Wchodzące na scenę polityczną stowarzyszenie Nowoczesna.pl ma co najmniej dwie twarze. Pierwszą z nich jest jego lider – Ryszard Petru. Drugą – prof. Leszek Balcerowicz. Dziennikarze przypisują byłemu wicepremierowi tak duże znaczenie, że mówią wręcz o „partii Balcerowicza”. Wygląda jednak na to, że zaangażowanie byłego ministra finansów nie sięga zbyt daleko.
Rozmawiając z „Rzeczpospolitą”, Petru podkreślił bowiem, że Balcerowicz nie chce startować w wyborach parlamentarnych. Wydaje się, że były przewodniczący Unii Wolności nie zamierza również zajmować żadnego formalnego stanowiska w strukturach nowego stowarzyszenia.
– Leszek Balcerowicz nas poparł i na tym skończy się jego zaangażowanie. (…). Tego typu poparcie od osób, które darzę szacunkiem, jest mile widziane. Ale kluczowe jest co innego: wola tych ludzi, którzy angażują się w Nowoczesną oddolnie – wyjaśnił ekonomista.
Prowadzący rozmowę Andrzej Stankiewicz zapytał lidera Nowoczesnej także o inną postać – Donalda Tuska. Petru uważa, że obecny przewodniczący Rady Europejskiej był przez krótką chwilę reformatorem. Później, jak ocenił, Tusk stał się jednak zwolennikiem realpolitik i „zmarnował szansę”.
Tej ostatniej powiedział, że będzie uważnie rekrutował politycznych współpracowników, by uniknąć osób, które mogłyby przynieść stowarzyszeniu więcej szkód niż korzyści. Petru, który sam należał kiedyś do Unii Wolności, chce uniknąć m.in. politycznych „turystów”, którzy byli już w niejednej partii.
– Problemem polskiej polityki jest to, że partie przekształciły się w korporacje, których członkowie nie widzą dla siebie innego sensu życia poza polityką. (…). Chodzi tylko o to, by "załapać się" do polityki i pozostać w korporacji. Stąd mój postulat kadencyjności, by polityk mógł po zakończeniu dwóch kadencji wrócić do realiów przeciętnego obywatela – zaznaczył Petru.