Zoo w Chorzowie wypadło najgorzej zdaniem brtyjskiej "Born Free Foundation"
Zoo w Chorzowie wypadło najgorzej zdaniem brtyjskiej "Born Free Foundation" Fot. Dawid Chalimoniuk / Agencja Gazeta
Reklama.
Żyrafy zyskały pośmiertnie spory rozgłos i rzeszę współczujących osób. Na facebooku została zorganizowana akcja społeczna, której celem jest zbiórka dla dyrekcji ogrodu na zakup monitoringu. Internauci chcą, by w ten sposób zapewnić ochronę miejskim zwierzakom w przyszłości. Pomoc zadeklarowało ponad 3 tysiące osób. Jednak wśród zainteresowanych dokonał się rozłam. Jedni chcą pomóc, żeby móc w niedzielne popołudnia spacerować alejkami ogrodu, inni, bardziej radykalni, twierdzą, że takie miejsca powinny być zlikwidowane.

Straż dla zwierząt w Polsce oferuje nagrodę pieniężną za pomoc w złapaniu łódzkich wandali. CZYTAJ WIĘCEJ

"Żyrafa zginęła w więzieniu. W środowisku naturalnym po prostu czmychnęłaby gdzieś w sawannę i tyle by ją widzieli. A w zoo to się może poobijać o ściany wybiegu co najwyżej. Widzieliście kiedyś jak wyglądają zwierzaki w zoo? Jak więźniowie na spacerniaku" - napisał jeden z internautów. Nie jest osamotniony w takiej opinii. "Zoo to taki domek dla zwierzątek, do którego sobie przychodzą dobrowolnie bo tam fajnie jest. Dlatego też Ratujmy łódzkie ZOO! Proponuję więcej kasy na więcej zwierząt w klatkach humanitarnej oczywiście wielkości, żeby było zwierzętom wygodnie. To co zrobili włamywacze jest podłe i niegodne naszego społeczeństwa - te żyrafy miały wysiedzieć dożywocie a nie umrzeć z powodu włamywaczy którzy przestraszyli je na śmierć" - ironizuje inny.
Sprawa sprowokowała gorącą dyskusję. Ogrodom zarzuca się, że są za małe, że zwierzęta się męczą, są niedożywione - lista jest długa.
Nie dla ogrodów

Śmierć żyraf wcale nie musiała być spowodowana ich chorobą. Rzeczywiście te zwierzęta mogą być bardzo płochliwe. Cezary Wyszyński nie sądzi, by ktoś mógł kłamać w sprawie łódzkiego zoo.

Cezary Wyszyński, prezes fundacji chroniącej prawa zwierząt "Viva!" jest zdania, że ogrody zoologiczne jako takie nie mają prawa istnieć. - Większość powinna być zlikwidowana - mówi w rozmowie z naTemat. - Budowane były z myślą o wystawianiu zwierząt jak ekspozycji. Dodatkowo większość z nich powstała lata temu, na obrzeżach miasta, ale teraz leżą niemal w centrum i nie ma możliwości ich rozbudowy. Sama idea ogrodów jest archaiczna. Za granicą są "parki zoologiczne", ogromne tereny, w których zwierzęta żyją w naturalnych warunkach. Zwiedzać można idąc ogrodzonymi alejami. Człowiek wtedy jest tak jakby w klatce, a nie zwierzę - śmieje się. Dodaje także, że nie do końca jest prawdą to, że zoo ma funkcję edukacyjną.

Nowe zwierzątko domowe - jeż pigmejski podbija polski rynek zoologiczny
Jak mieszka się zwierzętom?
Jego słowa zdaje się potwierdzać brytyjska fundacja "Born Free Foundation". Dwa lata zajęła jej kontrola 200 ogrodów w 20 krajach. Polskie ogrody (w liczbie 8) wypadły tragicznie. Raport mówi o zbyt wąskich klatkach, braku odpowiednich warunków, złej higienie, zwierzętach, które w razie konfliktu nie mają gdzie uciec przed innymi. Najbardziej dostało się ogrodowi zoologicznemu w Chorzowie.
Zoo kontratakuje

Sytuacja nie jest tak zła, jakby się mogło wydawać. - Priorytetem każdego zoo jest hodowla i ochrona gatunków zagrożonych - mówi zdecydowanie Magdalena Janiszewska, spec od PR łódzkiego zwierzyńca. Jej zdaniem rekreacja też jest istotna, łączy się z funkcją edukacyjną ogrodu. - Dzieci mając bliski kontakt ze zwierzętami, uczą się szacunku do nich - przekonuje. Swoje argumenty na korzyść ogrodów popiera sukcesami w dziedzinie odtworzenia gatunku żubra czy konia Przewalskiego. Przyznaje, że "Born Free Foundation" jest nieprzychylna z definicji dla ogrodów. - My utrzymujemy większość standardów, choć czasem z powodów finansowych ciężko coś poprawić - mówi. Dodaje, że wewnętrzna polityka ogrodu ma na uwadze tylko dobro zwierząt. - Nie sprowadzamy nowego hipopotama, nosorożca czy słonia bo nie mamy dla niego dostatecznych warunków.