Jeśli nie odziedziczyłaś ich po mamie i tacie, z pewnością braki w owłosieniu nadrobi chirurg. Już nie musisz tatuować, rysować czy malować brwi, żeby wyglądały na bujne jak u modelki Cary Delevingne. Natomiast jeśli nie masz męskiego zarostu, a marzy ci się broda drwala, dziś to też już możliwe, bez doklejania czy malowania włosów, jak na kiepskich komediach. Odpowiedzią jest przeszczep. Szaleństwo czy nowa moda?
Przeszczepy włosów to dla wielu osób ratunek w walce z kompleksami. Łysienie jest często stanem nieodwracalnym i potrafi odebrać pewność siebie nawet najsilniejszemu facetowi. Nie wspominając o kobiecie… Ale przyznaję, że zszokował mnie program Katie Piper, brytyjskiej modelki i prezenterki telewizyjnej, która sama poddała się wielu operacjom plastycznym, żeby… odzyskać rysy twarzy. Polana w 2008 roku kwasem przez zazdrosnego narzeczonego, przez lata dochodziła do dzisiejszego stanu swojej skóry. Jej twarz – niegdyś przepiękna – dziś pokryta jest niemal w całości bliznami, podobnie jak szyja, czy uszy. Katie straciła w wyniku tego wypadku również jedno oko. Perypetie z chirurgią plastyczną zainspirowały ją do stworzenia cyklu dokumentów o Brytyjczykach i operacjach, którym się poddają.
Broda drwala prosto z gabinetu
I ostatnio wspomniana modelka przyglądała się mężczyźnie, który wyśmiewany przez kumpli z pracy – zawodowych drwali – postanowił przeszczepić sobie zarost, aby mieć bujniejszą brodę. Jak kumple. I nie jest to jedyny facet na ziemi, który ma taką potrzebę. Zabiegowi w Wielkiej Brytanii od zeszłego roku poddało się już ponad 4500 mężczyzn! Oczywiście winą możemy obarczyć media i reklamę za promowanie brodaczy i tak zwanych mężczyzn lumberseksualnych, o których w natemat pisaliśmy sporo wiele miesięcy temu. Ponieważ już kolejny rok broda jest synonimem męskości, faceci potrzebują takich zabiegów, które ich skromne zarosty zagęszczą, żeby mogli wyglądać jak pan na zdjęciu poniżej…
Na czym polega zabieg? Teraz zrobi się dopiero ciekawie! Bo to nie jest metoda dla każdego z was. I dziwi mnie, że mężczyźni w ogóle się na tę technikę decydują. Włosy pobiera się z tak zwanej bezpiecznej strefy albo z boków, albo z tyłu głowy, co oznacza, że nie jest to metoda dla łysiejących, chyba że chcecie resztki owłosienia z głowy, poświęcić dla dobra brody. W tym celu wycina się skalpelem cały płat skóry, a następnie przerwę w skórze– zszywa. Przeszczepia się włosek po włosku, co oznacza od 1000 – 4000 sztuk włosów z cebulkami (w zależności od liczby włosów na których wam zależy i kształtu wymarzonej brody). Nic dziwnego, że trwa całą wieczność – od 3 do 9 godzin! Oczywiście przy znieczuleniu.
Specjaliści twierdzą, że zabieg daje genialne rezultaty – po upływie kilku miesięcy, ale można się domyślić, że wiąże się ze sporym bólem podczas gojenia się blizn i aklimatyzacji włosów na brodzie. I że nie każdy włosek się w skórze przyjmie. Kształt, wysokość i charakter brody, omawia się z chirurgiem przed przystąpieniem do nacinania skóry. Przez kilka dni po nie wolno skóry zbytnio ogrzewać ani ochładzać. Dlatego wszelki wysiłek fizyczny jest niewskazany. Natomiast z pewnością i u nas znajdzie się na zabieg wielu chętnych, bo to także metoda ukrycia blizn po trądziku czy wypadkach i operacjach. Może więc wiele osób zainteresować. Przeszkodą jest jedynie horrendalnie wysoka cena. Przeszczep zarostu w Wielkiej Brytanii kosztuje od 14 500 zł – 23 200 zł (w zależności od liczby włosków i według dzisiejszego kursu funta brytyjskiego). Ponieważ jeden włosek ulokowany w skórze brody czy wąsów, to koszt aż 14,5 zł (2,5 GBP).
Brwi jak Cara Delevingne
Kobiety, które do tej pory i tak były częstymi gośćmi salonów piękności i gabinetów medycyny estetycznej czy chirurgii plastycznej, oczywiście nie pozostają w tyle za facetami. I zamiast kupować kolejne sera i odżywki do rzęs i brwi – poddają się zabiegowi ich transplantacji, żeby wyglądały jak u znanej brytyjskiej modelki Cary Delevingne.
Ta niewysoka dziewczyna o chłopięcej budowie zrobiła karierę w kilka minut dzięki wyjątkowo charakterystycznym, bujnym, czarnym brwiom. Oszalały na ich punkcie domy mody zapraszając Carę do najlepszych kampanii i na wybiegi, zwariowały nastolatki, które wydają fortunę na kredki i cienie do malowania brwi. Wreszcie, zwykłe kobiety w różnym wieku zamarzyły o bardzo bujnej oprawie oczu. Która niestety z wiekiem przerzedza się i blednie. Stąd sprytni lekarze z obu stron oceanu, zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Stanach na fali tego trendu stworzyli zabieg transplantacji włosków na brwi.
I znów, można krytykować, że to absurdalny zabieg i strata pieniędzy (w Stanach koszt takiego przeszczepu to bagatela 7 500$, czyli 27 450 zł według dzisiejszego kursu dolara), ale może też być doskonałym rozwiązaniem dla osób, które są po ciężkich chorobach, w wyniku których straciły brwi lub są po oparzeniach czy wypadkach. I wydaje mi się, że jeśli może on poprawić czyjąś samoocenę (znajda się pewnie i panowie, którzy brwi stracili, a chcieliby z powrotem mieć mocniejsze oprawy oczu), z pewnością jest wart nawet tak kosmicznie dużych pieniędzy.
Ale jeśli to sezonowa fanaberia, wydaje mi się mimo wszystko przesadą. Dziś mówimy o tym, że gęste, bujne i ciemne oprawy oczu odmładzają i dodają rysom wyrazistości, a nie tak dawno „skubałyśmy” je pęsetą do cienkich jak u Marleny Dietrich łuków. Nie wiadomo jaka moda będzie panować za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, a my zostaniemy z bujną fryzurą na czole, która być może, kiedy jest się w wieku krnąbrnej modelki Cary Delevingne dodaje uroku, ale u kobiet 40- 50 letnich – niekoniecznie. Twarz z dużymi brwiami może się wydawać posępna i poważna.
Kobiety z brwiami, mężczyźni z brodami
Czasami mam wrażenie – być może błędne – że jednak możliwości dzisiejszej ingerencji poprawiania urody niektórym osobom odbierają pewność siebie zamiast jej dodawać. Kiedy staję przed lustrem i zaczynam się zastanawiać, ile rzeczy mogłabym w sobie zmienić, żeby przypominać Kate, Carę, Larę czy Giselle, dochodzę do wniosku, że musiałabym nic innego nie robić, jak krążyć pomiędzy kolejnymi gabinetami i się klepać, kłuć czy kroić. Czy uczyniłoby mnie to szczęśliwszą? Wydaje mi się, że jeszcze bardziej pogubioną. Skóra z wiekiem wiotczeje i pojawiają się nowe problemy, a wszelkie implanty i wstawki trzeba co kilka lat wymieniać.
Ciekawi mnie jednak, jak rozwinie się ta konkretna działka poprawiania wyglądu. Skoro dziś przeszczepiamy brody i brwi, co będziemy poprawiać jutro? Może włosy łonowe, które przez ostatnie dekady usuwaliśmy woskiem i laserem? Jest duża szansa.
Nie każdy jednak musi mieć brodę cara czy brwi, jak Cara. Wizja ataku brodatych i "brwionośnych" klonów jest jednak przerażająca. Choć z przyjemnością zobaczyłabym jak wyglądają osoby po takich przeszczepach po upływie kilku miesięcy. Czy brwi i brody się przyjmują w całości? Czy zarastają pół czoła lub całą twarz? Czy rzeczywiście gra jest warta świeczki i ceny jaką ponoszą? Pożyjemy, zobaczymy.