąć się od swojego nauczyciela tak samo stanowczo, jak stanowczo wykluczył przyjmowanie polityków z innych partii, szczególnie z PO. – Nie, spadów nie przyjmujemy – powiedział w "Salonie politycznym Trójki". W świadomości przeciętnego wyborcy Leszek Balcerowicz to ta sama kategoria co politycy szukający schronienia w nowych partiach. Zresztą to on obok PO był jednym z głównych celów ataków Pawła Kukiza i PiS.
Absolutnie podstawowy powód przyszłej klęski NowoczesnejPL jest rozminięcie się jej autorów z oczekiwaniami Polaków. Bo jesteśmy narodem konserwatywnym obyczajowo i bardzo prosocjalnym. Dlatego nigdy w życiu nie wybierzemy do Sejmu ekonomistów, którzy nie są w stanie rzucać obietnic jak robią to politycy.
Reakcja, nie akcja
Tym bardziej, że Petru nie ma dobrego planu dla tych grup, które mogłyby stanowić trzon jego elektoratu. Na pytanie Marcina Zaborskiego z Trójki o frankowiczów, Petru odpowiedział, że powinni dogadać się z bankami. Zapomniał jednak, że banki są tutaj silniejszą stroną i właściwie nic nie muszą. Dały temu dowód przedstawiając niedawno propozycję, która niewiele pomagała kredytobiorcom.
Na razie Petru pokazał tylko kilkupunktowy zarys programu, z którego niewiele wynika. Jest tam pewna wizja Polski, ale nie ma tam ani słowa o tym, jakimi metodami sprawić, by wizja stała się rzeczywistością. A tym różni się polityk od publicysty czy recenzującego naukowca. A Petru politykiem nie był i nie jest. Powtarza ciągle "zobaczymy jak wyjdzie kongres", "sprawdzimy jak wyglądają struktury", "zobaczymy jaki będzie odzew społeczny". Polityk powinien być proaktywny, a nie reaktywny.
Nowej inicjatywie Ryszarda Petru nie wróżę wielkiej przyszłości. I to nie tylko ze względu na samego twórcę, ale na splot niekorzystnych dla NowoczesnejPL okoliczności. Nie ten czas, nie to miejsce.