
Londyn. Właśnie tu, zaledwie kilka miesięcy po studiach przeprowadziła się Marta - absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Nigdy nie marzyła o tym, że będzie zarabiała na sztuce kokosy. Ale nigdy też nie myślała, że kompletnie nie da się z tego wyżyć.
– Miałam wrażenie, że jest to nawet ukrywane, aby studenci nie mogli stanąć na nogi po skończeniu studiów. Kadra na Akademii jest stara, może oni sami nie do końca żyli ze świadomością zmian w realnym świecie – mówi rozżalona.
Historia uzdolnionej emigrantki nie dziwi Justyny Napiórkowskiej, historyka sztuki. Młodzi artyści których obserwuje często zupełnie nie potrafią poruszać się w realiach obiegu artystycznego. Akademie Sztuk Pięknych do tego niestety raczej nie przygotowują.
Czuję się źle, że nie mogę zarobić na tym, co kocham. Chyba jest mi przykro. Chce służyć swoim talentem. Nie piszę o pieniądzach na tą świeżą bułkę. Kiedyś czytałam, ze "pieniądze to schronienie, pożywienie i akt dawania". Nie wiem, albo tego talentu nie mam, albo nie mam komu służyć. Może nie trafiłam na odpowiednich ludzi. "Im więcej serca i pasji, tym więcej pieniędzy"; "Talent tworzy rynek"; "Wymiana z poziomu serca jest jakością decydującą o sukcesie i dostatku" itd , itd. Tak... to są zdania z mowy coachingowej. Tylko jak to się robi?
Na pozycję artystyczną w jakiś sposób należy zapracować. Tymczasem jak zauważa Napiórkowska, niektórzy studenci odnajdują w sobie żyłkę handlowca i usiłują pójść na łatwiznę. To może być szkodliwe także dla twórczości, która nie ma szansy się rozwinąć niezależnie od rynku.
Najpierw musi być cierpliwa praca i poświęcenie. Tymczasem niektórzy studenci chcą zacząć zarabiać zanim jeszcze ich warsztat zostanie oszlifowany. Oczywiście trudno się temu dziwić, po prostu starają się jakoś utrzymać. Ale przecież przyszli lekarze, nie posiadający jeszcze uprawnień nie leczą, tylko w czasach studenckich zarabiają pracą w innych dziedzinach, jeśli mają taką konieczność.
Zdarza się, że młodzi artyści proponują swoje obrazy w cenach wyższych niż obrazy artystów o potwierdzonym znaczeniu. Z drugiej strony w obiegu artystycznym różne opinie są także o aukcjach młodej sztuki. Artyści czasem cieszą się, że „pozbyli się” obrazów zza szaf, więc rynek zalewa oferta tańszych obrazów.
Szukać sposobu na siebie - to banał, ale w przypadku zawodów związanych ze sztuką, nikt nie przedstawi gotowych scenariuszy. Edward Dwurnik mówił w jednym z wywiadów, że nigdy nie planował finansowego sukcesu. – Kiedyś liczyłem złotówkę za centymetr kwadratowy, ale podniosłem cenę do 2 złotych. Chyba że obraz jest malutki, to 5 zł za centymetr – mówił w rozmowie z Forbes.
Jako artysta nigdy nie planowałem finansowego sukcesu. Moim zadaniem jest tworzyć, a że moje obrazy się podobają i dobrze się sprzedają, to mogę się tylko cieszyć.
Decyzje młodych malarzy chcących zaistnieć powinna cechować konsekwentna postawa, ale także świadomość realiów. Jak mówi Justyna Napiórkowska, wbrew pozorom zawód artysty - kojarzony z wolnością i życiem bohemy - jest bardzo trudny i wymagający. – Wymaga poważnego podejścia i rzetelnej pracy. Bardzo ważną rolę w zakresie promocji artystów mają poważne galerie - nikt niczego lepszego niż funkcja marszanda nie wymyślił. Marszand potrafi wskazać zalety dzieła z należnym dystansem. Wspomaga także artystę – podpowiada historyk sztuki.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl