Najpopularniejszy polski serwis z ogłoszeniami motoryzacyjnymi właśnie podniósł cenę swoich usług kilkukrotnie. Nie odczują tego pojedynczy sprzedający, ale komisy już tak. Dlatego trwa bojkot Otomoto i sprzedawcy samochodów przechodzą do konkurencji.
Od czasu zmiany cennika administratorzy fanpage’a Otomoto chyba nie za bardzo mogą spać po nocach. Na stronie trudno znaleźć przychylny komentarz odnośnie serwisu czy taki niezwiązany z podwyżką usług. Dla niektórych wzrost cen wynosi nawet ponad 1000 proc.
Oto pierwszy z brzegu wpis zawiedzionego klienta: "Pierwszy abonament zapłaciłem 61 zł , dziś wg nowego cennika mam płacić 1353 za 90 ogłoszeń".
Na odpowiedź Otomoto nie trzeba było długo czekać: "Na jeden dzień widoczności ogłoszenia w Otomoto przeznaczasz tylko od 71 groszy netto. Ta niecała złotówka to realna cena rynkowa jaką płacisz za widoczność na portalu ogłoszeń motoryzacyjnych o największym zasięgu w Polsce. W tej cenie otrzymujesz też zasięg Allegro. Nie znajdziesz tańszej formy dotarcia do tak wielu klientów".
Stary cennik
Według starego dealerskiego cennika wystawienie do 50 aut przy emisji 14 dni kosztowało daną osobę 184 zł brutto. Od 51 do 100 - 246 zł, do 350 - 430,50 zł, a po przekroczeniu 350 należało doliczyć 1,23 zł za każde następne ogłoszenie.
Właściciel komisu z Zamościa, który miesięcznie na Otomoto wystawiał 50 samochodów zdecydował się całkowicie zrezygnować z tego serwisu. – Miesięcznie płaciłem około 200 zł, a obecnie wychodzi na to, że Otomoto chce ode mnie 1300 zł, to gruba przesada – mówi. – Mimo wszystko więcej aut sprzedaje z placu, a nie przez internet. To prawda, że ludzie są nauczeni, że Otomoto jest najpopularniejszym serwisem w naszym kraju, ale przecież dużo nie trzeba, by jakaś inna strona stała się równie popularna – dodaje.
Przechodzą do konkurencji
Przyznał, że od razu przeniósł się na Gratkę i wróży jej duży sukces. Jego zdaniem Otomoto strzeliło sobie w kolano i dla przeciętnego komisu ich nowy cennik jest nieosiągalny. – Na dzień dzisiejszy w handlu nie ma takich zarobków, by płacić tyle za ogłoszenia – mówi. Trzeba jeszcze zapłacić podatek, ZUS, księgową… – dodaje.
W komisie Auto Auto jest ponad 1200 samochodów, w ich przypadku koszta korzystania z Otomoto wzrosły naprawdę sporo.
– Mamy 3 lokalizacje w Warszawie, 8 biur i wszyscy zawiesiliśmy ogłoszenia w Otomoto – mówi Jacek Butrym. – Tak nie powinno się traktować swoich stałych klientów, nikt się z nami nie kontaktował żeby pójść na rękę. Trzeba jeszcze dodać, że ich nowa strona jest nieczytelna i dużo trudniej szuka się samochodów. Mamy kontakt z innymi komisami i każdy wypowiada się w podobnym tonie. Otomoto powinno pójść po rozum do głowy i pewne rzeczy zmienić – dodaje.
Zaczęły powstawać już antyfanpage’e jak np. "Nie dla Otomoto", który polubiło już ponad 1700 osób. Internauci wylewają na nim swoje żale, a konkurencja zaprasza do siebie. Rozwścieczeni właściciele komisów publikują również zamazane banery reklamowe Otomoto:
Skąd te podwyżki?
– Wprowadziliśmy zupełnie nowe zasady rozliczeń za ogłoszenia – mówi Aleksandra Kubicka, PR Brand Manager Otomoto. – Nie ma już stałego abonamentu, tylko opłata za tyle ofert, ile faktycznie zamieści się na naszych stronach. Jedni zapłacą więc mniej niż przed zmianami, a inni nieco więcej – dodaje.
Co tak naprawdę oznacza więcej? Zamieszczenie ogłoszenia przez właściciela komisu było bardzo tanie, kosztowało kilka złotych. Najliczniejsza grupa sprzedawców na Otomoto to tacy, którzy mają około 30 aut na placu. Taki sprzedawca płaci za zamieszczenie 30 ofert 500 złotych.
Aleksandra Kubicka, by pokazać realne zmiany posłużyła się przykładem samochodu, który trzeba przygotować do sprzedaży. Należy je wcześniej umyć i posprzątać – a taka usługa to około 50 złotych. Cenniki ułożone są w taki sposób, że im więcej aut oferuje komis – tym jeszcze bardziej spada pojedynczy koszt. Średnio wychodzi złotówka za jeden dzień – a w ciągu tego dnia wejdzie na serwis około 300 000 potencjalnych klientów.
– To wciąż bardzo korzystna oferta reklamowa, trudno za złotówkę zbudować lepszy zasięg wśród osób zainteresowanych kupnem auta – mówi. – Wiadomo – jako użytkownicy sieci nie lubimy płacić, jesteśmy przyzwyczajeni, że powinno być tanio albo za darmo. Ale Otomoto jest komercyjnym serwisem i postanowiliśmy, że urealnimy nasze cenniki – dodaje.
Ta zmiana wywołała gorące dyskusje. Pojawiają się różne głosy – wielu użytkowników zauważa, że teraz przestanie być opłacalne hurtowe zamieszczanie ogłoszeń, które były tanią formą promocji i spamowały serwis Otomoto.
Aleksandra Kubicka mówi, że zdarzały się oferty typu „samochód do sprowadzenia” lub skupu pojazdów. – Zwracają na to uwagę poszukujący aut, ale też i sami sprzedawcy – teraz po prostu szybciej będzie można trafić na dobrą ofertę sprzedaży auta, które faktycznie stoi na placu – dodaje.