Czeka nas powtórka z walki o wolność w sieci, którą stoczono przeciw ACTA? Przed taką możliwością ostrzega środowy "Dziennik Gazeta Prawna", który zwraca uwagę na niejasny kształt proponowanych przez Komisję Europejską przepisów o jednolitym rynku cyfrowym.
Istnieje obawa, iż przy realizacji tego projektu uda się wprowadzić rozwiązanie mające charakter cenzury. Podobne do tych, które wzbudzały największy sprzeciw Europejczyków w czasie dyskusji o ACTA z 2012 roku.
I tym razem Komisji Europejskiej chodzi jednak nie tyle o polityczne wpływanie na sieć, co przede wszystkim o zabezpieczenie interesów wpływowych organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. To pod ich zapotrzebowanie w projekcie unijnej jednolitego rynku cyfrowego znalazły się punkty, na podstawie których już dostawcom internetu będzie można nadać kompetencje związane z egzekwowaniem prawa chroniącego prawa autorskie.
Jak zwracają uwagę krytycy tego projektu, w nowych unijnych przepisach nałożony na dostawców obowiązek dbania o poszanowanie praw autorskich płynnie przechodzi jednak w możliwość (albo i kolejny obowiązek) cenzurowania internetu także pod kątem innych "naruszeń".
Jakich? To pozostaje wciąż niedopowiedziane. W ten sposób wraca zapomniana na kilka lat dyskusja o swobodę korzystania z sieci w Europie, o której najgłośniej było przed trzema laty przy okazji ogarniających cały Stary Kontynent protestów przeciwko międzynarodowej umowie o zwalczania obrotu towarami podrabianymi - ACTA.