Tusk nie ma godnego następcy - mówi Andrzej Olechowski, jeden z założycieli Platformy. Żaden z polityków PO nie jest, jego zdaniem, tak sprawny jak lider partii. Z Olechowskim rozmawiam także o ustawie emerytalnej i proteście Solidarności. Olechowski ma nadzieję, że prokuratura zajmie się piątkową blokadą Sejmu przez związek.
W piątek Sejm uchwalił dwie ustawy emerytalne. Jedna dotyczy "zwykłych" obywateli, druga mundurowych.
Andrzej Olechowski: Dobrze oceniam przyjęcie ustaw emerytalnych. To potrzebny krok. Każdy rozsądnie myślący człowiek wie, że trzeba przedłużyć wiek przechodzenia na emerytury.
Częściowe świadczenia osłabiają jednak reformę.
Tak, ale ważne, że został zmieniony fundament. Potem będzie można zadbać o detale. Należało zmienić obowiązujący od 100 lat próg 65 lat. Ludzie żyją po prostu dłużej. Za 2 tygodnie wybieram się na 99 urodziny znajomego.
Piątkowa kłótnia w Sejmie, głównie na linii Kaczyński-Palikot, całkowicie przykryła kwestię podniesienia wieku emerytalnego.
Ludzie, którzy nie są w stanie kontrolować emocji, nie są w porządku. Ale to, co widzimy u polityków jest gorsze. To nie są ich emocje, ale cyniczne działania mające na celu wzbudzenie naszych emocji. To bardzo szkodliwe. W konsekwencji zamiast dyskutować o emeryturach, kłócimy się o żałosne popisy Janusza Palikota czy Jarosława Kaczyńskiego.
Dawno nie było tak ostrej debaty w Sejmie. Język debaty się radykalizuje.
Ostry język w polskiej polityce występuje od ładnych paru lat. To nawet nie ostry, ale chamski język. Zaczęło się od głośnego wystąpienia Leszka Millera, wtedy jeszcze w opozycji. Potem mieliśmy Andrzeja Leppera i panów z LPR. Cały czas mamy Jarosława Kaczyńskiego. Coraz trudniej wymyślić nowe epitety, więc teraz nawet Hitler się pokazał.
W internecie krąży nagranie, w którym Stefan Niesiołowski atakuje Ewę Stankiewicz z "Gazety Polskiej".
Nikt nie powie, że było to zachowanie godne, które należy pokazywać młodzieży jako wzór. To przykra sprawa. Na przyszłość - chyba lepsze jest polskie "wynocha", niż "won".
Czy takie zachowania mogą przeniknąć z Sejmu do świata rzeczywistego?
One bulwersują ludzi, odrzucają od polityki, poniżają polityków. Nie powodują jednak istotnych konfliktów pomiędzy ludźmi. W Polakach nie ma takiego gniewu, jaki obserwujemy w innych krajach. Tam ludzie masowo występują przeciwko establishmentowi politycznemu. Są zdesperowani sytuacją gospodarczą oraz korupcją i nieudolnością rządów.
W piątek "Solidarność" na czele z Piotrem Dudą zablokowała Sejm. Zastanawia mnie, czy to skuteczny sposób. Nie wiem, czy taka blokada spodobała się Polakom.
Mam nadzieję, że nie. Ta blokada nie może przejść bez konsekwencji. Nie można bezkarnie robić zamachu na cudzą wolność. Mam nadzieję, że będzie ona przedmiotem działań prokuratorskich.
Związki zawodowe nie mają prawa demonstrować?
Oczywiście, że mają, ale w granicach prawa. To zrozumiałe, że "Solidarność" demonstruje. Kiedy ma to robić, jeśli nie w przypadku tak znaczącej zmiany, jaką jest wydłużenie wieku emerytalnego? Ta demonstracja była zorganizowana jednak wyłącznie na pokaz. Nikt przecież nie liczył, że przyniesie to skutek. "Solidarność" zdaje sobie sprawę z tego, że to rzecz przegrana. W ten sposób pręży muskuły i pokazuje, że jest.
Nie ma Pan obaw, że była to ostatnia znacząca reforma rządu PO-PSL?
Trudno mi wnikać w duszę Donalda Tuska. Mam nadzieję, że przeciwności, z którymi się zmagał i które pokonał, przy wprowadzaniu zmiany emerytalnej, zdopingują premiera do kolejnych zdecydowanych działań. Mamy totalną opozycję, która jak się powie "białe", to zawsze powie "czarne". Mimo tego premier wprowadził reformę dużego kalibru. Brawo.
Koalicja ma niewielką większość. To potencjalnie może być znaczącym problemem.
To realna groźba. Premiera absorbować będą taktyczne gry, aby obronić wątłą większość parlamentarną. Może nie być czasu na ważne sprawy. Duża polityka może paść ofiarą małej.
Donald Tusk się wypala? Poparcie Platformy zrównało się praktycznie z poparciem PiS.
Następne wybory dopiero za 3 lata. Do tego czasu sytuacja zmieni się pewnie 1000 razy. Dla Platformy Obywatelskiej ważne jest, żeby utrzymać rząd.
Słaby wynik Platformy może grozić rozkładem od wewnątrz. Posłowie z tylnych ław zaczną zdawać sobie sprawę, że nie mają szansy na wejście do Sejmu w następnej kadencji.
W takiej sytuacji ci posłowie będą szukać innych możliwości. PO będzie musiała temu przeciwdziałać. To właśnie ta mała polityka, która będzie blokować i niszczyć dużą politykę.
Widzi Pan w Platformie następcę Donalda Tuska? Czy po serii klęsk i porażek jest możliwa zmiana lidera?
Pan widzi? Ja nie. W mojej ocenie jest to dzisiaj niemożliwe.
Jest kilku potencjalnych następców, ale żaden z nich nie jest tak sprawnym politykiem jak premier Tusk.
Podzielam to zdanie.
Widziałby Pan raczej jedną partię lewicową, czy lepiej, aby SLD i Ruch Palikota pozostały osobnymi bytami?
To kompletnie inne środowiska. Mają różne oczekiwania i interesy. Z jednej strony mamy Ruch Palikota, który w dużej mierze jest antyestablishmentowy. Z drugiej strony mamy SLD, które jest ewidentną częścią polskiego establishmentu politycznego. Można wyobrazić sobie, że te dwa środowiska będą chciały wspólnie realizować jakieś projekty, ale trudno myśleć o połączeniu. Mogą być skłonni do aliansów, ale nie do jedności.
Ale tylko zjednoczona lewica ma szanse na zwycięstwo.
Wybory to inna sprawa. Jeżeli chcą uzyskać coś więcej, muszą działać wspólnie, muszą do wyborów pójść w koalicji. To jednak dopiero za trzy lata. Dzisiaj, wydaje mi się, jesteśmy na etapie walki samców o przywództwo. Środowiska, o których mówimy - nawet nie wiem czy można je nazwać lewicowymi, może lepiej: nie prawicowe - muszą ustalić, który z ich liderów będzie bardziej skuteczny i bardziej obiecujący.
Leszek Miller czy Janusz Palikot?
Dzisiaj wskazuje się na Janusza Palikota. Moim zdaniem słusznie, bo to głos świeższy i bardziej oryginalny. Do tego jest młodszym mężczyzną, niż Leszek Miller.