
"W grupie pojazdów znajdujących się w zasięgu pomiaru wyodrębnia i dokonuje pomiaru prędkości najszybszego celu. Przyrząd posiada 3 tryby pracy: pomiar prędkości pojazdów oddalających się, nadjeżdżających, oraz wszystkie kierunki" - informują dystrybutorzy miernika. Wśród tylu opcji rosyjscy inżynierowie z firmy Simicon nie zdołali jednak wcisnąć możliwości zidentyfikowania badanego pojazdu, a tylko wyznaczenia "najszybszego celu". To sprawia, iż dowody z kontroli przeprowadzonej urządzeniem Iskra-1 mogły słabo radzić sobie w sądach.
"Od początku jednak akcentujemy, że sprawą, która wymaga natychmiastowego załatwienia jest kwestia wiarygodności pomiarów prędkości, na podstawie których prawa jazdy odbierane są niewinnym kierowcom. Policja nie dba o to, aby z ruchu drogowego eliminowani byli prawdziwi szaleńcy. Dla policji liczy się tylko statystyka: odebranie praw jazdy jak największej grupie kierowców. Policja nadal bowiem używa do pomiarów prędkości miernika Iskra-1, który mierzy prędkość… nie wiadomo czyją" - czytamy w manifeście Stowarzyszenia Prawo na Drodze, które zapowiada w najbliższym czasie przeprowadzenie eksperymentu ostatecznie kompromitującego użytkowników miernika Iskra-1.
Zdarzają się sytuacje, gdy policjanci składają zeznania, chociaż w rzeczywistości żadnego pomiaru nie wykonali. Nie działamy na rzecz piratów. Zmierzamy do tego, aby wszelkie działania policji były transparentne i zgodne z prawem.
Problem w tym, że od lutego ubiegłego roku treść rozporządzenia dotyczącego norm wymaganych od mierników prędkości jest nieco bardziej zawiła niż było wcześniej (np. wtedy, gdy miała miejsce kontrola rozpatrywana przez siemianowicki sąd). Przez lata rejestracji i identyfikacji wymagano w zasadzie od każdego urządzenia. Dziś wymagane minimum to jedynie "wskazywanie" pojazdu, wyświetlanie wynik pomiaru, oraz możliwość utrzymania wyniku na wyświetlaczu do czasu skasowania go przez funkcjonariusza.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl