Berlinale sprawia, że miasto zaczyna żyć w zupełnie inny sposób. Gigantyczny przegląd ogarnia przede wszystkim okolice placu Poczdamskiego, ale i wybrane kina w dzielnicach biorących udział w cyklu „Berlinale Goes Kiez", kiedy to niektóre filmy można obejrzeć od eleganckiego Poczdamu, po pełne napływowej ludności Neukölln. Nie trzeba długo szukać, by znaleźć, co dusza zapragnie: kino spod znaku Hollywood i Sundance, dokumenty i klasyki. Wśród masy propozycji jury udało się wyłowić niewątpliwą perłę tej edycji.
Złotego Niedźwiedzia otrzymał „Cezar musi umrzeć" (Cesare deve morire)
Paola i Vittoria Tavianich. Geneza tego filmu jest niezwykła, zaś jego przynależność gatunkowa – trudna do określenia. Ma on cechy dokumentu, choć został zrealizowany według precyzyjnego scenariusza. Amatorzy występują tu pod autentycznymi nazwiskami i grają siebie: więźniów Rebibbia, rzymskiego zakładu karnego o zaostrzonym rygorze, którzy pod kierunkiem reżysera pracują nad wystawieniem tragedii Szekspira „Juliusz Cezar". W tej obsadzie tylko Brutus – Salvatore Striano – nie odsiaduje wyroku.
Handlarze narkotyków, mafiosi i mordercy z wysokimi wyrokami odbywają próby sztuki w surowych wnętrzach więziennych spacerniaków. Tekst Szekspira został przełożony na ich rodzime dialekty, co sprawia, że spisek i mord na Cezarze nakładają się na sytuację pospolitych morderców.
Drugą co do ważności statuetkę – Srebrnego Niedźwiedzia, Jury pod przewodnictwem Mike'a Leigha wręczyło węgierskiemu „To tylko wiatr"
(Csak a szel). Film Bence Fliegaufa łączy reportażowość z konstrukcją tragiczną. Fabuła toczy się w dniu poprzedzającym pogrom Romów na węgierskiej wsi i w sposób niezwykle sugestywny narzuca widzom bezradne spojrzenie bohaterów godzących się ze swoim losem.
Srebrnego Niedźwiedzia dla Najlepszego Reżysera odebrał Christian Petzold
za film „Barbara", dramat rozgrywający się we Wschodnich Niemczech, w którym pewna lekarka zmuszona jest przenieść się ze znanego jej miejskiego świata na wieś i odnaleźć się w nowych warunkach.
Najlepszą aktorką okazała się Rachel Mwanza, która w filmie „Wiedźma wojny”
(Rebelle) zagrała dziewczynkę zmuszoną do partyzanckiej walki i zabijania. Srebrny Niedźwiedź dla Najlepszego Aktora przypadł Mikkelowi Boe Folsgaardowi za rolę w „A Royal Affair" (En kongelig affære). Duński dramat kostiumowy o burzliwym romansie królowej z nadwornym medykiem wyróżniony został nagrodą za najlepszy scenariusz dla Nicolai Arcela i Rasmusa Heisterberga. Z kolei najlepszym Debiutanckim Filmem festiwalu okazał się "Kauwboy" w reżyserii Boudewijna Koole.
Jury po przewodnictwem wybitnego brytyjskiego reżysera wyłowiło z konkursu wszystko, co najlepsze. 62. edycji Berlinale zarzuca się jednak przeciętność i natłok konwencjonalnych lub pretensjonalnych produkcji, które nie wnoszą wiele do życia widza. Pojawiały się nawet opinie, że dobrze się stało, iż do Berlina nie trafiła „Róża” Smarzowskiego. Ale polski udział na festiwalu i tak był dość znaczny: Jakub Gierszał wystąpił jako jedna z europejskich „shooting stars", a „Sponsoring" Małgośki Szumowskiej zebrał pochlebne opinie.