Whitney Wolfe stała się powszechnie rozpoznawalna po tym, jak złożyła pozew sądowy przeciw twórcom popularnej aplikacji na smartfony – Tinder. Była tam członkiem zarządu, ale okazało się, że męscy współpracownicy nie widzieli w niej równego partnera. W ramach odwetu Wolfe stworzyła konkurencyjną apkę, ale dla kobiet świadomych swojej wartości.
Na Twitterze użytkowniczki aplikacji Bumble nie mogą wyjść z podziwu. Liz zastanawia się, czy użytkownicy są prawdziwymi ludźmi, bo wszyscy są atrakcyjni i wykształceni. Amanda napisała, że jest pod dużym wrażeniem aplikacji, bo jest wolna od seksistowskich i wulgarnych komentarzy i można znaleźć mężczyzn, z którymi naprawdę ma się ochotę porozmawiać i spotkać.
Silna kobieta w męskim świecie
Whitney Wolfe ma 25 lat i rok temu oskarżyła swojego poprzedniego pracodawcę, firmę która stworzyła Tindera o dyskryminację ze względu na wiek i płeć oraz o molestowanie. Otrzymywała wiadomości od szefa, których sobie nie życzyła. Do tego jej były chłopak, który również pracował w Tinderze jako szef marketingu, często wyzywał ją publicznie, a dyrektor generalny bagatelizował sprawę.
Ta sytuacja sprawiła, że na światło dzienne wyszło, iż środowisko, które pracuje nad rozwojem technologicznym świata, jest przesycone kulturą kolesiostwa. A kobiety nie są tam traktowane zbyt serio. Teraz Whitney udowodniła, że nic nie przeszkodzi jej w tym, aby samodzielnie odnieść sukces w Dolinie Krzemowej. Co więcej, ze swojej płci i wieku zrobiła użytek i stworzyła aplikację randkową, która może być poważną konkurencją dla Tindera.
Stare rozwiązania w lepszym wydaniu
Aplikacja Bumble ma wiele podobieństw z tą, nad którą Whitney pracowała poprzednio. Ale Wolfe twierdzi, że nie jest to specjalny zabieg i nie chce zaszkodzić Tinderowi, bo to także jej dziecko. Co łączy te dwa programy? Przede wszystkim sposób oceny innych użytkowników oparty jest na tej samej zasadzie – kiedy nam się ktoś spodoba, wystarczy przesunąć palcem w prawą stronę. Nad obiema aplikacjami pracowali ci sami graficy, podobna jest też strategia marketingowa. Reklama apki zaczęła się na kampusach uniwersyteckich.
A co różni? W Bumble tylko kobiety mogą zrobić pierwszy krok. To one wybierają, który mężczyzna im odpowiada, przesuwają po ekranie palcem w prawo i mają dobę na to, żeby rozpocząć czat. Po upływie tego czasu kawaler rozpływa się w wirtualnym świecie. To szansa dla nieśmiałych kobiet, które boją się mężczyzn i w realu nie ma mowy, żeby podeszły pierwsze. Rzeczywistość wirtualna jest mniej okrutna, a w Bumble najgorsze co może spotkać, to brak odpowiedzi.
Pierwszy krok nie jest najtrudniejszy
W wywiadach z amerykańską prasą Wolfe podkreśla, że chciała zmienić internetowe randki poprzez przekazanie kobietom kontroli w podrywaniu. Mężczyzna nie może oskarżyć kobiety o to, że jest zdesperowana, bo do zrobienia pierwszego kroku zmusiła ją sama aplikacja. Zarówno faceci jak i dziewczyny znają przecież regulamin i akceptują go. Wolfe zawsze była zawsze była zwolenniczką pierwszego kroku. Twierdzi, że Bumble nie jest tylko aplikacją, ale to przede wszystkim ruch, który może zmienić to, jak płeć męska będzie traktowała damską i odwrotnie. Do tego podniesie samoocenę kobiet i doda im odwagi do zawierania znajomości w realnym świecie.
Bumble to aplikacja sfeminizowana. Na sześcioro pracowników pięć to kobiety. Można powiedzieć, że apka odniosła sukces, bo około 60 proc. dopasowań kończy się rozmową. W przeciwieństwie do Tindera, który uznawany jest za aplikację skierowaną do facetów, którzy zamieszczają tam zdjęcia nagich klatek piersiowych i chwalą się swoimi walorami, na Bumble można spotkać wykształconych mężczyzn, którzy oprócz tego, że nie są wyzywająco ubrani, to jeszcze nie wstydzą się wstawić np. zdjęcia z własną matką. Oczywiście na Tinderze również znajdują się wyzywające kobiety, ale to nie one przejawiają agresywne zachowania na pograniczu molestowania seksualnego. Mężczyźni często wykorzystują aplikację jako czat do świntuszenia, komentowania wyglądu i składania niemoralnych propozycji.
A może to podstęp?
Można zastanawiać się, czy skrajnie różne zachowanie panów z Bumble nie jest efektem tego, że sprytnie wykorzystują formułę aplikacji. Bo dlaczego nie można by uznać, że część z nich to spryciarze, którzy uznali, że udawanie grzecznego chłopca może spowodować wyrwanie naiwnej i zakompleksionej dziewczyny? Aplikacja sama podsuwa taki plan działania. Ja jestem dobrym, wykształconym facetem na poziomie, nie zagaduję, czekam na twój ruch. To ty mnie wybrałaś, nie miej pretensji. Z drugiej strony mężczyźni z Bumbla nie mogą odrzucać dziewczyn i zagadywać do kilku na raz, żeby sprawdzić, która jest najbardziej chętna na romans.
Aplikacja pożyteczna
Joanna Piotrowska, prezeska fundacji Feminoteka twierdzi, że Bumble jest aplikacją pożyteczną społecznie – Taka aplikacja może wywołać dyskusję. Edukowanie to bardzo długi i żmudny proces. Czasem warto jest potrząsnąć społeczeństwem. Tinder nie wywołał dyskusji. A społeczeństwo przecież różnie podchodzi do kwestii seksualności kobiet i mężczyzn. Kiedy kobiety zachowują się odważniej, zaczyna się afera. Czasem takie aplikacje dają do myślenia. Nie tylko edukacja jest dobra. Autorce aplikacji chodziło o pokazanie podwójnych standardów. To jest bardzo potrzebne. Przełamujemy stereotypy, nie ma niczego złego w przejęciu kontroli przez kobiety. To jest świetny pomysł, bo daje do myślenia. Zmiana perspektywy jest dobra i pokazuje sprawczość kobiet – wyjaśnia Joanna Piotrowska.
Aplikacja pomysłu Whitney Wolfe spowodowała, że role się odwróciły i możliwe, że teraz to mężczyźni nie mogą się doczekać, aż dziewczyna się odezwie. To narzędzie, które powstało, aby zmieniać obyczaje. Bumble to miejsce, które w przeciwieństwie do męskiego Tindera skupia ludzi o wyższym poziomie kultury osobistej, którym bliskie są idee feminizmu. Oczywiście nie można generalizować. Ale takie założenie przyświecało Wolfe, a Tinder sam ewoluował z neutralnego „serwisu” randkowego w miejsce, w którym liczy się tylko wygląd i chęć przeżycia przygody. A czasem po prostu ulżenia niedowartościowanemu ego wulgarnym komentarzem dotyczącym pięknej kobiety.