Jedni widzą w nim nowy polityczny talent, który jesienią podbije Sejm i weźmie się za reformy gospodarcze. Inni przekonują – "pożyteczny idiota" PO, w dodatku skazany na porażkę. Ryszard Petru ledwo zaangażował się w politykę, a już wywołuje skrajne emocje. – O Ryszardzie można powiedzieć wszystko, ale jedno gwarantuje na pewno: ciężką pracę. To specjalista od trudnych wyzwań – mówi o swoim wychowanku Władysław Frasyniuk.
Szkoła Balcerowicza
"Za chwilę wejdą do pierwszej ligi politycznej. Będą rządzić, reprezentować, reformować, brać posady i rozdawać je innym" – pisała w 2000 roku "Gazeta Wyborcza". To o działaczach Unii Wolności, którzy mieli wówczas po dwadzieścia parę lat i dojrzewali w cieniu wielkich nazwisk, jak Balcerowicz i Geremek. Był wśród nich 28-letni Petru, dziś lider Stowarzyszenia NowoczesnaPL.
"Porządny garnitur, choć nie luksus z salonu mody, komórka, ale na czas rozmowy wyłączona. Nic z nowobiznesowej arogancji. Pewność siebie, ale opanowana. Luz bez pretensjonalnych manier. Nic też ze stereotypu bezdusznego technokraty, który umie mówić tylko o liczbach" – przedstawiała go "GW".
Młody ekonomista był wtedy jednym z najbliższych współpracowników Balcerowicza. Poznali się kilka lat wcześniej, gdy Petru studiował, a Balcerowicz uczył na SGH. Profesor pracował wtedy nad drugim etapem reform gospodarczych. Petru przygotowywał notatki z jego spotkań, wykonywał telefony, przygotowywał streszczenia dokumentów. Potem wraz z Balcerowiczem pracował przy reformie emerytalnej.
– U mnie był asystentem jeszcze przed Balcerowiczem - w sejmowej komisji prywatyzacyjnej. Doskonale pamiętam. Zgłosiło się do mnie wielu młodych ludzi. Ja powiedziałem: "chętnie, pod warunkiem, że wykonacie określoną pracę". Większość rezygnowała. A Petru powiedział, że się nie boi. Okazało się, że jest człowiekiem bardzo pracowitym – mówi naTemat Władysław Frasyniuk, jeden z liderów Unii Wolności.
– Bardzo doceniałem też jego lojalność. Nie od razu się zgodził, kiedy dostał propozycję od Balcerowicza. Powiedział: "mam zobowiązania wobec Władka" – dodaje.
Wyciskanie czasu
Zarówno Frasyniuk, jak i inni dawni współpracownicy Petru, szczególnie podkreślają pracowitość ekonomisty. Już 15 lat temu pisano, że jego życia można opisać słowem: "megasqueeze". Chodzi o ściśnięcie w ograniczonym czasie jak największej liczby zadań. Petru według tej reguły pracuje od lat.
Także z tego powodu obok pracy ekonomisty w 2001 roku po raz pierwszy wszedł w "romans z polityką". Wystartował w wyborach parlamentarnych z listy UW z pierwszego miejsca w okręgu warszawskim. Przegrał, tak jak cała UW. – Może na moje szczęście? Teraz widzę, że to koszmar siedzieć w Sejmie. Parlament roku 1989 to była creme de la creme polskich parlamentów, a od tego czasu jest coraz gorzej – mówił wtedy "Gazecie".
Po porażce wyborczej zaczął pracę dla Banku Światowego w Polsce. Porzucił politykę i poświęcił się biznesowi. Pracował w BHP jako główny ekonomista, był dyrektorem banku ds. strategii i głównym ekonomistą BRE Banku i PKO BP. W ostatnich latach w jego CV zagościła też posada partnera w firmie PwC i stanowisko szefa Towarzystwa Ekonomistów Polskich.
– Od kilku lat zapracował na miano ekonomicznego celebryty. Jest bardzo często zapraszany do mediów, ma "łatkę" czołowego polskiego ekonomisty. W moim środowisku jest postrzegany jako człowiek grupy ekonomistów, którzy nie chcą uznać, że kryzys, który przeżył świat, przyniósł jakieś wątpliwości. Ma opinie zatwardziałego liberała – komentuje dla naTemat ekonomista prof. Ryszard Bugaj.
Mówi też, że przeszkadzało mu, kiedy Petru wystąpił w spocie reklamowym Ministerstwa Gospodarki, w którym zachwalał m.in. wsparcie dla polskich eksporterów. – Uraziło mnie, że zobaczyłem Rysia w reklamach – stwierdza.
W orbicie władzy
Właśnie takie formy zaangażowania Petru budzą wątpliwości wielu komentatorów. Chodzi o to, że ekonomiście rzekomo blisko do obozu władzy. Dowodem na tę tezę ma być np. fakt, że Petru od kilku lat jest pełnomocnikiem ds. gospodarczych Cezarego Przybylskiego z PO, marszałka województwa dolnośląskiego. Mimo że zakłada własną partię, na stronach Biuletynu Informacji Publicznej wciąż widnieje w tej roli. Poza tym w kampanii wyborczej wystąpił ramię w ramię z Bronisławem Komorowskim. To też powód, dla którego niektórzy spekulują, że NowoczesnaPL jest "szalupą ratunkową" dla platformersów, a sam Petru może skończyć w rządzie Platformy.
– Nie jest też przypadkiem, że szereg osób z PO tak pozytywnie wypowiada się o inicjatywie Petru. Cała jego inicjatywa moim zdaniem może zagwarantować dalsze rządy Platformy – mówi prof. Bugaj.
Petru odrzuca takie sugestie. Podobnie Władysław Frasyniuk, który jest jednym z patronów NowoczesnejPL. – Ryszard da radę. Uderza do ludzi takich jak on: pracowitych, dobrze wykształconych. Sam wielokrotnie udowadniał, że sprawdza się w takich trudnych wyzwaniach. Czy ma cechy przywódcze? To się dopiero okaże, nie można było tego sprawdzić na ucho – zaznacza.
"Kukiz dla bogatych" – tak nazwał dziś Petru naczelny "Faktu" Robert Feluś. Czy ekonomista rzeczywiście może odnaleźć się w tej roli? Czy on - majętny, w garniturze, z wizerunkiem człowieka biznesu - będzie w stanie pociągnąć za sobą tłumy? – Jak Paweł Kukiz szaleje w koszulkach Narodowych Sił Zbrojnych wszyscy mówią: "ma prawo, super, bunt". Jak po stronie ludzi, którzy osiągnęli sukces, pojawia się lider, stawiane są znaki zapytania: czy nie jest zbyt elegancki? Czy podoła? Jezus Maryja! Ktoś, kto zatrudnia ludzi, doskonale potrafi rozmawiać z ludźmi. Petru udowodni, że to nie jest tak, że populistom wolno, a ludziom sukcesu nie wypada – kwituje Frasyniuk.