
Transformacja popularnego sportowca Bruce'a Jennera, której efekty możemy oglądać na okładce najnowszego numeru „Vanity Fair” po raz kolejny sygnalizuje nam jak wielkim problemem współczesnego społeczeństwa jest transseksualizm. Albo raczej jak wielkim problemem są dla nas osoby pragnące lub dokonujące korekty płci. Rzadko akceptują ich nawet najbliżsi, a winę za to ponosimy my wszyscy.
Caitlyn Jenner miała szczęście i to całkiem spore. Jej decyzję poznała i w większości zaakceptowała rodzina. Z wyjątkiem wieloletniej żony Kris Jenner. Ta bowiem, gdy dowiedziała się o planach – wówczas jeszcze – męża, rozpłakała się i przyznała, że dla niej tamten Bruce umarł. Kris nie skomentowała też w żaden sposób okładki ze zdjęciem Caitlyn. Tematu unika też Broody Jenner, syn Jennera z małżeństwa z Lindą Thompson.
Ok, możemy uznać, że Caitlyn Jenner miała szczęście. Nie cała rodzina się od niej odwróciła, nie wszyscy przyjaciele wykluczą ją z grona swoich znajomych. Ale to wyjątek. Dużo częściej zdarza się, że osoby transseksualne chcąc w końcu być sobą, nie mogą liczyć ani na wsparcie rodziców ani dzieci. Tak jak to było z bohaterką filmu "Mów mi Marianna" w reżyserii Karoliny Bielawskiej, o którym na łamach "Wysokich Obcasów" pisała niedawno Karolina Domagalska.
Żona chciała zatrzymać męża, mówiła: "Dobrze, w domu bądź sobą, przebieraj się, ja to akceptuję, ale jak idziemy do rodziny, na imieniny albo komunię, to udawaj mężczyznę, bo oni tego nie zrozumieją, daj im czas". Marianna próbowała, ale to było jak schizofrenia.
W końcu powiedziała: "Stop, ja już dłużej tak nie mogę". I przeprowadziła się do rodziców. Rodzice mówili: "Dobrze, dobrze, my ci pomożemy". Ale pomożemy to znaczyło: zaprowadzimy cię do lekarza, który nauczy cię być mężczyzną. (…) złożyła papiery rozwodowe i zaczęła terapię hormonalną. (...) Dzieci nie zaakceptowały tej zmiany, zerwały z nią kontakt. Marianna mówi, że swoją decyzją skrzywdziła wszystkich. Czytaj więcej
– Uskuteczniacie nagonkę na dzieci, że nie chcą albo nie potrafią zaakceptować transseksualnego rodzica, a czy ktoś zapytał mnie, jak się czułem kiedy zamiast mojej mamy dostałem gościa w spodniach i z brodą – mówi mi anonimowo 23–letni mężczyzna, syn transseksualnego ojca. – Dla mnie matka umarła w dniu, w którym pokazała mi się jako mężczyzna. Nie wiedziałem nawet jak mam do niej powiedzieć „mamo”? Czy „proszę pana”? Bo przecież nie „tato”?
To właśnie powszechna, jeśli nie nienawiść, to przynajmniej niechęć do odmienności wydaje się w Polsce największym problemem. – My, rodzice transseksualnej dziewczynki, rozważamy nawet opcję emigracji – mówi w rozmowie z naTemat Agnieszka. – Widzi pani, ani ja ani mąż nie mamy problemu z tym, że nasze dziecko przyszło na świat jako biologiczny chłopiec, a czuje się dziewczynką. Ale społeczeństwo ten problem ma. Dowodem na to jest chociażby niedawny Trans Festiwal w Krakowie, gdzie na nas pluto, rzucano w naszą stronę wyzwiska i szyderstwa, a nawet podpalano ulotki.
napisz do autorki: malgorzata.golota@natemat.pl
