Sopot się zmienia. I choć tych zmian mamy dopiero początek, już w tym roku można na Monciaku odczuć, że część z osób masowo przybywających tu w poszukiwaniu dobrej zabawy po prostu... nie jest już mile widziana. Szczególnie, gdy nie stać ich na to, by bawić się z klasą. Sopot stanowcze "nie" mówi bowiem już tradycyjnemu dotąd piciu na plaży, barom z tanim alkoholem i walczy o możliwość wprowadzania okresów właściwie pełnej prohibicji. Sopocianie się cieszą, ale przyjezdni mogą się nieźle zdziwić.
Nowy (lepszy?) Sopot
Wizja Sopotu pozbawionego imprezowego ducha po raz pierwszy pojawiła się przed rokiem. W kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi Małgorzata Tarasiewicz – jedna z najpoważniejszych wówczas kontrkandydatek prezydenta Jacka Karnowskiego walczyła o głosy sopocian przekonując, że miasto musi wrócić do typowego kuracyjnego klimatu. Czyli przede wszystkim ciszy i spokoju w centrum. – Nasze miasto zmieniło się w imprezownię. Chciałabym, aby Sopot wrócił do swojej pierwotnej funkcji kurortu. Dziś wielu mieszkańców jest niezadowolonych – powtarzała.
Tarasiewicz przegrała z Karnowskim, ale między innymi dlatego, że dość szybko przejął on część jej pomysłów. Bo wbrew temu, co widać tu na ulicach, Sopot jest miastem ludzi starszych. To oni dominują w aktach meldunkowych. Władzę utrzyma tu dziś tylko ten, kto dopieści właśnie ich. Tysiące (a latem nawet i setki tysięcy) obcych co dnia "spływających Monciakiem" przecież oddać głosu nie może. I choć do następnych wyborów samorządowych zostały ponad trzy lata, to już chwilę po zakończeniu tych minionych ekipa Jacka Karnowskiego rozpoczęła kolejną kampanię.
Kampanię przede wszystkim przeciwko alkoholowi, "imprezowniom" i po prostu zbyt wielkiemu – jak na gusta prawdziwych sopocian – tłumowi przyjezdnych. Bo miasto już nie chce być "bałtycką Barceloną". Może i nigdy nawet tego ni chciało, ale jakoś akceptowało. Teraz cierpliwość dla tłumów żądnych upojnej zabawy do białego rana w Sopocie się kończy.
Zakazane plażowe piwko symbolem zmian
Już na początku roku, trochę po cichu, sopocka rada miejska wprowadziła całodobowy zakaz picia alkoholu na plażach. W ten sposób, likwidując jeden z głównych powodów, dla których właśnie Sopot cieszył się w Trójmieście największym powodzeniem wśród imprezowiczów. Bo wiadomo było, że spotkanie przy piwie w okolicach molo nie grozi problemami z prawem takimi, jak na plażach Gdańska i Gdyni. Zakaz panował dotąd dopiero od 18:00 ze względów bezpieczeństwa. Tyle wystarczało jednak wielu na przyjemny nadmorski "before".
Tymczasem teraz przyjemnie już nie jest, bo budżet z mandatów podobno wzrasta dość szybko. Nic w tym dziwnego, skoro większość plażowiczów o zmianie podejścia Sopotu do imprezowania na plaży nie ma pojęcia. Krótki spacer późnym popołudniem między Zatoką Sztuki a Łazienkami Północnymi i przy wielu ręcznikach plażowych widać procenty. Gdy podchodzę do kilku dobrze bawiących się grupek reakcja jest ta sama. Ekipa studentów z Warszawy bawiąca w Sopocie przed koncertem Major Lazer na Open'erze: No co Ty, nieprawda. Przyjeżdżamy do Sopotu od lat, tu jest lajtowo. Trzy pary urlopowiczów z Białegostoku: No nie żartuj.... Kilkunastoosobowa grupka maturzystów z Łodzi: Ej, a co się stało, że tak się pozmieniało?
Prohibicja kontra libacjom
W Sopocie podejście do imprezowiczów zmienia się jednak nie tylko na plaży. Ze szerokiego centrum miasta powoli znikają sklepy monopolowe. W pierwszym rzucie odebrano je dziesięciu sklepom. A na wszystkich nałożono prohibicję w 21 marca, oraz w Boże Ciało w punktach położonych na trasie procesji. Prezydent Karnowski otwarcie zapowiada jednak, że na przedłużenie koncesji będą mogli liczyć tylko niektórzy handlowcy. I walczy o zmianę prawa, by pozwalało ono samorządom na ograniczanie sprzedaży alkoholu w określonych godzinach. Jeśli wywalczy odpowiednią nowelizację, prohibicję wprowadzą w Sopocie od północy. Także na stacjach benzynowych.
Na celowniku sopocian są jednak nie tylko sklepy, lecz także kluby, puby, a przede wszystkim najpopularniejsze lokale jak "Przekąski Zakąski". Chyba najsłynniejszym sopockim odpowiednikiem miejsc tego typu było "Białe Wino i Owoce". Mieszkańcy kamienicy, w której pierwotnie mieścił się ten popularny lokal po latach walki właścicielami skutecznie ich przegonili. Do samego końca do "Białe Wino i Owoce" lgnęły jednak tłumy, więc lokal się nie poddał i wiosną wynajął nowe miejsce. Tam okazało się jednak, że nie mogą otrzymać koncesji na alkohol. Dlaczego? Bo sprzeciw wnosił jeden z członków wspólnoty mieszkaniowej. Kto? Sopocki magistrat.
Kogo zbyt imprezowego Sopotowi nie udaje się wykurzyć w taki sposób, na tego poluje osobiście patrolujący centrum prezydent Jacek Karnowski. I nie pozostaje bez sukcesów w tych wysiłkach. Na sprzedaży alkoholu osobie nietrzeźwej udało mu się przyłapać sprzedawców z najczęściej odwiedzanego przez imprezowiczów sklepu "Non-stop". Stracili koncesje, a co za tym idzie prawdopodobnie sens istnienia tego miejsca. Tak samo tracić prawo do sprzedaży alkoholu mają inne sklepy, a także lokale, w których Karnowski lub jego ludzie zauważą, że alkohol podawany jest komuś, kto ewidentnie wygląda na pijanego lub niepełnoletniego.
Jesteś mile widziany, ale...
– Przecież ci wszyscy pijani w sztok nie śpią koło klubu. Idą więc do tych wszystkich pensjonatów, hosteli ulicami i drą japę, kłócą się, czasem biją – mówił już przed rokiem pan Roman Widtke, gdy wojna sopocian z imprezowiczami dopiero się zaczynała. Po roku wróciłem zapytać, czy mieszkańcy miasta poczuli już jakąś zmianę. – Cudów nadal nie ma. Latem różnicy nie widać. Jednak na pewno mniej jest już tego spędu z Gdańska, Gdyni i okolic. To efekt tych mandatów za picie i ostrzejszego podejścia policji po tych głośnych Połowinkach Trójmiasta. Ja się cieszę, jak widzę już choć trochę mniej tej pijanej gówniarzerii. Dobrze, że miasto zaczęło słuchać mieszkańców – stwierdza 62-latek.
Bo miasto zdaje się myśleć bardzo podobnie. W jednym z ostatnich wywiadów dotyczących wspomnianego boju z "Białe Wino i Owoce" rzeczniczka sopockiego magistratu chyba dość jasno dała do zrozumienia, że miasto nie będzie miało nic przeciwko imprezowiczom, ale takim, których stać na zabawę z klasą. – W Sopocie (...) jest bardzo dużo miejsc, gdzie w sposób kulturalny można spożywać alkohol – kawiarni i restauracji – oznajmiła Magdalena Jachim.