Partia Razem jest przekonana, że nie potrzebuje wchodzić w koalicje, by odnieść sukces w wyborach. – Państwo potrzebuje zębów po to, żeby walczyć z nieuczciwymi przedsiębiorcami i egzekwować te prawa, które już mamy – mówi w "Bez autoryzacji" Maciej Konieczny z Partii Razem.
Miała być jedna lista lewicy, będą co najmniej trzy, czyli ta zjednoczona, Wy i nowe ugrupowanie Rozenka i Napieralskiego. Dlaczego nieistniejąca w sondażach lewica nie może się dogadać?
Za nazwą naszej partii stoi przekonanie, że z niskimi płacami, niepewnością zatrudnienia, niesprawiedliwym systemem podatkowym nie da się walczyć w pojedynkę. Stąd nazwa Razem. Chcemy państwa, które nikogo nie zostawia za burtą.
Nigdy nie chodziło nam o bratanie się z Leszkiem Millerem, SLD-owskim aparatem albo wydmuszkami bez programu w stylu inicjatywy panów Rozenka i Napieralskiego. Właściwie dlaczego mielibyśmy coś robić razem z nimi? Nasze postulaty są dość odległe od tego, co ci panowie wcześniej robili w partiach, z których właśnie uciekają.
Nie macie obawy, że lewica społeczna ma zbyt niszowy program, by trafić do takiej liczby wyborców, by odegrać jakąś rolę w polityce?
Biorąc pod uwagę entuzjazm osób, które się zaangażowały, ten bezprecedensowy odzew ludzi, którzy chcą się jednoczyć wokół tych postulatów i wartości, które proponujemy, nie mam wątpliwości, że uda się wystartować w całym kraju i że naprawdę coś się zmieni. Polityka może robiona przez ludzi, którzy zorganizowali się w konkretnym celu, którzy chcą dążyć do tego, że państwo polskie wspierało Kowalskich, a nie Kulczyków.
Nawet jeżeli Miller, Rozenek czy Napieralski nauczą się przed wyborami nowych formułek, które wskażą im badania fokusowe, to i tak nie będą ich realizować to po wyborach. Ich wiarygodność jest zerowa.
Jak wyglądają przygotowania do wyborów? Budowa struktur? Zbieranie funduszy?
Tworzymy struktury, jesteśmy w kilkudziesięciu miastach, mamy zmapowaną Polskę pod względem zbierania podpisów i wszystko wskazuje na to, że bez problemu zarejestrujemy listy w całym kraju. Jeśli chodzi o pieniądze, to na razie działamy od zrzutki do zrzutki, bo wciąż czekamy na formalną rejestrację partii. Z naszych szacunków wynika, że bez problemu powinniśmy sobie z tym projektem wyborczym poradzić.
Ryszard Petru nie ma partii, tylko stowarzyszenie i już zbiera pieniądze. Pierwszego dnia zebrał 150 tys. zł.
Ryszard Petru nie założył partii, tylko stowarzyszenie. My zakładamy partię i będziemy zbierać pieniądze zgodnie z przepisami obowiązującymi partie. Robiliśmy szacunki, z których wynika, że zorganizowanie kampanii wyborczej jest jak najbardziej w naszym zasięgu.
Które postulaty wybijecie na pierwszy plan? Co będzie na waszych sztandarach?
To będzie stabilna praca i wyższe pensje. Trzeba skończyć z ciągłym lękiem o przyszłość. Polacy i Polki pomimo że mają pracę, boją się, że za kilka miesięcy nie będą mieli za co zapłacić czynszu. Dlatego chcemy godzinowej płacy minimalnej, większych uprawnień dla Państwowej Inspekcji Pracy czy obowiązkowych umów o pracę przy zamówieniach publicznych.
Bogaci i wielkie korporacje muszą ponosić większe obciążenia, jeśli chodzi o utrzymywanie państwa. Nie może być tak, że kasjerka w dużej sieci handlowej uczciwie płaci podatki, a jej korporacja płaci nic lub prawie nic.
Trzeci główny postulat to państwo, które nikogo nie zostawia za burtą. Państwo, na które można liczyć w trudnych chwilach w ramach solidarności społecznej. Państwo, które służy Kowalskim, a nie Kulczykom.
Przez stabilną pracę rozumiecie likwidację umów cywilnoprawnych, utrudnienie zwalniania pracowników?
Chodzi o likwidację umów śmieciowych, czyli tych miejsc, gdzie umowy cywilnoprawne są stosowane wbrew ich celowi. Stosowanie ich tam, gdzie jest stosunek pracy, ludzie pracują w stałym miejscu, stałych godzinach i pod nadzorem stosowane są umowy o dzieło czy umowy zlecenie, to po prostu obchodzenie prawa. Chcemy to ukrócić.
Godzinowa płaca minimalna, która ma niższą stawkę dla umów o pracę i wyższą dla umów cywilnoprawnych, spowoduje że zatrudnianie na śmieciówkach przestanie być opłacalne. Dobrym narzędziem jest też wymóg umów o pracę przy zamówieniach publicznych, bo to znacząca część rynku pracy.
Potrzeba też więcej uprawnień dla PIP, bo duża część tego, co się dzieje jest po prostu wbrew prawu. Nie można zatrudniać ludzi na umowę zlecenie lub dzieło, kiedy jest stosunek pracy. Państwo potrzebuje zębów po to, żeby walczyć z nieuczciwymi przedsiębiorcami i egzekwować te prawa, które już mamy.
Przedsiębiorcy tłumaczą, że nadużywają umów cywilnoprawnych, bo kodeks pracy jest tak sztywny, że gdyby dawali etaty nie mogliby reagować na sytuację na rynku i byliby zagrożeni bankructwem. Czy jeśli zlikwidujecie umowy cywilnoprawne, dacie coś przedsiębiorcom w zamian, żeby mogli prowadzić firmy?
To po prostu nieprawda w świetle danych, które porównują sytuację na polskim rynku pracy z sytuacją z podobnymi krajami czy z krajami, do których chcielibyśmy dążyć, czyli Zachodu i Północy. Polskie prawo pracy jest wyjątkowo niestabilne. Umowy o pracę na czas nieokreślony też można rozwiązać, jeśli jest ku temu powód. Plagą są umowy o pracę na czas określony, jesteśmy liderami Europy.
Udział płac w PKB jest niższy. Tutaj jest ogromna rezerwa jeśli chodzi o stabilność zatrudnienia i wyższe płace.
Jaki macie pomysł na podatki? Podatek obrotowy, taki jak PiS chce narzucić bankom i sieciom handlowym?
Stawiamy na uszczelnienie systemu, czyli renegocjowanie umów z rajami podatkowymi, zwiększenie uprawnień instytucji kontrolnych i progresywny podatek dla firm. Chodzi o to, żeby większe firmy płaciły więcej, by nie dobijać rodzinnych firm. To zgodne z zasadą, że więksi powinni dokładać się więcej.
Chodzi też o zniesienie podatku liniowego dla przedsiębiorców. Wszyscy, którzy zarabiają trochę więcej, płacą dziś podatek liniowy dla przedsiębiorców. Przez to ta niewielka progresja, którą teoretycznie mamy w podatku dochodowym, nie działa. Dzisiaj w sposób nielegalny uciekają z Polski dziesiątki miliardów złotych, a skala optymalizacji podatkowej jest jeszcze większa. Mamy plan, jak zatkać te dziury w systemie podatkowym.