Dla kogo jest pornografia? Odpowiedź na to pytanie zdaje się dość oczywista: dla wszystkich. Mogą ją oglądać zarówno kobiety jak i mężczyźni. Homoseksualiści i heteroseksualiści; fetyszyści i miłośnicy bardziej klasycznych igraszek seksualnych. Teoretycznie wybór jest tak ogromny, a sieć tak zasobna w różnego rodzaju porno, że każdy powinien znaleźć coś co odpowiada jego gustom i fantazjom erotycznym. Jednak czy tak jest w rzeczywistości? Okazuje się, że jednak nie do końca.
Wyobraźmy sobie klasyczny scenariusz dowolnego filmu pornograficznego. Jest dwoje (lub niejednokrotnie więcej niż dwoje) aktorów. Ona: seksbomba, ogromne, często nienaturalne piersi, wylewające się z przymałej bluzki, duże usta, kształtny tyłek opięty kusą spódniczką, skrywającą erotyczną bieliznę, zawsze chętna i pełna zapału do uprawiania seksu. On: mieszanka Adonisa i Don Juana, z penisem wielkości lufy armatniej. Pretekst do stosunku jest zazwyczaj błahy i dość absurdalny. Przychodzi dostawca pizzy do kobiety, ona nie ma gotówki by mu zapłacić. Płaci mu więc w naturze. Facet pomaga zmienić dziewczynie koło w jej popsutym wozie – finał podobny itd.
Same akty seksualne również niewiele różnią się od siebie: seks oralny, potem kilka różnych pozycji (ich gama nie jest wybitnie szeroka), w międzyczasie być może seks analny, wiele zbliżeń na same genitalia, po czym spektakularny wytrysk mężczyzny – najczęściej na ciało jego kochanki. Wyuzdany standard bez żadnej treści, niewiele różniący się od innych, poza tym że raz kobieta jest pokojówką, raz policjantką, innym razem pielęgniarką, „żoną” lub teściową. Tak wygląda główny nurt współczesnej pornografii.
Maszyna do seksu i plastikowe lalki
W książce „Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność” Gail Dines, brytyjsko-amerykańska profesor, aktywistka walcząca z pornografią, pisze, że problem we współczesnych filmach porno polega na spłycaniu ról kochanków. Mężczyzna zostaje w nich zredukowany wyłącznie do poziomu penisa i maszyny do – trzeba to nazwać po imieniu – ruchania, natomiast kobietę sprowadza się do plastikowej lalki, przedmiotu umożliwiającego dokonanie tej czynności. Słowem dehumanizuje się ją. Można to zaobserwować analizując sam obraz aktorów prezentowany w filmach (mężczyźni specjalnie się nie wyróżniają, wszyscy są podobni, eksponowane są głównie ich genitalia, uwaga skupia się na plastikowej kobiecie). „
Czy zatem wciąż można powiedzieć, że pornografia jest dla wszystkich? A może głównie dla mężczyzn?
Spaczony obraz seksu
Badania kanadyjskiego badacza Simona Lejeunesse'a ukazują, że pierwszy kontakt mężczyzn z pornografią następuje gdy są oni w wieku 10 lat. I już wówczas ich mózg nieświadomie przełącza się na tryb oczekiwania od kobiet oraz na odbieranie ich wizerunku w taki sposób, jaki przedstawiony jest na filmach.
Kobiece porno
Podobno 90 proc. mężczyzn oglądało w swoim życiu porno. Pozostałe 10 proc. się do tego po prostu nie przyznaje. Staje się ono w pewnym etapie życia chłopca czymś niezbędnym, ponieważ zaspokaja budzącą się do życia, rozbuchaną seksualność. Zatem zwalczanie pornografii wydaje się być wręcz niezdrowe i bezcelowe (zwłaszcza, że sam przemysł dla dorosłych wart jest obecnie kilka miliardów dolarów). Z jednej strony więc naturalna potrzeba młodych chłopaków do zaspokajania swoich potrzeb seksualnych przed rozpoczęciem regularnego współżycia, a z drugiej przemysł porno odpowiadający na tę potrzebę. Sytuacja bez wyjścia? Tylko pozornie.
A co gdybym powiedział, że pornografia może zaspokajać potrzeby seksualne i jednocześnie w pewnym sensie edukować, nauczać, a na pewno nie zakorzeniać w umysłach złych stereotypów? Istnieje bowiem pewien typ pornografii, co prawda zapoczątkowany już w latach 90. XX wieku, jednak wciąż nie do końca popularny (choć rozwijający się dynamicznie), który dość znacząco odbiega od produkcji głównego nurtu. Można nazwać go „pornografią dla kobiet”. Prekursorką tego rodzaju porno jest amerykańska aktorka Candida Royalle, obecnie jednak najbardziej znaną twórczynią stała się szwedzka reżyserka Erika Lust.
Porno przypominające rzeczywistość
„Pornografia dla kobiet” różni się od mainstreamowego porno przede wszystkim tym, że zawiera w sobie jakikolwiek wątek fabularny, ciekawą zmysłową muzykę, realnych bohaterów w różnym wieku, różnych narodowości i którzy faktycznie wyglądają jak realni ludzie. Nie zawiera także brutalnych obrazków, przesadnych zbliżeń genitaliów; ma subtelnie rozbudzać fantazje erotyczne, a sam seks ma być raczej elementem narracji wieńczącym namiętność i bliskość kochanków aniżeli celem samym w sobie. Kobieta zaś staje się z powrotem upodmiotowiona, a partner skupia się na jej potrzebach i co równie ważne, zauważa inne części jej ciała poza waginą. Trochę brzmi jak prawdziwe życie, nieprawdaż?
Ponadto autorzy tych filmów przemycają drobne, wspomniane wcześniej elementy edukacyjne, jak korzystanie z antykoncepcji, brak seksu analnego, tolerowanie słowa „nie” oraz, ukazując realne oczekiwania kobiet, uczą mężczyzn jak być lepszymi kochankami.
Wydaje się więc, że w rzeczywistości zdominowanej głównie przez bezmyślny seks i erotyzm, istnieje oaza, która odpowiadając na potrzebę czasów, jednocześnie jest w stanie w swoim przekazie zawrzeć jakieś pozytywne wartości. Jest to zatem przykład na to, że skoro nie da się zmienić całego świata, należy go wykorzystać jako swojego sprzymierzeńca.
Napisz do autora: jakub.rusak@natemat.pl
Reklama.
Gail Dines, autorka "Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność"
Branżą pornograficzną rządzą, od początku do końca, ludzie biznesu, a nie innowatorzy oddani sprawie wolności seksualnej.
dr Andrzej Depko, seksuolog
Poprzez filmy pornograficzne w umysłach młodych chłopców wytwarzają się fałszywe wzorce zachowań seksualnych oraz fałszywe ikony kobiet, co bardzo często prowadzi do utrudnionego nawiązywania relacji z rówieśniczkami w późniejszym czasie. Chłopcy postrzegają seks w oderwaniu od uczuć, wyłącznie jako czynność fizjologiczną.