Transformacja popularnego sportowca Bruce'a Jennera, której efekty możemy oglądać na okładce najnowszego numeru „Vanity Fair” po raz kolejny sygnalizuje nam jak wielkim problemem współczesnego społeczeństwa jest transseksualizm. Albo raczej jak wielkim problemem są dla nas osoby pragnące lub dokonujące korekty płci. Rzadko akceptują ich nawet najbliżsi, a winę za to ponosimy my wszyscy.
Okładka nowego, czerwcowego numeru „Vanity Fair”. Na zdjęciu ładna kobieta w jasnym kostiumie. Na oko pięćdziesięcio–, może sześćdziesięcioletnia. I podpis „Mówcie mi Caitlyn”. Ci, którzy nie zajrzeli do środka, z pewnością nie rozpoznali w niej lekkoatlety, wieloboisty i mistrza olimpijskiego z Montrealu – Bruce'a Jennera.
Jenner o tym, że jest osobą transpłciową mówił niedawno w bardzo emocjonalnym wywiadzie udzielonym stacji ABC. Sam proces korekty płci rozpoczął natomiast nieco wcześniej – w 2013 r. Dziś, w filmie promującym czerwcowy „Vanity Fair” już jako Caitlyn mówi tak: – Bruce zawsze musiał kłamać. Zawsze żył w kłamstwie. Każdego dnia, od rana do nocy, żył z sekretem. Caitlyn nie ma tajemnic. Gdy okładka ukaże się na rynku, zacznie się moja wolność.
Caitlyn miała szczęście
Caitlyn Jenner miała szczęście i to całkiem spore. Jej decyzję poznała i w większości zaakceptowała rodzina. Z wyjątkiem wieloletniej żony Kris Jenner. Ta bowiem, gdy dowiedziała się o planach – wówczas jeszcze – męża, rozpłakała się i przyznała, że dla niej tamten Bruce umarł. Kris nie skomentowała też w żaden sposób okładki ze zdjęciem Caitlyn. Tematu unika też Broody Jenner, syn Jennera z małżeństwa z Lindą Thompson.
Decyzja o zmianie płci spotkała się jednak z pełną akceptacją dzieci sportowca, które ten miał właśnie z Kris Jenner – dwojga biologicznych i czworga przybranych, dla których Bruce był jedynie ojczymem. I tak Kendall Jenner już po publikacji okładki magazynu napisała na Twitterze „bądź wolny i piękny jak ptak”, Kylie Jenner określiła ojca mianem „anioła na Ziemi”. Jedna z córek Kris Jenner z pierwszego małżeństwa z Robertem Kardashianem i tym samym przybrana córka Bruce'a napisała „Nie mogłabym być bardziej dumna! Caitlyn, jesteś piękna” a Kim Kardashian stwierdziła „Bądź szczęśliwa, bądź dumna, żyj tak, jak chcesz”.
Marianna nie miała szczęścia
Ok, możemy uznać, że Caitlyn Jenner miała szczęście. Nie cała rodzina się od niej odwróciła, nie wszyscy przyjaciele wykluczą ją z grona swoich znajomych. Ale to wyjątek. Dużo częściej zdarza się, że osoby transseksualne chcąc w końcu być sobą, nie mogą liczyć ani na wsparcie rodziców ani dzieci. Tak jak to było z bohaterką filmu "Mów mi Marianna" w reżyserii Karoliny Bielawskiej, o którym na łamach "Wysokich Obcasów" pisała niedawno Karolina Domagalska.
Pytanie – kto w tym sporze ma rację wydaje się nie mieć odpowiedzi. Z jednej strony rodzice oczekujący wsparcia i zrozumienia, z drugiej dzieci pozbawione ojca lub matki, którą znały i którą kochały. Lub odwrotnie. Kto i czy w ogóle ma prawo do miłości bezwarunkowej i oczekującej zrozumienia? Kto może winić za odmienność?
Miłość bezwarunkowa?
– Uskuteczniacie nagonkę na dzieci, że nie chcą albo nie potrafią zaakceptować transseksualnego rodzica, a czy ktoś zapytał mnie, jak się czułem kiedy zamiast mojej mamy dostałem gościa w spodniach i z brodą – mówi mi anonimowo 23–letni mężczyzna, syn transseksualnego ojca. – Dla mnie matka umarła w dniu, w którym pokazała mi się jako mężczyzna. Nie wiedziałem nawet jak mam do niej powiedzieć „mamo”? Czy „proszę pana”? Bo przecież nie „tato”?
– To wszystko kwestia stereotypów i tego czy pozwolimy, by nasze dziecko zostało skażone pewnymi nie do końca słusznymi społecznymi normami – mówi poseł Anna Grodzka. – Dzieci same z siebie rozumują raczej sercem.
Grodzka o tym, że zamierza poddać się korekcie zmiany płci poinformowała syna gdy ten miał dwadzieścia parę lat. Przyznaje, że musiała to być dla niego ważna wiadomość, ale w ostatecznym rozrachunku okazało się, że rozmowa, którą odbyli była dużo bardziej przełomowa była dla niej samej. Syn powiedział wtedy „wiesz, ja czegoś takiego się spodziewałem”. – Znał mnie, mieliśmy od zawsze raczej bliskie, ciepłe relacje – mówi poseł w rozmowie z naTemat. – Wyczuł w moich emocjach pewną wrażliwość i zaczął się czegoś domyślać. Tyle tylko, że ja uczyłam go otwartości na odmienność. Kiedy przyniósł ze szkoły jakiś mało fajny dowcip o gejach, zapytałam go tylko, co w tym wszystkim tak bardzo go śmieszy. Nie pozwoliłam, by otoczenie wdrukowało mojemu synowi nienawiść do odmienności i to zaprocentowało.
Grodzka jest już kilka lat po korekcie płci, z synem ma niezmiennie świetny kontakt.
Myślimy o emigracji
To właśnie powszechna, jeśli nie nienawiść, to przynajmniej niechęć do odmienności wydaje się w Polsce największym problemem. – My, rodzice transseksualnej dziewczynki, rozważamy nawet opcję emigracji – mówi w rozmowie z naTemat Agnieszka. – Widzi pani, ani ja ani mąż nie mamy problemu z tym, że nasze dziecko przyszło na świat jako biologiczny chłopiec, a czuje się dziewczynką. Ale społeczeństwo ten problem ma. Dowodem na to jest chociażby niedawny Trans Festiwal w Krakowie, gdzie na nas pluto, rzucano w naszą stronę wyzwiska i szyderstwa, a nawet podpalano ulotki.
I dodaje: – Nasze dziecko ma to szczęście, że jest akceptowane, ale wykańcza nas życie w ciągłym strachu, że ktoś nowy się o tym dowie, że będzie jej dokuczał, psychicznie się nad nią znęcał. To jest dla nas kwestia pewnego bezpieczeństwa i komfortu życia.
Szkoda, że tak wielu z nas nadal nie rozumie, że człowiek to naprawdę złożona istota, dla której zrozumienia konieczna jest przede wszystkim ta znienawidzona otwartość.
Żona chciała zatrzymać męża, mówiła: "Dobrze, w domu bądź sobą, przebieraj się, ja to akceptuję, ale jak idziemy do rodziny, na imieniny albo komunię, to udawaj mężczyznę, bo oni tego nie zrozumieją, daj im czas". Marianna próbowała, ale to było jak schizofrenia.
W końcu powiedziała: "Stop, ja już dłużej tak nie mogę". I przeprowadziła się do rodziców. Rodzice mówili: "Dobrze, dobrze, my ci pomożemy". Ale pomożemy to znaczyło: zaprowadzimy cię do lekarza, który nauczy cię być mężczyzną. (…) złożyła papiery rozwodowe i zaczęła terapię hormonalną. (...) Dzieci nie zaakceptowały tej zmiany, zerwały z nią kontakt. Marianna mówi, że swoją decyzją skrzywdziła wszystkich.Czytaj więcej