Jak Kościół zachęca młodych mężczyzn do zostania księdzem? Tworząc reklamowe spoty powołaniowe. – To współczesna forma nawiązania kontaktu – przekonują pomysłodawcy i twórcy dwóch filmików. Wśród samych zainteresowanych zdania są jednak podzielone. Jedni mówią „jest cool”, drudzy krytykują za „zniżanie się do poziomu przeciętnego youtubera”. Czy powołanie można w ogóle zareklamować?
– To jest naprawdę świetna sprawa – mówi mi anonimowo jeden z zaprzyjaźnionych księży. – Tym, którzy szukają, może wskazać drogę. Pokazać, że jest takie miejsce jak seminarium, jak Kościół i że to może być ich miejsce.
Dalej podkreśla: – Nie chodzi o to, by ślepo celować z przesłaniem o powołaniu do tłumu tylko, żeby w tym tłumie wyłowić osoby powołanie mające.
Dwa spoty
Pierwszy, ten nakręcony przez kleryków z Wrocławia, ma już blisko 108 tys. odsłon w YouTubie. Drugi, który przygotowali seminarzyści z Warszawy, obejrzało ponad 68 tys. osób. Pierwszy premierę miał na przełomie roku, drugi w kwietniu.
Oba filmy powstały, by promować wśród młodych ludzi ideę kapłaństwa. I oba w dość naturalny sposób kojarzą się z kończącą się właśnie rekrutacją do seminariów. A tu, jak wiadomo, liczba kandydatów spada w ostatnich latach dramatycznie. Nie tylko w Polsce, z podobną, spadkową tendencją borykają się także seminaria w innych krajach Europy. W skali całego Starego Kontynentu spadek liczby powołań szacuje się w ostatnich latach na 7-9 proc. rocznie.
Powołania w Polsce
W Polsce w 2009 roku w seminariach diecezjalnych było 3732 kleryków. We wrześniu 2014 roku – już tylko 2851. W ubiegłym roku do święceń kapłańskich przygotowywało się 586 kleryków. Trzy lata temu było ich blisko 700.
– Jeśli chodzi o powołania kapłańskie, marketing, zarządzanie i reklama tu nie zadziałają. Bo mamy do czynienia z trudną bądź co bądź obietnicą oraz – jak by nie patrzeć „żniwem Pana”. To On powołuje, a nie spot. Ale jesteśmy pewni, że Pan zaszczepia w ludziach to powołanie. I chcemy złapać z nimi kontakt. I to jest argument, by korzystać z nowoczesnych form komunikacji – pisze pomysłodawca jednego ze spotów, ks. Przemysław Śliwiński w serwisie „Wszystko, co najważniejsze”.
Nie chodzi o rekrutację?
Duchowni przekonują, że na wzrost powołań bynajmniej nie liczą. Są nawet tacy, którzy negują istnienie kryzysu wiary, a spadającą z roku na rok liczbę kleryków tłumaczą... demografią. – Mniejsza liczba uczniów w podstawówkach oznacza, że będzie ich mniej w gimnazjach, liceach i uczelniach, a co za tym idzie – także w seminariach duchownych – przekonuje cytowany m.in. przez „Gościa Niedzielnego” rzecznik wrocławskiej kurii ks. Rafał Kowalski.
– Mamy tu do czynienia z sytuacją typową dla wielu polskich instytucji, z sytuacją wewnętrznie sprzeczną ideologicznie – mówi w rozmowie z naTemat prof. Marcin Król, filozof i historyk idei. – Myślę, że nie pani wątpliwości, podobnie jak ja, że nie w taki sposób się zostaje księdzem. Nie po obejrzeniu filmu wideo w internecie. Tymi spotami seminaria mają szansę jedynie minimalnie zwiększyć liczbę „pierwszaków”, może o dwa, trzy procent w skali kraju.
– Co innego powinny zrobić, by udało im się do kapłaństwa przekonać więcej osób?
– Seminaria? Seminaria niewiele mogą zrobić, to Kościół powinien się zmienić.
Każdy może zmienić Kościół
– Kościół musi się zmienić, to jasne – słyszę od innego znajomego duchownego. – Ale z drugiej strony, zmienić go może każdy kolejny człowiek pełen wiary, nadziei i miłości. My właśnie na takich ludzi czekamy i takim ludziom chcemy stan duchowny pokazać jako piękny. Czy dobrze mnie rozumiesz? Tu nie chodzi o nachalne przekonywanie, że każdy może zostać księdzem tylko o to, żeby osoby już o tym duchowieństwie myślące do niego przekonać. Myślę, że te filmy robią to świetnie.
– Ten film jest okej, nie mogę się do niczego przyczepić, serio – przyznaje w rozmowie z naTemat Jakub Ruszczyński. Chłopak jak sam mówi, wstąpienie do wyższego seminarium duchownego do niedawna rozważał. – Ostatecznie nie zdecydowałem się, to nie jest chyba jeszcze mój czas. Może za rok? Nie, spot nie miał z moją decyzją nic wspólnego, choć nie powiem, zdziwiłem się jak go obejrzałem.
– Dlaczego?
– Dlatego, że wygląda to tak, jakby Kościół zamiast wyjść do ludzi, otworzyć się na młodych, zwyczajnie zniżał się do poziomu przeciętnego użytkownika YouTube'a, a ten nie jest chyba zbyt wysoki. Niestety. Przykre, że to właśnie w ten sposób szuka się powołań.
Innego zdania jest Adam, który w tym roku starał się o przyjęcie do płockiego seminarium. Nieoficjalnie wie już, że najprawdopodobniej zostanie przyjęty. – Zobaczyłem na tych filmach takich samych chłopaków jak ja i to mnie ostatecznie przekonało – wyjaśnia. – Przestałem się bać i zrobiłem to, o czym myślałem od dawna, złożyłem papiery, wziąłem udział w rekrutacji. Niech się dzieje, co ma się dziać.
Rekrutacja do większości polskich seminariów jeszcze trwa. Jej pierwszy etap ma się zakończyć w połowie lipca.