Polak potrafi! Wcale nie jesteśmy ogonem Europy. Przynajmniej nie w tej dziedzinie. Polacy na potęgę biją kolejne rekordy. W tym wypadku inne państwa mogą na nas patrzeć z niekłamaną zazdrością. Lista rekordów, które ustanowili Polacy robi wrażenie: długością, pomysłowością i wytrwałością. Mamy na koncie 50 ustanowionych rekordów świata w Księdze Rekordów Guinessa, ale bez mała każdego miesiąca staramy się o kolejne. To mniej niż USA czy Chiny, ale zdecydowanie więcej niż większość europejskich państw.
Guinnes to słynny browar i kolebka rekordzistów
Mimo tego, że tendencja do rywalizacji jest stara jak świat, to prawdziwa modę na rekordy zapoczątkował 1951 roku Hugh Beave, dyrektor słynnego dzisiaj na cały świat irlandzkiego browaru Guinness, który zirytował się, kiedy mimo usilnych wysiłków, nie mógł się dowiedzieć, jaki ptak łowny jest najszybszy na świecie. Wertował podręczniki i inne kompendia wiedzy, ale ta w zasadzie ciekawostka, pozostawała nieuchwytna.
Wówczas postanowił zrobić z tym porządek i parę lat później, a dokładnie w 1955 roku powstało z jego inicjatywy pierwsze wydanie Księgi Rekordów Guinnessa. Na początku jej twórca nie stawiał przed sobą ambitnego zadania - publikacja miała stanowić niezobowiązującą rozrywkę dla stałych bywalców niewielkich pubów na Wyspach, którzy lubili się zakładać, ale spory często pozostawały nierozwiązane ze względu na brak informacji na dany temat. Beave i jego pomysł spadł im jak z nieba. Jak się rychło okazało, nie tylko im.
Nie spodziewał się, że wkrótce Księga Rekordów Guinnessa stanie się jedną z najbardziej charakterystycznych publikacji na świecie, i że sama pobije rekord w kategorii najlepiej sprzedających się książek na świecie w historii czytelnictwa. Kilkanaście lat później na rynku zaczęły się pojawiać edycje zagraniczne: najpierw Francja, potem Niemcy, Finlandia. Pierwsza polska edycja ukazała się stosunkowo późno, bo w 1991 roku, ale z miejsca podbiła gusta Polaków, którzy odkryli, że bicie rekordów to niezła zabawa i ogromna satysfakcja. Dzisiaj Księga Rekordów jest wydawana w 37 krajach, a jej łączny nakład rozszedł się w ilości ponad 100 mln egzemplarzy.
Polak-rekordzista
– Polacy lubią się sprawdzać i udowadniać, że są lepsi od innych narodowości. Bicie rekordów to taki miły rodzaj rywalizacji, w który lubimy się angażować. Mamy tych rekordów naprawdę dużo – mówi naTemat Barbara Dydymska, dyrektor Biura Rekordów Guinnessa w Polsce. Coś w tym musi być, skoro Polacy postarali się aż 90 razy o najlepszy wynik. Właśnie tyle oficjalnych rekordów pochodzi znad Wisły - niektóre z nich stanowią rekord Polski, a 50 widnieje w prestiżowej biblii rekordzistów, czyli Księdze Guinnessa.
Mimo tego, że pierwsza polska edycja Księgi ukazała się u nas w 1991 roku, to wcześniej Polacy nie próżnowali. Wśród Polaków, których osiągnięcia zasłużyły na wyróżnienie znalazła się m.in. kpt. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz, która w 1976 roku, jako pierwsza kobieta na globie, wypłynęła w samotną podróż dookoła Ziemi. Na liście rekordzistów znalazł się też m.in. Ignacy Paderewski, który wsławił się tym, że został najlepiej zarabiającym klasycznym koncertowym pianistą na świecie.
Dzisiaj Polacy próbują swoich sił w najróżniejszych kategoriach. Do Polaków należy m. in. rekord w nurkowaniu. Chociaż nie jesteśmy centrum nurkowym świata to właśnie u nas, w zalanych wyrobiskach kopalni dolomitu w Jaworznie, jednocześnie pod wodą przebywało 272 nurków, co stało się podstawą do tego, żeby zdeklasować w tej kategorii Włochów, do których należał poprzedni rekord. Przy okazji para z Zielonej Góry, oprócz tego, że pomogła ustanowić nowy najlepszy wynik na świecie w nurkowaniu grupowym, to jeszcze przy okazji postanowiła wziąć podwodny ślub.
– To wyjątkowy rekord, bo zazwyczaj w kategoriach, gdzie wymagana jest grupowa współpraca raczej nie odnosimy wielkich sukcesów. Jesteśmy specjalistami od indywidualnych konkurencji. Ciężko zebrać u nas większą grupę w celu pobicia rekordu. Pamiętam przypadki, kiedy się to po prostu nie udawało – mówi dyrektor polskiego Biura Rekordów. Polacy jakiś czas temu potwierdzili np. to, że w grillowaniu nie mamy sobie równych. Zostaliśmy oficjalnymi mistrzami w kategorii grillowania. W tym roku w połowie czerwca w Dolinie Charlotty temu, jak mówią, narodowemu sportowi, oddawało się 2853 osób przy 3200 grilli.
Z kolei do indywidualnych rekordzistów należy np. Mariusz Pudzianowski "Pudzian", który wsławił się tym, że posiada najwięcej tytułów najsilniejszego mężczyzny na świecie. Oprócz grupowych i indywidualnych rekordów, mamy jeszcze takie, które ciężko zakwalifikować. Największa dmuchana piłka świata? Jest nasza. Najcięższa... borówka? Pochodzi z Polski. Gdzie znajduje się największy ceramiczny garnek świata? Również u nas, w Babimoście. Ma ponad trzy metry wysokości, zużyto na niego ok. 3 ton gliny i ma służyć przechowywaniu miodu.
Bicie kolejnych rekordów stało się u nas też sposobem wykorzystywanym do celów charytatywnych, albo po prostu do promocji marki, regionu, miejscowości. Tak było np. podczas tegorocznego zlotu miłośników marki Volgswagen w Kamieniu Śląskim, którzy chcieli podczas jednej parady zgromadzić rekordową ilość samochodów tej samej marki. Albo, jak w przypadku lokalnej cukierni z Rzeszowa, która zyskała rozgłos dzięki temu, że upiekła największy tort na świecie.
Jak stać się rekordzistą? Procedura nie jest trudna. Najpierw trzeba się zgłosić do Biura Rekordów i przedłożyć swój pomysł. Jeśli dana kategoria już istnieje, mamy z górki. Gorzej, jeśli chcemy ustanowić nową. – Wtedy trzeba zwrócić się z oficjalną prośbą do Guinnessa na Wyspach. Wyroki potrafią zaskakiwać. Niedawno zgłaszaliśmy dwie nowe kategorie: jedna to było bicie rekordów osób przebranych za duchy, a druga dotyczyła spalania kalorii. Komisja odrzuciła drugą propozycję, a postanowiła zaakceptować pierwszą, która wydaje się przecież nieco bardziej wydumana – opowiada Barbara Dydymska, dyrektor Biura Rekordów Guinnessa.
Dlaczego Polacy tak chętnie starają się bić rekordy? Motywacji na pewno nie należy szukać w pieniądzach. Guinness nie nagradza rekordzistów, a jedyne na co można liczyć chwaląc się swoim osiągnięciem, to certyfikat, który następnie można sobie powiesić na ścianie.
Na ścianie prezentuje się ładnie, ale chyba jednak nie chodzi o sam zwitek papieru, ani o samą frajdę, jaką, jak można się domyśleć, może sprawić lepienie największej pizzy świata (ten rekord też należy do nas). Może chodzi o to, że bijąc na pozór błahe rekordy, na chwilę zapominamy o naszych polskich kompleksach, które w końcu stają się rekordową poważną przeszkodą w budowaniu pozytywnego wizerunku Polaków. Tutaj też przydałby się rekord - w pozytywnym myśleniu. To osiągnięcie na razie ciągle poza naszym zasięgiem.