Jerzy Zelnik opublikował na Twitterze post, w którym przeprasza za wypowiedź w środowym programie "Tak jest" Andrzeja Morozowskiego. Aktor dyskutował w nim wraz z muzykiem Maciejem Maleńczukiem o tym, jak będzie wyglądała Polska po wygranej Prawa i Sprawiedliwości. Wspierający PiS artysta przekonywał, że rząd nie powinien dofinansowywać in vitro, bo to zła metoda. Stwierdził nawet, że poczęte tą metodą dzieci rodzą się "chore i koszmarnie połamane".
Po tych słowach na Zelnika spadła fala krytyki. Zarzucano mu kłamstwo i udzielanie wypowiedzi krzywdzących innych.
I nie bez powodu, bo wielu ginekologów proszonych później o komentarz zapewniało, że aktor przesadza a prawdopodobieństwo, że wskutek zabiegu in vitro dziecko urodzi się chore jest tylko nieznacznie większe niż w przypadku tradycyjnych metod zapłodnienia.
Jak w rozmowie z naTemat przekonywał prof. Andrzej Radzikowski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, czasami pojawiają się badania, które wskazują, że u dzieci poczętych metodą in vitro mogą częściej występować pewne wady lub choroby. Wynika to z faktu, że procedura in vitro jest zabiegiem skomplikowanym, wymaga wielu manipulacji w materiale biologicznym przy tworzeniu zarodka.
Zelnik widocznie poczuł się do winy, bo kilka godzin temu na swoim koncie na Twitterze przyznał, że wypowiedź w środowym programie była nieodpowiednia i za nią przeprosił.