W miejskiej dżungli narodził się nowy gatunek zwierzęcia społecznego. Amerykański badacz David Infante spotkał go w Nowym Jorku, ale występuje również w Polsce. To mieszanka hipstera i yuppies. Yuccies mają szansę całkowicie zastąpić tych pierwszych, bowiem prawdziwy hipster jest na wymarciu.
Charakterystyka gatunku David Infante zastanawia się, jak nazywać ludzi, którzy nie są już hipsterami, ale wciąż tak ich postrzegamy. Za punkt badawczy obrał również samego siebie. Ten osobnik ma 26 lat, mieszka w odnowionym budynku na Brooklynie, jest biały, hetero, ma wąsy i rower jednobiegowy. Studiował nauki humanistyczne. Ma swoje poglądy. Twierdzi, że nazywanie ludzi jego pokroju hipsterami, millenialsami czy yuppie jest obraźliwe, bo nie są to nazwy precyzyjne. Nie oddają tego, że jest to klasa kreatywna. Przyjrzyjmy się dokładnie tym młodym mieszczanom (Young Urban Creatives).
Wygląd osobników tego gatunku nie jest spójny. Próżno szukać niechlujów w niewyprasowanych ciuchach. Yuccies ceni sobie indywidualny styl. Dba o swoje barwy – najczęściej stonowane, eleganckie. Sierść starannie przystrzyżona, również charakterystyczne dla tego gatunku wąsy. W specjalnych kryjówkach inni członkowie gatunku dokładają wszelkich starań, żeby YUC wyglądał doskonale. Przecież to chodząca reklama – ten gatunek żyje w symbiozie z rynkiem usług. Zapach również jest istotny – to zwykle sprowadzane z zagranicy perfumy albo zakupione w modnym, maleńkim butiku, gdzie mistrz zapachów dobiera produkt do charakteru klienta. Kolejną sprawą, która wyróżnia Yuccies jest to, że unikają tatuaży w widocznych miejscach. Hipster już wystarczająco się wydziarał, trzeba pomyśleć o karierze zawodowej na serio.
Yuccies chcą być ludźmi sukcesu. Są próżni, lubią pławić się w komplementach, które dotyczą ich kreatywności. Od większości nowych gatunków wyróżniają się grubością portfela. Korzystają z prywatnej opieki medycznej i mają karnety w sieci popularnych siłowni. Jadają na mieście, najchętniej dania kuchni dalekowschodnich, potrawy wegańskie, uwielbiają nowości, które szybko im się nudzą. Regularnie oznaczają teren poprzez meldowanie się w sieci.
Pozyskiwanie dóbr w celu podtrzymania gatunku
Yuccies to pożądany pracownik. Kiedy jego przodkowie, hipsterzy, dbali o to, żeby łączyć pracę z zabawą, oni uczyli się i podnosili swoje kwalifikacje. To wprawni łowcy. Większość osobników wykonuje prace związane z mediami i internetem. Obsługiwanie social mediów to jedno z najpopularniejszych zajęć. Jednak są jednostki wybitne. Najsilniejsze osobniki komunikują się z kuzynami zza oceanu i wspólnie dbają o polepasznie komfortu swojej egzystencji. W ich pracy liczy się cel i prestiż, pieniądze, choć ważne, nie przysłaniają im widoku.
Regularnie pojawiają się raporty o osobnikach, których startupy odnoszą największe sukcesy w naszym kraju i za granicą. Członkowie yuccies w całej Polsce wytwarzają dobra, z których chcą czerpać giganci pokroju Google, Apple, czy Spotify. Tworzą brand journale – czyli aplikacje usprawniające zarządzanie działaniami PR, zarządzanie bazami kontaktów, dystrybucją i zarządzaniem biurami prasowymi.
Ten gatunek wszystko wie najlepiej. Powstają magazyny niezależne od wielkich domów medialnych, na które z niecierpliwością czekają inni członkowie gatunku. A mogą w nich przeczytać o zwykłym życiu ludzi, którzy robią niezwykłe rzeczy w zwykły sposób. Odnoszą globalne sukcesy w branży e-commerance, tak jak popularna platforma zrzeszająca polskich, niezależnych projektantów mody. Wymyślają kasowe aplikacje. Pieką bezglutenowe pączki.
Yuccies zawstydzają swoich przodków zaradnością. Startupy chcą mieć swoich lobbystów, którym bliżej do yuppies – pod krawatem, pracowitych profesjonalistów. Powstała nawet fundacja Startup Poland. Dzięki niej wszyscy przedstawiciele tego gatunku mogą działać w stadzie. Wspólnie wpływać na pracodawców i działać na wspólną korzyść. Yuccies to gatunek ciężko pracujący, przedsiębiorczy, głodny sukcesu. To wykwalifikowani inżynierowie z wielkimi ambicjami. Mogą i chcą działać na scenie globalnej.
Istnieją jednak osobniki, które są zawiedzione, niedocenione przez inne gatunki. Są zmuszeni pracować poniżej swoich kompetencji. W głębi duszy czują, że stać ich na lepszą i bardziej wymagającą pracę, wyraźnie odstają od pracowniczego stada. Dlatego, kiedy coś w nich pęka, robią wszystko, aby odmienić swój los. Zakładają swój własny biznes, blogi, produkują organiczną wódkę i kolorowe skarpetki.
Miejsca lęgowe
Yuccies to część generacji Ygreków, urodzeni i wychowani w domach na przedmieściach, chowali się tam w cieniu drzew i wylegiwali się w przydomowych ogrodach. Gatunek dobrze wykształcony, przekonany, że zasługuje na spełnienie marzeń. Realizacja celów ma się bowiem przejawiać w realnych korzyściach materialnych. Chcą otrzymywać jeszcze więcej pieniędzy za swoją kreatywność. Dlatego stać ich na gniazda w miejscach, które dla większości ludzi są niedostępne. Czas wolny spędzają poza miastem. Chcą pływać na kajakach, szwendać się po innych miastach, poznawać teren. Piknik na trawie z prosecco i truskawkami? To to, co yuccies lubią najbardziej.
Ten gatunek docenia tradycję i historię. Nie zadowoli ich gniazdo na drogim, nowym osiedlu daleko od centrum miasta. Nie osiedlą się na warszawskim Wilanowie. Nie lubią gentryfikacji, czyli zmiany charakteru budynków lub okolicy z klasy niższej na wyższą. Tak jak właśnie nowojorski Brooklyn był dzielnicą biednych, teraz jest miejscem, w którym wypada być i mieszkać, przez co stracił swój dawny urok. Miejsce w którym yuccie chce się osiedlić to stara kamienica w śródmieściu. To gniazdo wyróżnia się niepowtarzalnym klimatem i historią. Nie jest ciasne ani nie pachnie nowością.
Hipster wymarł
Cechy wspólne yuccies i hipstera można wymienić jednym tchem – DIY, niszowe rynki, wywieranie wpływu na nowe technologie. Ale niestety, prawdziwi hipsterzy już nie istnieją. To co od przynajmniej dwóch, trzech lat promowane jest jako hipsterskie takim nie jest. Jaki jest wizerunek tego gatunku? Wciąż koszula w kratę i Ray Bany.
Wszystkie hipsterskie rzeczy od dawna są mainstreamem – najprostszy przykład to produkty Apple. I tu widać, jak dawno była era hipstera, bo teraz już nikt nie myśli o iPhone'ach jak o czymś hipsterskim. Przyczyna może być taka, że ten gatunek za wolno reagował na zmiany kulturowe i modowe. W końcu wymarli.
Jak podkreśla David Infante gatunek yuccies składa się z osobników cynicznych i krytycznych. Ale nie są z siebie dumni, bo są inteligentni i zdają sobie sprawę z tego, że mogą być w tym wszystkim antypatyczni.
Ludzkość odczuwa potrzebę kreowania społeczności i przynależenia do nich. Jeszcze dwadzieścia lat temu z dumą obnoszono się z tym, że jest się członkiem subkultury. Hipisi byli z siebie dumni, przedstawiali wartości miłości i pokoju na świecie. Punkowie obnosili się ze swoim stylem i anarchią. A hipsterzy reprezentujący niewinny styl życia, stali się znienawidzonym wytworem wyobraźni mediów.