Debata o in vitro w Senacie pokazała, że to izba wyższa tylko z nazwy. – Tak jest tylko wtedy, kiedy chodzi o kwestie ideologiczne. Wtedy takie zachowanie polityków PiS jest regułą – mówi w "Bez autoryzacji" Bogdan Klich, senator PO.
Senat przyjmie ustawę o in vitro? Wczoraj znowu przegraliście głosowanie w komisji zdrowia.
Myślę, że na sali głosowań będzie inaczej, bo ta ustawa jest niezmiernie ważna, daje szansę na życie, a przez to i na szczęście. Mam nadzieję, że te kilka osób z naszego klubu, które mają z tą ustawą problem, ten argument wezmą pod uwagę. Rozmawiałem z córką, która nie ma jeszcze dzieci i z synem, który dał mi wnuka ma i oboje popierają tę ustawę. Tak samo myśli mój ojciec, więc to uniwersalne przekonanie, niezależne od wieku. Tak powinni też myśleć senatorowie.
Senatorowie PiS mocno zaszkodzili wizerunkowi Senatu. Komentarze po debacie można podsumować jednym słowem: zlikwidować.
Senat nie jest i nigdy nie był żadnym ideałem parlamentaryzmu. Tym się różni od Sejmu, że w większości przypadków emocje są mniejsze. Senatorowie mają trochę większy zakres wolności, bo są wybierani w JOWach, więc bardziej prezentują swoje poglądy niż poglądy ugrupowań, z których się wywodzą.
Ale w trzech przypadkach, czyli podczas debaty nad konwencją antyprzemocową, później przy wniosku o referendum i teraz podczas debaty o in vitro emocje sięgały zenitu i sala senacka była tak samo rozgrzana jak sejmowa. Pod tym względem poziom dyskusji był podobny do poziomu debat sejmowych.
Debata była skrajnie niemerytoryczna. Zawsze tak jest w Senacie?
Tak jest tylko wtedy, kiedy chodzi o kwestie ideologiczne. Wtedy takie zachowanie polityków PiS jest regułą. Tak jest w sali sejmowej, tak jest i w Senacie. Jestem z wykształcenia lekarzem, choć od 22 lat nie wykonuję zawodu, bo wybrałem sprawy publiczne. I często żałuję, bo lekarz z całą swoją wiedzą pochyla się nad konkretnym pacjentem i musi być wolny od ideologicznych uprzedzeń.
Jako lekarz usłyszałem szereg merytorycznych argumentów z ust wiceministra Radziewicz-Winnickiego, ale nie usłyszałem żadnego argumentu merytorycznego od senatora sprawozdawcy, który bardzo dokładnie relacjonował przebieg prac komisji zdrowia. To dowodzi, że na komisji po prostu nie było merytorycznej dyskusji, więc jej rekomendacja nadawała się do kosza na śmieci. Stąd moje wzburzenie podczas tamtej dyskusji.
Na posiedzeniu komisji, a później na sali plenarnej, nie rozważano dwóch fundamentalnych kwestii. Po pierwsze, czy nowe prawo daje szansę na uporządkowanie tej wolnoamerykanki, z którą mamy do czynienia od 27 lat. Po drugie czy nowe prawo zwiększa ochronę embrionu ludzkiego. Dyskusja w Senacie poszła w innym kierunku.
Dziękuję za rozmowę, tą smutną konstatacją skończymy.
To chciałbym, żebyśmy skończyli lepszą konstatacją. Mam nadzieję, że głosowanie za kilka godzin pokaże, że przeważyły argumenty. W moim przekonaniu większość senatorów to ludzie, do których przemówiły argumenty medyczne, prawne i polityczne. I że one są bardziej istotne niż argumenty ideologiczne.
Mam nadzieję, że wygra ta ustawa i wygra przekonanie, że państwo nie jest od tego, by mówiło obywatelom jak mają żyć. Od tego są legislatorzy, nie żeby mówiło jak żyć, ale by dawało szansę na osiągnięcie indywidualnego szczęścia. Bo przecież posiadanie dziecka jest największym szczęściem jakie może spotkać rodziców, a dla wielu sensem ich życia. Jeśli powody etyczne czy religijne komuś nie pozwalają na zastosowanie in vitro, to skorzystają z innej metody leczenia niepłodności.
Jestem przekonany, że ludziom trzeba dawać szansę na dokonywanie wyborów, a nie im to uniemożliwiać. Taka idea mi przyświeca i mam nadzieję, że będzie przyświecała większości senatorów.